Rozdział 31
Z perspektywy Rossa:
Zostało 5 dni w Rzymie... jeden dzień do koncertu przyznam, że byłem trochę spięty... ale czemu? Występujemy od 3 lat i nigdy nie czułem tremy. Zawsze byłem pewny siebie i wyluzowany, co się tak nagle stało?... Nie miałem pojęcia co robić, postanowiłem się przejść... oczywiście Laura kontrolowała mnie na każdym kroku żebym nie kupił niczego. - Będziesz teraz tak za mną chodzić?
- Tak. - Uśmiechnęła się, ja przewróciłem oczami.
- A co jak ja chcę pobyć sam... bez Ciebie?
- Hmh... jakoś Ci nie wierzę. - Zaśmiałem się cicho, bo to była prawda. - No widzisz. - Uśmiechnęła się zwycięsko. Szedłem przed siebie, cały czas czułem na sobie wzrok brunetki oraz nawet przez chwilę nie przestałem myśleć o tym, że muszę znów przyjąć dawkę bo zaraz bym oszalał... nagle odezwał się telefon, na wyświetlaczu napisane było Louis, bez wahania odebrałem.
- Halo? - Odezwał się chłopak.
- Louis, po co dzwonisz? - Powiedziałem sucho.
- No bo ciągle nie przyszedłeś, a wysłałem Ci adres.
- Nie mogę... - Spojrzałem za siebie. - Obserwuje mnie moja "kochana" rodzinka. - Położyłem nacisk na kochana...
- No to masz lipę, ale musisz dzisiaj przyjść inaczej zrywamy umowę. - Rozłączył się... i co ja mam teraz zrobić? Laura cały czas dotrzymywała mi kroku, jeśli postanowię jej uciec to pewnie zadzwoni po Rikera, jak ją zgubię to ona pewnie też się zgubi i nie trafi do domu, oraz zadzwoni po Rikera! I tak źle i tak niedobrze... Nie wiem co mam robić... Zastanawiałem się przez dłuższą chwilę jak mogę z tego wybrnąć. - No i co ja mam do cholery zrobić? - Mówiłem do siebie, zupełnie nie wiedziałem co robić... nagle dogoniła mnie Laura.
- Coś się stało? - Zatrzymałem się, a ona mnie objęła. - Rossy... nie myśl o tym. - Powiedziała delikatnie.
- Jak mam nie myśleć? Cały czas za mną chodzisz... przez cały dzień jestem kontrolowany!
- Dziwisz się? Szczerze, moja rodzina by mnie w domu zamknęła za coś takiego! Ale oni Ci jeszcze ufają! Wierzą, że nie zrobisz tego! Mimo wszystko ty nie potrafisz przestać o tym myśleć nawet przy mnie?
- Powiesz mi jak mam przestać?
- Normalnie... jest 21...
- Cholera... już? - Nagle rzuciłem się przed siebie i włączyłem komórkę, sprawdziłem sms'y... - Na szczęście jestem niedaleko. - Była 21:30 i już byłem na miejscu. - Louis jesteś tu?
- No nareszcie... - Wymiana przebiegła tak jak zwykle, a chłopak odszedł. - Do jutra.
- No chyba nie... - Mruknąłem cicho.
- Co?
- Oni mnie za to z pokoju nie wypuszczą.
- Wymyślisz coś. - Uśmiechnął się pod nosem i zniknął a ja zrobiłem to co zwykle, ale bałem się wrócić do domu...
- Co się ze mną do cholery dzieje... kiedyś to ja nie bałbym się skoczyć z mostu! Teraz boję się wystąpić na scenie i wrócić do własnej rodziny?! - Kucnąłem w kącie zaułka i zakryłem twarz w dłoniach...
- Tak. - Uśmiechnęła się, ja przewróciłem oczami.
- A co jak ja chcę pobyć sam... bez Ciebie?
- Hmh... jakoś Ci nie wierzę. - Zaśmiałem się cicho, bo to była prawda. - No widzisz. - Uśmiechnęła się zwycięsko. Szedłem przed siebie, cały czas czułem na sobie wzrok brunetki oraz nawet przez chwilę nie przestałem myśleć o tym, że muszę znów przyjąć dawkę bo zaraz bym oszalał... nagle odezwał się telefon, na wyświetlaczu napisane było Louis, bez wahania odebrałem.
- Halo? - Odezwał się chłopak.
- Louis, po co dzwonisz? - Powiedziałem sucho.
- No bo ciągle nie przyszedłeś, a wysłałem Ci adres.
- Nie mogę... - Spojrzałem za siebie. - Obserwuje mnie moja "kochana" rodzinka. - Położyłem nacisk na kochana...
