sobota, 21 września 2013

Rozdział 36

Rozdział 36

Z perspektywy Ross'a:
*Następnego dnia rano*
- To my jedziemy. Pierwszy koncert bez Ciebie... Będziemy tęsknić - Powiedziała Rydel ze łzami w oczach. 
- Ja też... Będę was wspierał. Obejrzę was w TV. - Odpowiedziałem i przytuliłem siostrę. - Nie martw się. - Posłałem jej uśmiech i cała piątka wyszła lekarze kazali mi leżeć więc ułożyłem się wygodnie na kanapie i włączyłem kanał, na którym miał lecieć przekaz na żywo z koncertu. Już po 30 minutach się zaczęło oczywiście jak każdy występ zaczynał Riker kilkoma słowami.
- Witaj Rzymie!! Zacznę od złych wieści... Ross niestety nie może wystąpić na tym i kilku innych koncertach... miał drobny... wypadek. - Zawahał się, ale zapatrzeni fani w ogóle tego nie zauważyli. - Naszego małego blondaska zastąpi nasz brat Ryland! - Wskazał na niego, a ten zaczął grać do Loud, zaraz dołączyli się pozostali i to Riker zaśpiewał większość piosenki. Koncert skończył się po godzinie i 30 minutach, Riker jeszcze dopowiedział kilka słów dotyczących naszego następnego albumu i dopiero potem rodzinka wracała do domu, byli w hotelu około godziny 12 uściskaliśmy się na wejściu oprócz Ell'a. Nie miałem dalej ochoty z nim rozmawiać więc poszedłem do Siebie do pokoju, zaraz za mną weszła Delly.
- Hej braciszku co jest? - Spytała siadając na łóżku na, którym ja się przed chwilą położyłem.
- A co ma mi być?
- Po prostu nawet nie przywitałeś się z Ratliffem. - Wzdrygnąłem się, nie miałem ochoty o nim gadać. - Dalej się na niego wściekasz?
- A czemu miałbym Mu wybaczyć? Podaj mi jeden powód.
- Nie mówię żebyś Mu wybaczył, ale przynajmniej przywitaj się z nim, nawet nie wiesz jak to może boleć kiedy ktoś Cię ignoruje.
- Ty mi nawet nie mów o bólu...
- Chodzi mi o taki... psychiczny ból. Proszę Cię nie traktuj go tak.
- Dlaczego miałbym zmienić o Nim zdanie?
- Może dlatego, że to mój chłopak i go kocham... - Ciarki mnie przeszły po całym moim ciele... nie chciałem słyszeć tych słów z jej ust... o Tym człowieku. Dla mnie to było zero... odkąd to zrobił i na zawsze.
- Dlaczego go kochasz? Nie możesz znaleźć sobie normalnego chłopaka?
- Dobrze wiesz, że z normalnym bym się zanudziła na śmierć. - Zaśmiałem się lekko, ona również. - Proszę Cię chociaż nie ignoruj go. - Przytuliła mnie, a ja syknąłem z bólu. - Wybacz. - Uśmiechnęła się.
- Nie, nic się nie stało siostrzyczko. - Kierowała się do wyjścia. - Nic Ci nie chcę obiecywać, ale spróbuję.
- Dziękuję.
- Czekaj! - Zawołałem zanim jeszcze przekroczyła próg.
- Hmm? - Cofnęła się o dwa kroki.
- A Rocky wie?
- Eee... n...n-no nie. Przecież wiesz jak się przejął twoją sprawą. Nie chcę go bardziej dołować... bo raczej się nie ucieszy zbyt z tego faktu.
- Masz trochę racji, poczekaj aż przestanie się mną martwić. - Wyszła z pokoju zamykając drzwi kiedy tylko skończyłem zdanie.

