czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 15

Rozdział 15

Doszliśmy razem do 15 rozdziału, dziękuję wam kochani! Jestem na maxa fochnięta i będę zrzędzić przez ten tydzień, więc rada ode mnie: omijajcie mnie szerokim łukiem. Oto mój rozdział:

Z perspektywy Nicole:
- Ty przecież jesteś Rocky z R5. - Powiedziała.
- No tak jestem Rocky, a ty??
- Nicole. - Powiedziała, a chłopak się uśmiechnął.
- Nicole, może wynagrodzę ci to i zabiorę cię na lody??
- Taa, ale nie myśl nawet o podrywaniu. - Zarzuciła go morderczym wzrokiem. A ten tylko się uśmiechnął, był strasznie pewny siebie. Poszli do budki z lodami. Rocky wziął karmelowe, a Nicki truskawkowe. Ruszyli powoli do parku i odziwo brunet nie próbował nawet podrywać dziewczyny. - Idziesz jutro na nasz koncert?? - Uśmiechnął się.
- Taa, kumpel załatwił dwa bilety, chyba lubi was bardziej niż ja.
- No tak, Rydel zawsze tak działa na chłopaków, nie mają gustu. - Oboje wybuchli śmiechem, na jego wielkie nieszczęście jego siostra przechodziła właśnie obok, podeszła do kochanego braciszka i pacnęła go z całej sił w łeb. - Jeszcze raz coś takiego powiesz, a nie dożyjesz następnego koncertu. - Nicole ledwo wytrzymała żeby się nie zaśmiać. - Tak w ogóle witaj, jestem Rydel.
- Znam cię, Nicole. Miło mi. - Podała jej rękę, ona odwzajemniła gest.
- Uważaj, mój brat może być niebezpieczny. - Mrugnęła do niej i odeszła. Rocky słyszał wszystko. "- Cała Rydel. -" Pomyślał. Robiło się dość późno więc brunet postanowił odprowadzić Nicki do domu. Pożegnali się i dziewczyna wreszcie mogła skontaktować się z przyjacielem, okazało się, że on siedział już u niej. - Elliot?? Ile tu tak siedzisz??
- Na szczęście nie długo, darowałem sobie dziś skrót! - Patrzył na nią jakby chciał ją zabić. - Dzwoniłem do ciebie cały dzień, nie odbierasz!
- Faktycznie, 20 nieodebranych. Sory, ale jakiś gość zalał mi telefon sokiem i coś nie działa najlepiej.
- Daj mi to. - Wziął to i coś tam zrobił, po chwili telefon znów działał.
- Jesteś genialny! - Powiedziała z wielkimi oczami.
- Wiem. - Zaśmiali się. - Słuchaj jestem trochę zmęczony bo miałem męczący dzień, spotkamy się jutro??
- Jasne, o której??
- 10??
- To jesteśmy umówieni, a teraz znikaj, bo też jestem padnięta! - Rudzielec wyszedł, a Nicole obejrzała jeszccze jakiś film w ciągu którego zasnęła.

Z perspektywy Rossa:
Ross wstał z samego rana około godziny 7, co było do niego niepodobne. Leniwie się przeciągnął i poszedł na dół zjeść śniadanie, zrobił sobie tosty i nalał soku jabłkowego. Poszedł na kanapę i włączył cicho telewizję. - Nic ciekawego o tej porze nie leci. - Powiedział do siebie.
- Co się dziwisz jest 7 rano. - Chłopak skoczył jak oparzony słysząc za sobą głos siostry. - Wow, nie chciałam cię wystraszyć młody.
- Nie jestem aż taki młody... - Poszedł na górę się przebrać, potem znów zszedł chwycił kurtkę i wyszedł. Chciał się przejść, przemyśleć wszystko co się działo w ciągu ostatniego miesiąca... Nagle blondasek poczuł na swojej głowie krople spadającego deszczu, spojrzał w górę i kilka kropel wpadło mu do oka. Blondasek był około 30 minut drogi od domu, a było dość zimno nawet w kurtce. Ross szedł bez celu marznąc w deszczu. Była godzina 8, gdy doszedł do jakiegoś hotelu. - Dzień dobry, mogę tu przeczekać ten deszcz?? - Spytał ogarniając fryzurę.
- Ma pan szczęście, mamy 1 wolny pokój.
- Biorę. - Wziął kluczyki i udał się do pokoju, który mieścił się na 12 piętrze. - Muszę zadzwonić do Rydel, będzie się denerwować. - Wyciągnął komórkę i wykręcił numer do siostry. - Hej siostra! Ja nie wrócę pewnie do domu zanim deszcz nie minie.
- Zdążysz na koncert??
- Pewnie, znalazłem hotel niedaleko areny więc na pewno zdążę. - Rozłączyła się. Blondynowi nie zostało nic innego jak czekać. Na szczęście pokój, a właściwie apartament był wyposażony w wielki telewizor i konsolę do gier, oraz pełną szafę gier... Blondasek skakał z radości, aby przetestować wszystkie te gry... Więc wziął się do roboty...

Z perspektywy Elliota:
Rudzielec wstał o godzinie 9 i powoli się przebrał, zjadł śniadanie i umył się. Doprowadził się do ładu i składu o 9:30. Następnie wszedł na chwilę na komputer i włączył Steam'a i od razu wszedł do gry Counter Strike'a 1.6, wszedł na swój ulubiony serwer i zaczął grać... Nawet się nie obejrzał, a już musiał się zwijać. - Ja się zwijam panowie i panie, na razie! - Powiedział przez mikrofon i wyłączył kompa. Na dworzu ciągle padało więc założył bluzę z kapturem i kurtkę. Wyszedł z domu i od razu powędrował w stronę mieszkania Nicole. Po chwili był już przed drzwiami, zapukał więc. Dziewczyna otworzyła mu i też była gotowa na spotkanie, miała dość ciepłą kurtkę i też jakąś bluzę z kapturem. Wyszli więc razem... przechadzali się pierw po parku, a potem poszli do kina na horror pt. "The Ring", wersję amerykańską*, Nicole przez prawie cały film miała zamknięte oczy więc Elliot po seansie musiał jej tłumaczyć o co chodzi. - ...Najstraszniejszy moment to był ten, w którym Samara wychodziła z telewizora żeby...
- Dobra, daruj szczegóły... - Cały czas była roztrzęsiona. Spojrzała na zegarek była godzina 13:30 i deszcz przestał padać, wyszło słońce i zrobiło się cieplej. - Nigdy więcej... - Powiedziała tylko i szli sobie bez celu. Wtedy doszli do hotelu niedaleko areny, na której ma się odbyć koncert R5 i zauważyli nikogo innego jak... jak... Rossa wychodzącego z hotelu...

* - Straszniejsza wersja, zmienia się zakończenie głównie. [Widziałam tylko 1 wersję, zgadnijcie którą??]
_____________________
Tu już miałam skończone, ale chciałam coś dopisać... mimo to nie uda mi się :( Przepraszam was za to, że tak długo. :* Wybaczycie??

czwartek, 18 kwietnia 2013

Notka!!

No siema! To czas na kolejną notkę!! Mam ponad 1500 wyświetleń i za to wam ogromnie dziękuję. Jeszcze chcę prosić o coś: KOMENTARZE! Bardzo was proszę, codziennie mam 100 wejść około, a komenty po 7 ;( to mnie smuci gdyż to one zachęcają nie tylko mnie, ale i innych blogerów, więc bardzo was proszę o te komentarze. Was to nie kosztuje, ale mnie inspiruje do pisania rozdziałów! Proszę o więcej takich oznaków życia!