- No to masz lipę, ale musisz dzisiaj przyjść inaczej zrywamy umowę. - Rozłączył się... i co ja mam teraz zrobić? Laura cały czas dotrzymywała mi kroku, jeśli postanowię jej uciec to pewnie zadzwoni po Rikera, jak ją zgubię to ona pewnie też się zgubi i nie trafi do domu, oraz zadzwoni po Rikera! I tak źle i tak niedobrze... Nie wiem co mam robić... Zastanawiałem się przez dłuższą chwilę jak mogę z tego wybrnąć. - No i co ja mam do cholery zrobić? - Mówiłem do siebie, zupełnie nie wiedziałem co robić... nagle dogoniła mnie Laura.
- Coś się stało? - Zatrzymałem się, a ona mnie objęła. - Rossy... nie myśl o tym. - Powiedziała delikatnie.
- Jak mam nie myśleć? Cały czas za mną chodzisz... przez cały dzień jestem kontrolowany!
- Dziwisz się? Szczerze, moja rodzina by mnie w domu zamknęła za coś takiego! Ale oni Ci jeszcze ufają! Wierzą, że nie zrobisz tego! Mimo wszystko ty nie potrafisz przestać o tym myśleć nawet przy mnie?
- Powiesz mi jak mam przestać?
- Normalnie... jest 21...
- Cholera... już? - Nagle rzuciłem się przed siebie i włączyłem komórkę, sprawdziłem sms'y... - Na szczęście jestem niedaleko. - Była 21:30 i już byłem na miejscu. - Louis jesteś tu?
- No nareszcie... - Wymiana przebiegła tak jak zwykle, a chłopak odszedł. - Do jutra.
- No chyba nie... - Mruknąłem cicho.
- Co?
- Oni mnie za to z pokoju nie wypuszczą.
- Wymyślisz coś. - Uśmiechnął się pod nosem i zniknął a ja zrobiłem to co zwykle, ale bałem się wrócić do domu...
- Co się ze mną do cholery dzieje... kiedyś to ja nie bałbym się skoczyć z mostu! Teraz boję się wystąpić na scenie i wrócić do własnej rodziny?! - Kucnąłem w kącie zaułka i zakryłem twarz w dłoniach...
Z perspektywy Ratliffa:
- Hej jest Rocky? - Weszła do pokoju Laura.
- U siebie... a co? - Odparłem.
- Chodzi o Rossa.
- Gdzie on? - Odwrócił się do tej pory oglądający telewizję Riker.
- No... ten tego... eee... zwiał mi i zapewne wiecie co poszedł zrobić. - Tłumaczyła się.
- Co? Ja zabiję tego idiotę. Zaraz wracam. - Przewrócił oczami najstarszy i wyszedł z domu biorąc przy okazji swoją czarną skórzaną kurtkę. Rydel od razu była cała podenerwowana i łaziła po pokoju.
- Delly, może idź się zdrzemnąć? - Zaproponowałem.
- Nie zasnę Ci... będę się martwić o tego debila, jeszcze trochę i zespół się przez niego rozpadnie.
- Nigdy więcej tak nie mów! A teraz siadaj. - Powiedziałem i poszedłem do kuchni.... ona zawsze martwiła się za nas wszystkich, a ja wiedziałem, że Riker na pewno znajdzie Rossa... bez niego do domu nie wróci. Nalałem wody do szklanki i wróciłem do salonu oraz podałem naczynie blondynce. - Lepiej?
- Taa... - Ciągle się martwiła. Odprowadziłem ją więc do pokoju, Laura spała dziś na kanapie niestety nie mieliśmy nic innego.
- Nie martw się tak. - Uśmiechnąłem się miło, a Rydel zbliżyła się do mnie i delikatnie pocałowała w usta. - Tylko tyle? - Udałem focha.
- Tak. - Uśmiechnęła się.
- Pff... a ja chciałem tu z tobą zostać, żebyś mogła spać. Najwyraźniej mnie nie potrzebujesz. - Ruszyłem w stronę drzwi.
- No dobra... chodź tu. - Podszedłem, a ona pocałowała mnie teraz namiętnie... oderwaliśmy się od siebie po około minucie.
- Leepiej. - Zaśmialiśmy się, a ja położyłem się obok dziewczyny i objąłem ją, ona się we mnie wtuliła i już po chwili wstała...
_______________
_______________
Czy mi się wydaje czy mój brat ma większy ekran? No nicio macie ten rozdział... Weronika ty wymuszaczy fejsbukowy! Zabiję Cię!! :D
Świetny. Niech Ross jeszcze nie przestaje brać. masz talent trzeba przyznać. Kiedy next?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Emilka XD