Z perspektywy Rydel:
"Dlaczego odezwał się po 3 latach jak gdyby nigdy nic? Przecież on jest już dla mnie nikim... NIKIM!" - Myślałam trzymając w ręku telefon z sms'em.
~Hej skarbie, tęskniłem a Tobą a ty? :*
Kocham Cię Nick~
To był mój były chłopak, ale rzucił mnie dla innej i teraz mi nagle napisał sms'a... z tego co wiem jest w Paryżu, ale nie bałam się niczego, bo wiedziałam, że On nic mi nie zrobi... przynajmniej póki Ell jest ze mną. - Rydel! - Zawołał Riker z kuchni.
- Tak? - Powiedziałam kiedy przyszłam do braciszka i wtedy poczułam niesamowity zapach. - Smażysz naleśniki!! - Chciałam się na niego rzucić, ale widziałam, że właśnie rozrabia ciasto.
- Możesz mi podać mąkę? Ten pajac Rocky wyniósł mi ją do salonu.
- Jasne. - Poszłam do wskazanego przez brata pokoju i zobaczyłam bruneta siedzącego z workiem mąki przyciśniętym do piersi. - Eemm... Rocky co ty odwalasz?
- Przytulam się do mąki. - Powiedział jak gdyby było to normalne.
- A możesz mi ją dać?
- A czemu? - Udawał smutnego.
- Hmmm... jest jeden naprawdę ważny powód... Riker smaży naleśniki. - Powiedziałam, a ten już był w kuchni i oddał blondynowi worek. Ja wróciłam do braci.
- Wystarczyło powiedzieć, że robisz... te pyszności. - Tak... Riker robił z nas wszystkich najlepsze naleśniki. Każdy z nas to wiedział i nikt nie umiał oprzeć się temu zapachowi nawet Ell właśnie przybył jak zahipnotyzowany do kuchni.
- Riker! Naleśniki! - Potrafił tylko tyle wykrztusić, tylko sam blondyn umiał oprzeć się własnym wypiekom chociaż każdego z nas to dziwiło. Usmażył pierwszych dziesięć, które zjedliśmy prawie natychmiast, aż żałowaliśmy, że zostały tylko dwa. Chłopcy chcieli je zjeść, ale ja od razu ich skarciłam.
- Zostawcie! To leci do Rossa! Coś mu się od życia należy. - Wszyscy od razu posmutnieli lecz Ell najbardziej... domyślałam się, że to dlatego, że Rocky mógłby wleźć do pokoju Rossa i zwinąć mu naleśniki, a On nie bardzo, Ja zaniosłam je mojemu młodszemu braciszkowi. Zapukałam delikatnie w drzwi od pokoju i weszłam. - Hej młody! Mam dla Ciebie naleśniki od Rikera. - Ślinka mu ściekła po twarzy.
- Naleśniki od Rikera? Jezu kocham je!
- Jak każdy z nas. Jedz zanim Rocky tu wparuje i Ci je zje. - On od razu zaczął pałaszować i już po 30 minutach zjadł oba i odłożył pusty talerz na półkę, która była tuż obok niego, wzięłam naczynie i odniosłam je z powrotem do kuchni. Weszłam do Siebie do pokoju i jak na zawołanie za wibrował mi telefon, który leżał na biurku przy laptopie. Był to sygnał, że dostałam sms'a... Przeczytałam go.
~Czemu mi nie odpisujesz skarbie? Zapomniałaś co nas łączyło?
Nick ;)~
- Tak... zapomniałam i nie chcę sobie przypominać... - Powiedziałam do Siebie zła, chciałam nawet rzucić telefonem o ścianę, ale się powstrzymałam... Wcześniej byłam trochę przestraszona tym, że napisał, ale teraz jestem na niego wściekła... nagle do pokoju wszedł Rocky.
- Hej siostra! Co tam u Ciebie? - Spytał podejrzliwym tonem, szybko zablokowałam telefon.
- A nic... nic. - Starałam się go skutecznie okłamać, ale nie dałam rady... a może po prostu nie chciałam?
- Na pewno? Nie chcesz mi o czymś powiedzieć? O jakichś sms'ach?...
- Skąd wiesz?
- No nie uwierzysz... byłaś wtedy u Rossa, a ja u Ciebie zostawiłem telefon. Wtedy dostałaś sms'a od Nicka...
- Ehhh... skąd on ma mój numer? Nie wiedziałam nawet, że on o mnie pamięta...
- Mam mu sklepać mordę jak poprzednio?
- Nie... nie. On jest teraz w Paryżu, ale spokojnie... nic mi nie będzie nie jestem taka naiwna jak wtedy... Wiem, że to jest kretyn i nie nabiorę się na jego uroczą buźkę i czułe słówka...
- Dobra ufam Ci, ale jak coś to... znasz mój adres.
- No chyba... jest taki sam jak mój. - Zaśmialiśmy się i brunet wyszedł z pokoju. - Mam nadzieję, że nie jestem już taka naiwna. - Powiedziałam szeptem jak tylko zamknął drzwi mając w głębi duszy małą iskierkę nadziei... pozwalało mi to wierzyć, że nie ulegnę mu ponownie. Otuchy dodawał mi fakt, że jestem i kocham Ell'a...