No ok kolejna notka! Wpadłam na geniastyczny pomysł! Założyłam bloga o... Werble...  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble  werble werble werble... opss sory werble mi się zacięły...  Austinie i Ally!! Prolog dodam jutro!! No to papatki bo brat mnie wywala od kompa :( 

Rozdział 14

Rozdział 14

Z perspektywy Laury:
Laura obudziła się o godzinie 11 w swoim łóżku. Wiedziała, że nie długo tu zostanie więc chciała spędzić ten czas z rodzicami, gdy nagle odezwał się telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się Ross. - Hej Ross co tam??
- Hej Laura! Super, tylko ciebie tu nie ma.
- Ale masz teraz lepsze możliwości, znów możesz podrywać dziewczyny jak za dawnych czasów. - Uśmiechnęła się.
- Tak, tak... A co ty już nie chcesz żebym wracał??
- Wiesz czasem jesteś uciążliwy, ale da się z tobą wytrzymać, jeśli chcesz to możesz wrócić nawet dziś!
- Już! Zakrętów nie wyrabiam! - Oboje się zaśmiali. - A tak na poważnie?? Jak u ciebie?? - Spytał z troską w głosie.
- Super. Rodzice wrócili wcześniej i chcę spędzić z nimi cały dzisiejszy dzień. W końcu za miesiąc wyjeżdżam. - Posmutniała trochę.
- Hej nie smutaj!!
- Co? Skąd ty to... - Przerwał jej.
- Po prostu cię znam! No to masz być szczęśliwa i wolna jak się zobaczymy w Miami!! - Rozłączył się, a dziewczyna wreszcie mogła iść do łazienki się ogarnąć, wyglądała jak upiór i to dosłownie, gdy się zobaczyła w lustrze aż odskoczyła. Uczesała się umyła i ubrała w czerwoną bluzkę na ramiączkach i dżinsy. Z dołu zaczął do niej dochodzić boski zapach naleśników... przyszła tam i zobaczyła, że rodzice faktycznie postanowili zrobić przysmak Rossa i Laury! To ją trochę zdołowało, ale minę odwróciła do góry nogami, gdy podano do stołu! - Mamo pyszne! - Zaczęła młodsza siostra wcinając naleśniki.
- Dziękuję córciu, stary przepis waszej babci! - Powiedziała Penny [Matka Laury, dam jej tak na imię.] - A właśnie, mamy dla was nowinę! Jedziemy dziś na cały dzień do babci! Jeśli oczywiście nie macie żadnych planów. - Dodała po chwili.
- Nie, zamierzałam ten dzień spędzić z tobą, wiesz, że za niecały miesiąc wyjeżdżam. - Powiedziała ucieszona brunetka.
- Ja też nic nie planowałam. - Rzekła tuż po swojej siostrze.
- Dobrze wiecie, że mieszka w Londynie więc podróż będzie długa, może zostaniemy od razu na tydzień??
- TAK! - Wyrwało się najmłodszej. - Emm... powiedziałam to na głos??
- Tak... - Zaśmiała się Ness. - Ja mogę zostać maksymalnie na 5 dni, za 6 dni muszę być na planie. Ehh to aktorstwo.
- Oczywiście, ale Laura zostaniesz z nami?? - Spytała dla pewności mama.
- A czy ten krzyk z radością w głosie nie stanowił dla was odpowiedzi?? - Wszyscy wybuchli śmiechem, śniadanie przebiegło w pogodnej atmosferze. - Kiedy wyjeżdżamy??
- A możemy... za 2 godziny?? Radzę się szybko spakować!! - Wszyscy na siebie spojrzeli i uświadomili sobie, że nie są spakowani. Pędem polecieli do swoich pokoi. Penny i Lester [Ojciec Laury.] Spakowali razem 6 walizek, Ness 4, a Laura "tylko" 5 + bagaż podręczny. - Hej córeczko, limit walizek to 6 na osobę, z tym bagażem podręcznym masz ich 7. - Laura odłożyła połowę małych walizeczek i cała czwórka ruszyła do samochodu. Po około 30 minutach byli na lotnisku. Brunetka zadzwoniła do Rossa. Odebrał. - Stało się coś?? - Powiedział z lekkim przerażeniem.
- No, ale coś dobrego!
- Hmm?? O co chodzi?
- Jadę do Londynu, do babci na tydzień!!
- Rany to wspaniale! A masz może krewnych w Polsce?? - Powiedział i oboje się zaczęli śmiać.
- Będziemy za około... Za ile będziemy?
- Za 5 godzin.
- Będziemy za 5 godzin. - Na twarzy obojga pojawił się uśmiech. Samolot chwilę potem przyleciał i zaczęła się odprawa. Przebiegła szybko i może z małym problemem, drobnymi w kieszeni. Zatrzymali ojca Laury i Vanessy bo wykrywacz metalu zapikał. Gdy już sprawdzili go to siostry i Penny wybuchli śmiechem, wkrótce i Lester się zaczął śmiać. Poszli do samolotu, najmłodsza siedziała obok mamy, a ta starsza z ojcem. Dziewczyny przegadały cały lot, a pozostała dwójka, albo czytała, albo bawiła się telefonami. - No córeczko, opowiadaj! Jak tam u ciebie?? Dawno nie rozmawiałyśmy!
- No cóż nic nowego, miałam przez miesiąc chłopaka, potem musieliśmy zerwać bo wyjechał w trasę koncertową.
- Domyślam się, że to Ross. - Powiedziała z uśmiechem.
- Taak. Ale teraz jesteśmy przyjaciółmi. - Sama chciała to sobie wmówić.
- A coś jeszcze się działo??
- Napisałam dla R5 piosenkę, bo Riker i Rocky mieli blokadę. Wczoraj spędziłam cały dzień z Michelem i Violettą.
- To nie nudziłaś się widzę! - Na twarzy Laury zagościła mina przerażenia, zapomniała powiedzieć przyjaciołom, że wyjeżdża na tydzień, od razu do nich zadzwoniła.
- Michel! Słuchaj, moi rodzice wczoraj wrócili i jedziemy do... babci na tydzień. - Zawahała się czy powiedzieć, że to jest w Londynie.
- Jasne spoko, rozumiem nadrabiasz czas z rodzicami. - Rozłączył się. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Mogła wreszcie rozkoszować się wyjazdem, uwielbiała latać samolotem, albo jeździć pociągiem. To było no... fajne, nie umie tego określić w słowach. Rozmarzyła się, a po chwili zasnęła. Z głębokiego snu wyrwał ją kobiecy głos, była to Ness. - Laura! Dolecieliśmy! - Dziewczyna od razu wstała i wyszła z samolotu upewniając się, że wzięła wszystko co trzeba. Po 20 minutach odebraliśmy bagaże. Była godzina 18, więc już pewnie za późno żeby spotkać się z przyjaciółmi. - Macie wszystko??
- Tak! - Powiedzieli chórkiem Vanessa, Laura i Lester.
- To ruszamy! Dom babci jest niedaleko więc pójdziemy pieszo. - Faktycznie był niedaleko, 10 minut drogi i już są. Zadzwonili do drzwi, otworzyła je dość stara kobieta. - Penny! Córeczko! Lester Synku! Laura i Vanessa! Wszyscy jesteście! - Powiedziała uradowana kobieta.
- Witaj mamo! Jak dobrze cię widzieć! - Przytuliły się.
- Babcia! - Chórkiem powiedziały dziewczynki.
- Mamo. - Powiedział ojciec dziewczyn i też się przytulił. Wszyscy weszli do domu, był dość duży i pusty jak na taką staruszkę. Z góry wszyscy usłyszeli dreptanie, był to piesek! Husky, wyglądał na 2 lata. - Ile ma lat?? - Spytała Laura.
- 2,5 roku. Zastępuje mi Lucky'ego. - Kobieta posmutniała.
- Nie bądź smutna babciu, przecież jest chyba godnym następcą! - W tym momencie wszyscy równo ziewnęli.
- Chyba czas spać! - Po tych słowach pies skoczył na Laurę i przygwoździł ją do ziemi.
- Max! Zejdź z gościa. - Powiedziała z uśmiechem Diana [babcia]. Piesek posłusznie zszedł, a dziewczyny od razu się z nim zaprzyjaźniły, wkrótce wszyscy poszli do swoich pokoi, przebrali się i natychmiastowo zasnęli.

Z perspektywy Rossa:
- "Godzina 9, Laura wczoraj przyjechała, a ja już chcę się z nią zobaczyć?? Może mam lekką obsesję??" - Zaśmiał się myśląc sobie w łóżku. Wyszedł z niego i się przebrał w końcu. Ubrał białą koszulkę, a na to czarną skórzaną kurtkę na to dżinsy i wyszedł z pokoju. Riker pichcił śniadanko. - Siadaj bracie, zaraz nakładam do stołu! - Powiedział najstarszy podrzucając naleśnika, blondyn posłusznie usiadł. - Nie dość, że głupi to i wytresowany. - Wymamrotał pod nosem, na jego nieszczęście Rydel to usłyszała i przyłożyła mu w głowę, kiedy akurat miał złapać naleśnika, przez co wylądował na jego głowie, wszyscy wybuchnęli śmiechem. On tak się wkurzył, że wykipiał ze złości, Ross wziął tego naleśnika i go zjadł. - Mniam, powinieneś je tak częściej robić. - Zaśmiał się, zjadł na szybko te co były na stole i wyszedł. - Ja idę! Cześć! - Rzucił krótko i wyszedł, umówił się z Laurą w centrum więc i tam poszedł. Po chwili doszedł i zauważył swoją przyjaciółkę. Podszedł do niej i rzucił tylko krótkie - Cześć. - Co nie było w jego stylu.
- Wow, tylko to?? Nic więcej?? Żadnego "Hej Laura co tam??" Zawiodłam się na tobie. - Uśmiechnęli się. "- Stara dobra Laura." - Pomyślał. - Hej Laura co tam?? Nie widzieliśmy się chyba dwa dni! - Cała dwójka wybuchnęła śmiechem. - To gdzie idziemy??
- Myślałam żeby może się przejść, za dwa dni masz koncert, a ja nie chcę cię przemęczać.
- Nic nie będzie gorszego od moich braci, zaufaj mi. - Uśmiechnął się. Ostatnio coraz rzadziej to robi.
- Hmm to może park rozrywki??
- Super! A potem pójdziemy do kina??
- Okej! - Oboje ruszyli do parku rozrywki. Ross po drodze objął Laurę, może i zerwali, ale nie zerwali uczucia, którym siebie darzyli. Dziewczyna czuła się przy nim bezpiecznie, tak jakby mogła zrobić wszystko. Po chwili doszli i blondyn pierw zaproponował Roller Coaster'a, ale dziewczyna nie była tego pewna. No w końcu ją namówił. - Ta twoja mina szczeniaczka zabije nas kiedyś!
- Ale to kiedyś, dziś się będziemy bawić! - Powiedział. - 2 bilety na roller coaster.
- 20 dolarów. - Powiedziała kasjerka, kupili je. Kolejka nie była długa i wreszcie nadeszła ich kolej. Brunetka ciągle nie była przekonana, ale blondasek dodał jej otuchy i objął ramieniem, poczuła to co w drodze do parku, bezpiecznie i dobrze. W końcu ruszyli, dziewczyna wtuliła się w chłopaka i zamknęła oczy. - Nie bój się, nie jest tak straaaaaaaaaaa!!... - Nie skończył bo zaczął krzyczeć, kolejka właśnie jechała w dół. Laura się tak wystraszyła, że otworzyła te oczy i zobaczyła Rossa z uśmiechem, który krzyczał jak opętany. - Nie myśl o tym żeby to powtarzać. - Uśmiechnęła się uroczo. Kolejka się zatrzymała, przyjaciele wyszli, brunetka ledwo co stała na ziemi. - No i co?? Żyjesz! - Powiedział chcąc rozluźnić atmosferę, ale dziewczyna złowrogo na niego spojrzała i ten dał już sobie spokój. - To teraz do kina?? Na co??
- Paranormal Activity 3?? - Rzucił blondasek.
- Chyba cię pogięło!!
- Nie bój się, jakby co te ramiona cię ochronią.
- No dobra, ale to ostatnia przygoda na dziś, nie wiem jak będę po tym spać. Oboje ruszyli do kina, znaleźli się tam po 10 minutach.
- Paranormal Activity 3 grają za 10 minut, dwa bilety kosztują 30 dolarów.
- Biorę. - Wziął bilety i poszli kupić popcorn i colę. Chwile po tym poszli do sali kinowej. Mieli miejsca w środkowym rzędzie co nie przeszkadzało im. Po 10 minutach czekania i 5 minutach reklam wreszcie się zaczęło. Laura przez większość filmu była wtulona w blondaska. Po około 2.5 godzinach wreszcie film się skończył. Była godzina 20 i Ross odprowadził Laurę do domu. Na pożegnanie tylko się przytulili co widać nie pasowało chłopakowi, chciał ją pocałować ale ona mu przerwała. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- A może chociaż w policzek?? - Zrobił minę proszącego szczeniaczka, a ta dała mu całusa w policzek i weszła do domu. Wszyscy już spali to i ona bezszelestnie położyła się do łóżka.

Z perspektywy Nicole:
Dziewczyna wstała o 10. Jutro miała iść na koncert z kumplem więc wstała, ubrała się i poszła na zakupy. - Hej Elliot spotkamy się w centrum handlowym?? - Wysłała wiadomość do kumpla, ten odpisał.
- OK, ale nie przesadzaj z zakupami! - Po chwili oboje się zobaczyli. - Gdzie idziemy??
- Miałam nadzieję na zwiedzenie kilku sklepów. - Rudzielec ruszył za przyjaciółką. Łącznie zwiedzili już 10 sklepów, a Nicole miała 5 toreb z ciuchami. - Przesadzasz! Możemy już iść??
- No okej, ale kupiłam też coś dla ciebie, 2 torba od lewej. - Elliot spojrzał do swojej torby, wziął ją i zniknął żeby Nicole nie wyciągnęła go do kolejnych sklepów. Dziewczyna uśmiechnęła się, pokiwała głową, wzięła torby i wróciła do domu. Wróciła i była godzina 12, postanowiła odłożyć torby i się przejść. Szła sobie ulicami Londynu. Po drodze zauważyła budkę z napojami więc kupiła sobie sok. Pijąc go powoli szła zamyślona i nie patrzyła na drogę. Nagle poczuła, że z kimś się zderzyła, cały sok wylał się na jej bluzkę, okazało się, że był to wysoki brunet o brązowych oczach. - Rany, sory. Zamyśliłem się! - Przepraszał chłopak.
- Nic się nie stało. - Blondynka spojrzała na niego. - Czekaj ja Cię skądś znam! Ty jesteś...