piątek, 13 września 2013

Jeeej

Wiecie co taka notka w piątek 13 xdd... Wczoraj miałam urodzinki i było tak trochę do dupy, ale nie bd dołować Was i przede wszystkim Siebie... DZIĘKUJĘ ZA 10.000 WYŚWIETLEŃ ;) KC :* najlepszy prezent na urodzinki :* dziękuję wam z całego serca :3 Koooooocham Waaaaas :*

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 35

Rozdział 35

Z perspektywy Ratliffa:
- Jeśli chodzi o to w szpitalu, to wcale nie o to mi chodziło. - Powiedziałem.
- Ehee... jaasne. Dajmy, że Ci wierzę. - Uśmiechnęła się i popatrzyła w moją stronę.
- Uwielbiam jak się uśmiechasz. - Odwzajemniłem go.
- Ja również. - Pocałowała mnie lekko w policzek. - Co dziś robimy?
- Wybieraj milady. - Zaśmiała się.
- Hmmmm... w kinie wypuszczają nowy film romantyczny.
- Romansidło? A nie wolisz horroru? Będę mógł Cię przytulić.
- A podczas filmu romantycznego będziesz mógł mnie całować. - Na jej twarzy pojawił się słodki triumfalny uśmieszek.
- To co... co to za film? - Zapytałem uradowany.
- Haha... "Pierwsza Miłość" to też taki dramat po części, ale są romantyczne momenty. - Poszliśmy do kina i kupiliśmy bilety, oraz popcorn i dużą colę na pół... Seans zaczął się po 10 minutach, w ten czas nie było połowy popcornu. Dostaliśmy miejsce na środku więc było wygodnie i spokojnie mogliśmy oglądać film. On mnie szybko znudził więc ziewnąłem i przeciągnąłem się obejmując Rydel, a ona wtuliła się we mnie. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... nagle coś za wibrowało w kieszeni Delly. Dostała sms'a...- Przepraszam muszę zadzwonić. - Wyszła na chwilę z sali wystukując jakiś numer. Nie było jej 10 minut. - Sory musiałam zahaczyć o toaletę. - Uśmiechnęła się i wróciliśmy do oglądania filmu.
- Właściwie co to był za sms?
- Od Rikera, martwi się o mnie i kazał zadzwonić.
- Aha. Dobra. - Uśmiechnąłem się do niej i dalej zasypiałem na tym jakże nudnym seansie... nigdy nie kręciły mnie romansidła. Wreszcie nadeszła scena pocałunku, uśmiechnąłem się tylko i zbliżyłem się, aby zrobić to co robili na ekranie, ale ona w pewnym momencie odsunęła się.
- Przepraszam... ja... ja nie mogę... - Wstała i wyszła z sali, chciałem ją zatrzymać, ale na marne. Wyszedłem więc za nią.
- Delly! Co się stało? - Wołałem, ale ona mnie nie słuchała i pobiegła przed siebie nie chciałem jej teraz męczyć i wiedziałem, że prędzej czy później wróci do hotelu więc ruszyłem właśnie w tym kierunku. Po 20 minutach byłem z powrotem w domu.
- Ell! A gdzie Rydel!? - Uniósł się Riker.
- A gdzie Rocky?
- U siebie, smsuje z Ashley... ale nie o to Cię pytałem!
- Nie wiem gdzie jest... chciała coś sobie sama przemyśleć. Wróci nie bój się.
- Zrobiłeś jej coś? - Zauważyłem jak powoli zaciska rękę.
- Nie. - Odparłem krótko i poklepałem go po ramieniu. Odszedłem do swojego pokoju... zdjąłem wszystko prócz bokserek i wskoczyłem do łóżka... byłem tak zmęczony, ale nie mogłem zasnąć... nagle w domu usłyszałem huk zamykanych drzwi, wyszedłem z pokoju i zobaczyłem blondyna, który miał pokój naprzeciw mnie. Spojrzał na mnie, a ja na niego i podeszliśmy do drzwi... oboje byliśmy w samych bokserkach. W przedpokoju stała Rydel.
- Delly! - Ucieszył się Riker i mocno ją uściskał. - Czy ty wiesz, która jest godzina?
- Czy wy wiecie, że jesteście w samych bokserkach? - Zaśmiała się lekko. - Przecież nic mi nie jest braciszku nie bój się. - Zapewniła go. Podeszła do mnie jak gdyby nigdy nic i przytuliła mnie. - Przepraszam. - Szepnęła tylko i poszła do swojego pokoju.
- Ja nie wiem jak ty, ale jestem zmęczony. Do jutra. - Powiedziałem i wróciłem do siebie, to samo zrobił również najstarszy, bo usłyszałem jeszcze jak zamyka swoje drzwi.

Z perspektywy Rossa:
Obudziłem się około godziny 12... to dziś był ten dzień... nic złego się ze mną w nocy nie działo więc lekarze po wielu namowach zgodzili się mnie zwolnić tylko żebym przestał im truć. Mieli po mnie przyjść za godzinę więc już z niecierpliwością czekałem na moje kochane rodzeństwo i Ratliffa. Sprawdziłem tylko czy mam swoje "potrzebne" rzeczy... miałem kilka dawek narkotyków... zakupione na czarną godzinę jak ta. Tak bardzo chciałem z tym skończyć, ale ja... po prostu nie potrafiłem. Nie potrafię odmówić wstrzyknięcia dawki, bo serce mówiło "rzuć to w cholerę." Ale reszta ciała "daj kolejną..." ciężko jest przestać, ale ja wiem, że muszę więc skończę z tym jak tylko zużyję ostatnią... nikt nie może się o tym dowiedzieć. Schowałem więc to w bezpieczne miejsce, w takie, w którym nikt go nie znajdzie... wreszcie przyszła ta godzina... wszyscy przyjechali po mnie punktualnie o 13. Ucieszyłem się widząc Rydel, bo w końcu to na niej najbardziej mi zależało z rodziny... reszta wiadomo umiała się obronić. - No to co braciszku? - Rozmowę zaczął jak zwykle uśmiechnięty Rocky. - Trzeba będzie o Ciebie zadbać, bo pewnie zapuściłeś się w tym szpitalu.
- No... te kilka dni leżenia i nic nie robienia mnie zmęczyły. - Odparłem i również się uśmiechnąłem brunet podszedł do mnie i się przytulił... co było u niego dziwne.
- Mam nadzieję, że skończysz te wygłupy. - Powiedział do mnie szeptem. Delly to chyba uściskała mnie najmocniej ze wszystkich, Ell rzucił tylko krótkie "Hej" wiedział, że teraz lepiej żeby się do mnie nie odzywał i w sumie to dobrze... jeszcze do mnie nie dotarło jak ona może z nim chodzić. Mimo wszystko odpowiedziałem mu równie krótkim "Yo" i zapakowaliśmy się wszyscy do samochodu. Riker i Rocky siedzieli z przodu, a ja Rydel i Ratliff z tyłu... wreszcie zajechaliśmy do hotelu, weszliśmy do naszego miejsca zamieszkania. - DOM!! - Krzyknąłem uradowany, że tu jestem.
- Tylko na jakiś czas bracie... pamiętaj, że za 2 dni wyjeżdżamy. - Powiedział, oczywiście jutro wszyscy mieli koncert, a ja tylko mogłem obserwować ich z wygodnej kanapy... 10 koncertów na kanapie... to była dołująca myśl... ale nie dałem z Siebie zedrzeć jak zawsze obecnego uśmiechu, który witał u mnie ostatnio coraz częściej.
___________________
Ten rozdział prawie cały napisałam jak mi się "Król Lew" bufforował haha no wiecie noc... jutro buda, a ja rzucam sobie w myślach takie "A obejrzę sobie Króla Lwa..." no cóż trochę mi się ładował no to myślę "A co tam napiszę ten rozdział skoro mam pomysł" Hehe... no wiecie na plan wpadłam kilka dni temu, ale nie miałam coś ochoty pisać go, bo szkoła mnie zdołowała :* do nexta kochani nie wiem kiedy będzie, ale coś nasmaruję i opublikuję od razu :3