No co, muszę jakoś was trzymać w niepewności. Wiem nie lubicie tego, ale coś muszę zrobić takiego nie miłego. Jutro może się pojawi, a jak nie to w niedziele bo sobotę mam zajętą.

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 13

Rozdział 13

W tym rozdziale dodam nową bohaterkę, Wika chciała być na blogu no to jest... przejedzie się na tym Muahaha :D
Z perspektywy Nicole:
Była sobota więc wolne od szkoły. Za 20 minut miała spotkać się z Eliotem, więc ubrała się i zjadła śniadanie. Dzwonek do drzwi rozległ się na cały dom... Otworzyła mama Nicoli, Rose. - Witaj młodzieńcze, ty pewnie do Nicoli. - Powiedziała widząc rudzielca trochę zasapanego, wpuściła go, a dziewczyna zeszła na dół. To co zobaczyła nie mało ją zdziwiło. - Emm... musisz znaleźć inny skrót. - Powiedział Elliot ogarniając się, był cały w liściach i ziemii.
- Czemu?? Ten przez park jest dobry - Zachichotała blondynka.
- Tak?? Najpierw zaczęły mnie gonić wściekłe wiewiórki, potem rypłem się o drzewo, a na koniec skompromitowałem się przy super lasce... - Powiedział rozzłoszczony.
- Haha, rozwalasz mnie człowieku. - Rzuciła i wzięła kurtkę. - Będę wieczorem! - Wyszli oboje. Jak zwykle w sobote szli do kina na komdie.
- Co obejrzymy dziś?? - Spytała dziewczyna.
- Hmm... może... Straszny Film 5?? Podobno występuje w nim Ashley Tisdale! - Powiedział rudy.
- Super! Możemy iść. - Po tych słowach stali przed kinem, weszli i kupili 2 bilety na Straszny Film 5. Miejsca mieli w ostatnim rzędzie co osobiście im pasowało. Momentami film był straszny, ale potem obracali to w żart więc głównie był śmieszny. Po filmie wszyscy opuścili salę, razem z naszymi bohaterami. Ci pospacerowali jeszcze trochę po ulicach Londynu. Ciszę przerwał rudzielec. - Hej słyszałaś o tym zespole R5??
- No tak... coś tam słyszałam, za tydzień mają tu koncert.
- Lubisz ich??
- Nie jestem jakąś mega fanką, ale są nieźli.
- To dobrze bo... załatwiłem 2 bilety na ich koncert w 1 rzędzie!!
- Juhu! - Powiedziała z "entuzjazjmem".
- No weź nie marudź, pójdziemy razem?? Jako kumple! - Zaczął się bronić. ^^
- No okej... - Rzuciła obojętnie... Do domów wrócili po 18. Elliot trochę jeszcze posiedział u Nicole i wrócił do domu, nic się specjalnego nie stało...

Z perspektywy Rossa:
Do koncertu została 1 godzina, zespół przygotowywał się... rozkładali sprzęt, podłączali mikrofony itd. Około 30 minut przed koncertem rozdawali autografy pojedyńczym fanom i wreszcie nadszedł ten czas... za 5 minut miał się rozpocząć, fani już nie mogli się doczekać!! Laura stała za kulisami i obserwowała z uśmiechem, zaczęli od czegoś łatwego jak "Creazy 4 U", potem "Falling For You", następnie "I Want You Bad", potem "Love Me" i "Here Comes Forever", "Cali Girls", "Marry You", "Ready Set Rock" i oczywiście "Loud". Po występie rozdawali autografy. - Wiecie co najbardziej lubię w koncertach?? - Spytał Ross rozdając jednej fance autograf.
- Że możesz śpiewać?? - Powiedział Rocky
- Nie, to, że mogę śpiewać... czekaj powiedziałeś, że dlatego, że mogę śpiewać?? A no tak... o to chodziło. - Od razu po tych słowach podpisali kilka plakatów, płyt, zdjęć, poprzytulali fanki, porobili zdjęcia. Ross po tym poszedł do Laury. - To co... czas się żegnać??
- Tak, ale nie na zawsze, za miesiąc się zobaczymy. - Powiedziała Laura, sama chciała wierzyć w te słowa. Blondyn zaczął się do niej zbliżać żeby ją pocałować wtem wparowała jakaś dziewczyna... Blondasek momentalnie odskoczył od dziewczyny. - Hej Ross! Jestem Victoria! Fanka, mogę prosić o autograf?? - Spytała na jednym tchu z wielkimi oczami.
- Jasne. - Powiedział z uśmiechem i podpisał jej płytę. Ona zemdlała.
- Ja się nią zajmę, wy skończcie. - Rzucił Rocky i wziął ją gdzieś od naszych gołąbeczków.
- To na czym skończyliśmy?? - Kontynuował blondyn i właśnie mieli się pocałować, gdy wpadła Rydel.
- Ross!... Ups... przeszkadzam??
- Cholera! - Krzyknął już wkurzony. - Niee, wcale. - Powiedział sarkastycznie, a siostra ich opuściła. Chłopakowi tym razem udało się pocałować dziewczynę i wreszcie się uśmiechnął. Spokojnie, jednak z żalem opuścił arenę i poszedł do samolotu, w końcu trasę zaczynali od Europy! - Najpierw??
- Londyn, ale mamy na to 5 dni! - Powiedział z entuzjazmem Rocky. Riker siedział w samolocie obok Cassidy i gadał z nią, Ellington sprawdzał coś na komórce siedząc obok Rydel, a Rocky wydzwaniał co chwilę... to prywatny odrzutowiec, tu nie ma zasad. Wylądowali około godziny 3 nad ranem, nie ukrywając zmęczenia od razu z lotniska pojechali do hotelu. RyRy odebrał klucze do pokoji, Ross, Riker i Rocky mieli jeden, Ryland i Ratliff mieli drugi, a Rydel osobno. - Dobra rozpakujcie się i spać! Mamy za 4 dni koncert, więc nawet nie myślcie o przerzucaniu się na nocki! - Powiedział menager i ruszył razem z kumplem do swojego tymczasowego lokum.

Z perspektywy Laury:
Laura jakiś czas temu wylądowała z powrotem w LA, nie będzie tu tak samo bez Rossa, ale jakoś musiała dać sobie radę. Starała się codziennie robić to co zwykle, ale jednak nie było już tak dobrze. Przypomniało jej się, że dawno nie widziała się z Violettą, wiedziała tylko, że się wyprowadziła. - Michel pewnie wie gdzie jest. - Od razu ruszyła do chłopaka, po dziesięciu minutach była na miejscu. Zadzwoniła do drzwi, otworzył je chłopak. - Hej! - Powiedziała pogodnie.
- Hej. - Ten już niezbyt.
- Wiesz może gdzie teraz mieszka Violetta??
- Kilka mieszkań stąd, pokażę ci. - Powiedział i zaraz po tym rzucił krótkie: "Wychodzę". Po kilku minutach byli przy domu dziewczyny. Michel zadzwonił do drzwi i otworzyła je czerwonowłosa. - Hej! Michel, Laura! Dawno was nie widziałam!
- Mogłabym powiedzieć to samo.
- Byłaś zbyt zajęta swoim chłoptasiem...
- Teraz będę mieć dla was więcej czasu... Ross.. wyjechał. - Brunetka od razu posmutniała, chociaż u chłopaka zawitał lekki uśmieszek.
- Ojeju tak mi przykro, chodź się przytul. - Powiedziała przyjaciółka.
- Hehe spokojnie, to nie koniec świata. - Posłała przyjaciołom sztuczny uśmiech. - To co robimy?? Może przejdziemy się do parku rozrywki??
- Super pomysł! - Powiedziała Violetta.
- Okej! - Rzekł Michel i cała trójka ruszyła do parku. Droga nie była krótka bo trwała pół godziny, ale warta była przebycia, park rozrywki był super, było tu wiele atrakcji, dziewczyny od razu poszły do domu strachu. Nie był straszny, może oprócz złośliwego Michela, który co chwile je straszył. Potem poszli na diabelski młyn. Widoki mieli piękne. Pomijając, że była 23 trójka amigos bawiła się świetnie, wtem Laura spojrzała na zegarek. - Boże jak już późno!! Muszę lecieć! Papa - Prawie natychmiast zwiała, zamówiła taksówkę i po chwili była u siebie. Zapłaciła + napiwek i weszła do domu. W domu byli rodzice i siostra, siedzieli przy telewizorze i oglądali telewizję. - A wy nie w pracy??
- A ty jeszcze nie śpisz?? - Spytał ojciec.
- Wiecie co?? Nie było pytania... Ale co wy tu robicie mieliście wrócić za dwa tygodnie!!
- No tak... wróciliśmy wcześniej bo chcieliśmy spędzić z wami trochę czasu. Chodź tu, oglądamy Paranormal Activity 2! - Powiedziała matka Laury i Vanessy. Dziewczyna przysiadła się do oglądania, ale w środku filmu zasnęła... była wyczerpana po zabawie z przyjaciółmi.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 12

Nooo to siema... główkuję nad tym rozdziałem trochę i nic nie mogę wymyśleć... w nocy wszystkie pomysły mi uciekają... Ehh no, ale coś wymyślę. Kurde znowu przerwa, myślałam, że napiszę to szybciej, ale coś czasu mi nie starczyło!! SOOORKI WIELKIE :P

Rozdział 12

Z perspektywy Rikera:
Ciepłe popołudnie słońce zachodziło, wiał lekki wietrzyk, ogólnie było dość ciepło. Blondyn codziennie spotykał się z Cassidy i świetnie się oboje dogadywali, niby cudowna para. Szli właśnie brzegiem morza gadając o muzyce i innych rzeczach. Zobaczyli dość wysoką wydmę i tam się udali. Usiedli na niej i obserwowali zachód słońca. Blondynka oparła głowę o ramię chłopaka, a ten poczuł się jak w niebie, nagle tą chwilę przerwały wibracje... ehh to był jego telefon. [BEZ SKOJARZEŃ!] Dzwonił Rocky, jego brat... - No czego chcesz?? - Spytał obojętnie.
- Ej radziłbym Ci już wracać, mamy próbę?? Pamiętasz nadrabiamy wczoraj.
- Zaraz będę. - Rozłączył się. - Cassidy słuchaj muszę już iść, bracia na mnie czekają, spotkamy się jutro?
- Pewnie. - Uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek, a ten powoli ruszył w stronę domu. Po 15 minutach był na miejscu. Usłyszał, że próba już się zaczęła więc od razu poszedł do garażu. Zespół właśnie grał "Here Comes Forever".
- Wreszcie jesteś! - Rzucił dosyć zły Rocky.
- Nie czepiaj się, co teraz gramy?? - Spytał i wziął gitarę.
- Właśnie mieliśmy zamiar zagrać "Creazy 4 U". - Po chwili zaczęli, próba trwała jeszcze około dwóch godzin. Po tym czasie zmęczeni chłopacy i Rydel poszli do pokojów i prawie od razu zasnęli. Następnego dnia Riker wstał dość późno bo po 12. Ale był wykończony, cały dzień z dziewczyną, a potem próba... Pozbierał się zjadł parę tostów i wyszedł z domu wykręcając numer do Cassidy, odebrała. - Hej, spotkamy się?? - Spytał.
- Jasne gdzie i za ile?? - Powiedziała.
- Za 10 minut w parku. - Rozłączył się i ruszył do parku... po 15 minutach Cassidy zjawiła się.
- Sorki za spóźnienie, małe problemy techniczne. - Uśmiechnęła się. - Suszarka mi się rozwaliła, musiałam znaleźć zapasową... - Zaśmiała się cicho, Riker również.
- Słuchaj jest sprawa. Za niecały miesiąc mamy koncert w Miami...
- I??
- Nie dałaś mi skończyć... potem jedziemy w trasę koncertową i mam małe pytanie... wiem, że krótko się znamy, ale czuję się jakbyśmy znali się od zawsze. Pojedziesz razem z nami?? - Spytał z nadzieją w oczach.
- No wiesz... - Początek nie zapowiada się najlepiej :P - Tak! - Powiedziała tuląc blondyna. On był chyba w 7 niebie... cieszył się wielce. Dzień spędzili ciekawie aczkolwiek nie zdradzę wam jak... chodzili po parku, jedli lody itd. Była godzina 20, Riker odprowadził blondynkę do domu i sam już poszedł, cały dzień chodził z bananem na buźce. Bez słowa wszedł do domu i poszedł spać, nawet nie raczył iść na próbę.

Miesiąc później
Z perspektywy Laury:
Za 6 godzin miał się rozpocząć koncert R5, jak na zawołanie właśnie zapukał do drzwi brunetki... - Gotowa?? - Spytał Ross.
- Nie. - Odpowiedziała lekko zdziwiona.
- To super bo chciałbym obejrzeć jeszcze jakiś film... - Uśmiechnął się, dziewczyna przewróciła oczami i  zaprosiła go do domu, a sama poszła się uszykować. Na koncert leciała z nimi więc razem wychodzili. To był ostatni dzień, który mogła spędzić z przyjaciółmi. - Dobra, chyba czas na nas nie?? - Powiedział blondyn około godziny 12:30 [5 godzin do koncertu]. - Za 30 minut mamy samolot! - Rzucił spokojnie i już wyszedł, powoli szedł do domu. Laura po chwili go dogoniła. - GDZIE WYŚCIE BYLI! - Powiedział zdenerwowany RyRy... Na lotnisko dojechali w 20 minut, samolot miał odlecieć za 40... Mieli trochę czasu żeby się zabawić. Laura z Rossem poszli do jakiejść restauracji pogadać, dziewczyna zamówiła colę, a chłopak nic. - Czy w trasie macie zaplanowany koncert w NY?? - Spytała.
- Taa... dopiero za miesiąc. - Powiedział smutny, że muszą się rozstać.
- A wylatujecie poza Amerykę??
- Noo... Lecimy do Europy jeszcze. Mamy koncerty w Anglii, Polsce, Grecji, Rosji i kilku innych państwach.
- Ross słuchaj... chodzi o to, że musimy zerwać. - Powiedziała patrząc w stolik.
- CO?? Nie dość już przykrości??
- Słuchaj, chodzi o to, że rozdzielamy się na miesiąc, a potem na rok. Znajdziemy sobie kogoś innego i potem będziemy mieli wyrzuty... Przyjaźń??
- Przy... przyjaźń. - Rzucił i wyszedł, nie mógł się pogodzić z tym, że opuszcza osobę, którą kocha... Co było po nim widać, brunetka też nie była szczęśliwa. Zapłaciła za swoją colę i wyszła. Zostało 20 minut do odlotu samolotu, trwała już odprawa i razem z resztą zespołu weszli do samolotu. Siedzieli tak: Riker, Rocky, Ell i Laura, Rydel, Ross. Ryland siedział gdzieś dalej... W samolocie siostra Rossa widziała, że dręczy go coś. - Coś się stało?? - Spytała smutną dwójkę.
- Nic... - Rzekł sucho i zamknął oczy.
- To może ty Laura powiesz mi co się stało??
- Nic takiego... po prostu nie jadę z wami w trasę i jadę do Nowego Jorku... - Rydel zamurowało.
- Hmh... dlatego taka napięta atmosfera między wami... ale chyba nie?? - Spytała.
- Nie było innego wyjścia. - Po tych słowach nie odpowiadała na żadne pytanie. Blondyn spokojnie zasnął.

Z perspektywy Sary:
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! - Krzyczała na cały wieeeelki budynek szkolny dziewczyna. Na korytarz wybiegła dyrektorka myśląc, że psychopata się tu włamał, a to była tylko Sarah...
- Dziecko! Lekcje są wracaj do klasy!! - Krzyknęła i wróciła do swojego gabinetu. Jednak ona nie wykonała polecenia tylko zadzwoniła do mamy. - MAMO! Za tydzień R5 mają koncert w Londynie! Mogę iść?? Mogę, mogę, mogę, mogę?? - Pytała wkurzająco.
- Tak, tylko przestań błagam!! - Rzuciła i rozłączyła się. Dziewczyna od razu zadzwoniła do Hanny. - Hej słuchaj! Mama pozwoliła mi iść na ich koncert!
- To super! Gdzie się spotykamy! Mam już 2 bilety!! Aaaaaaa! - Krzyczały obie do słchawek. - Dobra, ale w co się ubierzemy?? - Zaczęły się przejmować. - Za 2 minuty w centrum!
- Hej, ale mamy lekcje zapomniałaś??
- No i?? Olej lekcje, na przerwie się zmyjemy.- Powiedziała szeptem i  rozłączyła się, Sarah i wyszła z domu biegnąc. Po chwili była już w centrum i od razu zauważyła przyjaciółkę. - Heej! - Powiedziały na raz. Po tych słowach obie zaczęły łazić po sklepach. Zajęło im to 3 godziny, z każdego sklepu wychodziły z 2 dodatkowymi torbami... Łaziły i łaziły... aż się sklepy skończyły... toreb miały około 20. Wreszcie poszły do domu Sary mierzyć ciuchy... Booże ile czasu na tym spędziły... połowę dnia, w końcu wiedziały w czym pójdą na koncert... Hannah wyszła z domu koleżanki i poszła do siebie ze swoją częścią toreb. Sarah spędziła resztę nocy na mierzeniu ciuchów... Następnego dnia... nawet nie zauważyła kiedy zrobiło się jasno, położyła się na łóżku, a matka właśnie miała ją budzić do szkoły. - Córciu, wstawaj!! - Krzyknęła przez drzwi pukając. Sarah leniwie przetarła oczy i zasnęła znów. Po 5 minutach usłyszała te same słowa, ale poczuła jeszcze jak ktoś ją szturcha, to była oczywiście jej matka... - Jeśli za 5 minut nie wstaniesz obleję Cię wodą! - Powiedziała.
- I tak tego nie zrobi. - Mruknęła. Po 5 minutach wreszcie zasnęłą i tu nagle HLUP! Oberwała wiadrem zimnej wody. - Wstawaj!! - Wrzasnęłą zdejmując z niej kołdrę, cała się trzęsła, ale wstała, wzięła jakieś ciuchy i zrobiła coś z sobą, nie było widać worów pod oczami, chociaż zmęczona była potwornie. Leniwie zjadła bułkę i wyszła do szkoły, po drodzę spotkała Hannę, ledwo żywa szła dalej. - Hej! Sarah! - Powiedziała jej przyjaciółka, a ta odskoczyła. - Hmh??
- Uff.. żyjesz. - Powiedziała z uśmiechem.
- Uspokój się, całą noc mierzyłam ciuchy, wyśpię się na lekcjach, ale musisz mnie kryć.
- Jasne, czego się nie robi dla przyjaciółki! - Doszły właśnie do szkoły...

Łuhuhu, resztę opiszę wam w następnym rozdziale i jeszcze raz sorki za tą przerwę... jakoś zawsze o tym zapominałam!! :PP

niedziela, 7 kwietnia 2013

O ty kurde!!

Taaa... wiem zdziebko dziwny tytuł, ale jest... niedziela rano i surfując po necie zauważyłam artykuł o filmie Austin i Ally... połowa z was pewnie nie jara się tym tak jak ja, albo uważa że to fikcja, lub wgl o tym nie słyszeliście, ale tu mam trailer filmu... awww Słooodko, zwłaszcza na końcu ;]

[PS. sory, że w formie linku, film nie chciał się coś wgrać :D]

Jak myślicie?? Naprawdę robią film, czy to tylko dzieciaką się nudzi?? Komentujcie

To ja skomentuje tu: Według mnie, mojego serca i umysłu sądzę, że żadne dziecko tak profesjonalnie nie potrafiłoby zrobić czegoś takiego... urywki koncertów, urywki z serialu, jeszcze w takiej jakości... ahh i ten koniec. Według mnie oni coś tam knują... Ten Disney mnie wkurza z tym, że karze tyle na siebie czekać!! Słyszałam plotki o filmie, nawet gadałam o tym ze znajomą itd. ale nie sądziłam, że to prawda... Jaram się jak dziewczynka z podstawówki, która umówiła się z chłopakiem, który się jej podoba haha :D.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 11

Rozdział 11

A co mi tam napiszę rozdział nudzi mi się :D Teraz muszę coś wymyślić, bo mam plan, ale to na dalsze rozdziały...

Z perspektywy Rydel:
Dobra naporządniejsza z nich wstała najwcześniej, bo o 8. Od razu otworzyła laptopa i połączyła się z rodzicami.
- Hej kotuś, co tam u was?? - Powiedziała jej matka.
- Dobrze, jest sprawa. Chodzi o trasę koncertową...
- Coś się stało??
- Chodzi o to, że ona będzie trwać około 3 miesiące nie??
- No...
- Ale jest sprawa... Ross... no jak wam to powiedzieć, zakochał się...
- ROSS SIĘ ZAKOCHAŁ?? W KIM?? - Powiedzieli rodzice chórkiem.
- To teraz jest nie istotne. Chodzi, o to, że on nie chciałby rozstawać się ze swoją dziewczyną na tyle czasu... rozumiecie o co chodzi??
- Oczywiście, ile miejsc potrzebujecie??
- 2.
- Czemu 2?? Nasz blondasek ma dwie dziewczyny??
- Niee, nie! Co wy! Nie dopuściłabym do tego... taa jeszcze jedna osoba z nas oszalała z miłości...
- Ty?? - Znów chórek.
- Taaa... jeszcze czego! Chodzi mi o Rikera... ops nie mówcie mu, że wiecie... Moglibyście nie jechać na tą trasę?? Proszę...
- Oczywiście córciu, wszystko dla naszych blondynków hehe.. - Zaśmiał się ojciec. - Powiedz im dobrą nowinę! - Rozłączyli się, Rydel pobiegła do pokoju Rossa, powiedziała, że za 5 minut zebranie, zrobiła tak w pokoju każdego, który jeszcze spał... no czyli wszyscy prócz Ryland. 
5 minut później.
Wszyscy zebrali się w salonie. - Mam dobrą nowinę!! - Zaczęła.
- Po waszym koncercie w Miami jedziemy w trasę koncertową!! - Dokończył RyRy
- CO?!? - Krzyknęli wszyscy. Rocky i Ell przybili sobie piątki, ale blondyni widocznie nie byli zbyt szczęśliwi.
- Dodatkowo, mamy dwa miejsca wolne!! - Dodała po chwili blondynka.
- Tak! - Powiedzieli cicho bracia, którzy od razu się rozchmurzyli...
- Dobra, idziemy to uczcić??
- Może później, muszę wyjść. - Powiedzieli chórkiem Ross i Riker i oboje wyszli.
- Zakochani... - Rzucił Rocky i poszedł oglądać TV.

Z perspektywy Rossa:
" Spotkajmy się za 10 minut przy fontannie." - Wyślij! - Wysłał sms'a do swojej dziewczyny. Poszedł do sklepu z kwiatami i kupił jedną czerwoną różę. Po chwili był już przy miejscu spotkania. Laura czekała tam siedząc na ramie od fontanny. - Laura! - Powiedział chowając różę za plecy.
- Ross chciałeś mnie zobaczyć?? - Spytała.
- Taa... to dla ciebie - Rzekł i dał jej kwiat.
- Ojj... jesteś słodki... przesłodzisz mnie kiedyś. - Uśmiechnęła się.
- Wiem, ale ja inaczej nie potrafię. Słuchaj chciałem pogadać. Za miesiąc mamy ten koncert nie?? Chodzi o to, że po koncercie ruszamy w trasę koncertową!!
- Ross to super!! Cieszę się! - Przytuliła blondyna.
- Taak, a będzie lepiej, mamy 2 dodatkowe miejsca i możesz pojechać z nami!! - Powiedział uradowany.
- Naprawdę?? To świetnie!! - Znów przytulili się oboje, Laura nie była naprawdę szczęśliwa. Coś ją cisnęło, ale co?? Haha powiem wam, może później. Jestem zua wiem to ;PP, ale trzeba przyznać umiem trzymać w napięciu!! Teraz czas na tego starszego.

Z perspektywy Rikera:
Piękna słoneczna pogoda, bezchmurne niebo, wieje chłodny, lecz nieśmiały wiaterek z północy na południe... dobra dosyć szczegółów. Riker umówił się z Cassidy w parku. Po 10 minutach spotkali się. - Chciałeś pogadać?? - Zaczęłą dziewczyna.
- Taaa... może się przejdziemy?? Opowiesz mi coś o sobie? - Powiedział wstając z ławki, na której siedzieli.
- Pewnie! - Wstała i oboje wolno przechadzali się po parku rozmawiając... Ahh niby śliczna z nich para, dopasowani, oboje lubili muzykę i niebieski kolor... dobra bo przesłodzę was... i samą siebię zresztą też... za dużo Austina i Ally :D. Dobra chodzili po parku do godziny 17, potem poszli na lody... Mmm..... szkoda, że u mnie ciągle śnieg, ale nie o mnie tu... zjedli je ciągle gadając i w ciągu 10 godzin znali się na wylot. Spędzili ze sobą udany dzień. - Dzięki za miły dzień, spotkamy się jutro??
- Pewnie. - Po tych słowach musieli wracać. Riker odprowadził Cassidy, ona na pożegnanie pocałowała go w policzek. Chwilę później był już w domu. 

Taka krótka perspektywa Laury będzie wyjaśnie wam o co chodzi.

Z perspektywy Laury:
Dziewczyna wróciła do domu po spotkaniu z Rossem i wąchała pięknie pachnącą różę, w jej ulubionym kolorze. Otworzyła zeszyt i zapisała w nim coś "Dziś spotkałam się z Rossem obok fontanny, dał mi przepiękną czerwoną różę, którą już wstawiłam do wazonu. Powiedział mi też, że pojadę z nim w trasę koncertową... Jednak nie wiem jak mu przekazać złą wiadomość." Zamknęła zeszyt i pogrążyła się w myślach, nie chciała go zranić, nie mogła z nim jechać, ale on wtedy mógłby znaleźć sobie inną dziewczynę. Ona innego chłopaka, ich związek by się rozpadł... a przyjaźń pewnie by nie przetrwała... Zapomnieli by o sobie. Rozdzielili się i tyle było by o nich wiadomo. Postanowiła powiedzieć chłopakowi, że nie może jechać. Wysłała do niego Sms'a, aby przyszedł do niej. Był u brunetki po 5 minutach, stał zasapany w drzwiach. - Wejdź, muszę Ci coś powiedzieć. - Zaczęła nieciekawie.
- Hmh?? Ten sms mnie przestraszył... Coś się stało?? - Spytał zdenerwowany, a Laura posmutniała. - Hej, Lauruś, co jest??
- Ehh, no bo chodzi o to, że.... - Wtem do dziewczyny zadzwonił telefon... była to Vanessa. Odebrała.
- Hej! Jesteś w domu??
- No, przeszkadzasz!
- Nie bulwersuj się, jest ten twój chłoptaś z tobą??
- On ma imię!
- Jak mu tam... Ross... jest??
- Noo, a co?? PS nie podwieziemy Cię nigdzie!
- Ehhh... za 5 minut mam być na planie błagam Cię sis!
- Nie! Rozmawiamy!
- Proooooooooooooszę! Wyobraź sobię proszącą minę Rossa..
- No nie... zaraz będziemy. - Rozłączyła się rozzłoszczona.
- Co jest?? - Rzucił blondyn obejmując dziewczynę.
- Ness, znów się spóźniła!
- Może pojadę ją zawieźć, a ty poczekaj tu??
- No dobrze, ale się pospiesz!!
 No dobra nie przeciągam, faktycznie się pospieszył po 10 minutach był z powrotem.
- Wróciłem! Tęskniłaś??
- Nie... - Rzuciła z uśmiechem.
- No weź... Chciałaś mi coś powiedzieć??
- No tak, ja nie mogę z tobą jechać w trasę... - Powiedziała szybko.
- CO?? Czemu! - Zdziwił się chłopak.
- Bo... dostałam się do świetnej szkoły muzycznej, Muzyczny Uniwersytet W Nowym Jorku...
- Nowym Jorku?? Czyli, że co?? Wyjeżdżasz?? - Posmutniał bardziej, myślał, że całe jego życie właśnie legło w gruzach.
- Tak... przepraszam, powinnam była Ci powiedzieć.
- Za ile??
- 2 miesiące.
- Będziesz na koncercie??
- Pewnie, nie ominęłąbym tego! - Przytulili się.
- Przepraszam, muszę coś zrobić. To koniec niespodzianek na dziś??
- Tak... Ross wszystko okej?? - Spytała, chłopak chciał się rozryczeć, ale duma mu nie pozwalała.
- Taak. - Wyszedł z jej domu...

Wow wydłużyła mi się, ale dialog mi dłuuugi wyszedł, sorki jeśli to wam przeszkadza, ale to jak w szkole, niektóre rozdziały są przegadane!! KOMENTUJCIE MUAHAHAH!

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 10

Rozdział 10

Z perspektywy Rocky'ego:
Dobra dobra... jest godzina 10:33 Rocky właśnie kończył śniadanie z rodzeństwem... i Ellingtonem. Zjadł w 2 minuty i wyszedł szybko z domu... Riker poszedł w jego ślady i zjadł ostatniego naleśnika po czym pospiesznie wyszedł... - Co się kroi? Każdy wychodzi?? - Spytała Rydel widząc, że Ross też wychodzi.
- Jak widać to tak... - Powiedział Ryland i udał się do pokoju załatwiając szczegóły koncertu w Miami. Rydel udała się do siebie, ale nie o niej tera mowa, wróćmy do naszych chłoptasiów... Riker przechadzał się za Rocky'm żeby zobaczyć gdzie idzie. Ten poszedł do centrum handlowego, w którym wczoraj najstarszy z rodzeństwa poznał dziewczynę. Spotkał naszą Cassidy! Wychodziła z jakiegoś sklepu, on do niej podszedł z miną flirciarza i zagadał, tak jakby się znali. Riker słyszał tylko urywki rozmowy... - Co tam mała? - Powiedział brunet....
- Znów wyskakujesz z tą miną?? - Zachichotała blondynka.
- A co nie wolno mi? - Posmutniał.
- Niby wolno...
- Wyskoczymy dziś do kina?? - Wyskoczył od tak z propozycją, gdy zobaczył brata.
- Hehe... jasne, czemu nie?? - Powiedziała i odeszła. Rocky złapał ją za rękę i dodał: - Wpadnę o 19... - Zakończyli rozmowę, a brunet posłał złowieszczy uśmiech w stronę brata... Riker chciał już do niego podejść, ale się powstrzymał... Rocky opuścił centrum handlowe i udał się z powrotem do domu... - Szybko wróciłeś. - Zaczepiła go Ryd.
- Taaa... jakoś nie miałem ochoty na spacery. - Rzucił i poszedł do siebie grać na kompie... Gwiazdy też lubią sobie pograć ;D

Z perspektywy Laury:
Siedziała u siebie w pokoju nucąc piosenki, gdy nagle usłyszała dzwonek do drzwi... Ness nie było w domu, więc musiała się pofatygować i otworzyć. W drzwiach stał nie kto inny jak nasz słodziutki blondasek Ross... - Hejka. Sory, że bez zapowiedzi, ale tak jakoś wyszło. Wyjdziemy gdzieś?? - Powiedział.
- Hej... - Przytuliła blondyna. - Jasne, ale pierw muszę się przebrać, wejdź. - Po tych słowach poszła do siebie się ubrać... po 30 minutach... Jak to dziewczyny mają w zwyczaju... zeszła na dół i była gotowa... Nie powiem w co była ubrana... wyimaginujcie ją sobie :P. Chłopak zabrał ją do parku na spacer, usiedli przy fontannie gdzie po raz pierwszy się spotkali, gdzie Ross prosił ją o napisanie piosenki i gdzie teraz jest z nią na randce... ale ten czas leci. - Słyszałaś, że za miesiąc mamy koncert w Miami?? - Przerwał ciszę.
- Naprawdę? Cieszę się... - Przytuliła znów blondiego i uśmiechnęła się.
- Chciałabyś zobaczyć nasz koncert zza kulis??
- Hehe, a możecie tak zrobić?? Jeśli tak, to mogę pojechać z wami...
- My jesteśmy R5, my zrobimy wszystko..., a przynajmniej ja ...dla ciebie. - Powiedział, a dziewczyna pocałowała go w policzek, ale ten się odwrócił i przez to pocałowała go w usta... nie odklejali się od siebie przez 2 minuty i nie odkleili by się, gdyby nie zawiał wiatr, a Laurze nie zrobiło się zimno. Chłopak dał brunetce swoją bluzę i objął ją ramieniem, dziewczyna się rozmarzyła, chłopak siedział cicho... znów zapadła boska cisza. Przerwał ją, a raczej przerwała pewna dziewczyna... zaczepiła Rossa, bo był bliżej i spytała o drogę...wyglądała na 17 lat, zgrabna i dość wysoka. Laura poczuła iskierkę zazdrości... Ten powiedział jej  w którą stronę iść do centrum... Spojrzał na dziewczynę i zobaczył, że chyba nie pasowała jej obecność ślicznej blondynki. - Ktoś tu jest zazdrosny?? - Spytał i objął brunetkę.
- Cooooo?? - Po tych słowach spojrzała na niego z złowieszczym wzrokiem, po chwili uśmiechnęła się i oparła głowę o jego ramię... Siedzieli tak do 15, wreszcie blondasek chwycił dziewczynę z rękę, a ta wyrwana z transu pobiegła za nim. - Wow! Gdzie lecimy??
- Do wesołego miasteczka. Przyda Ci się trochę rozrywki.
- Cooo?? Przecież ja jestem rozerwana!
- Tsaa... - Powiedział obojętnie. Brunetka uśmiechnęła się tylko i spojrzała w jego piękne brązowe oczy... Po chwili byli już na miejscu. Rossowi na głowę przyszło pierw do głowy żeby iść na rollercoster, ale Laura stanowczo zaprzeczyła... - Zaczniemy od czegoś łagodniejszego... może diabelski młyn?? - Rzucił, dziewczyna się zgodziła po tym, gdy blondasek użył swojego uroku. Wsiedli do młyna... bawili się świetnie w drodze do góry, ale na dół nie było tak miło... diabelski młyn zatrzymał się, gdy nasza para była na samym szczycie... Laura zaczęła panikować, blondynek chciał wyjść na odważnego i starać się ją pocieszyć, ale ona nie dawała się uspokoić. Przytulił ją mocno, żeby nie mogła się ruszyć. Po chwili trochę się opanowała i przytuliła blondaska... - Wszystko bedzie dobrze. Nie panikuj, jesteśmy w końcu sami... - Uśmiechnął się i pocałował dziewczynę, ona nie protestowała... ahh ta piękna chwila trwałaby wiecznie, gdyby nie to, że diabelski młyn ruszył. Trochę wkurzony chłopak wyszedł i pomógł brunetce. Widząc, że dziewczyna jest przerażona postanowił odpuścić wesołe miasteczko i oboje poszli na lody... dzień minął im super oprócz jednej małej przygody... Co i tak obróciło się w dobrą sprawę... Około godziny 22 wrócili do domu, Ross odprowadził Laurę, a sam wrócił do domu... rozzłoszczona Rydel spojrzała na blondyna, był sam. - Rikera z tobą nie ma??
- Niee... jeszcze nie wrócił?? Co się z nim stało??
- Zakochał się...
- Wiem co to znaczy... - Na tym skończyła się rozmowa. Ross zmęczony poszedł do siebie i nawet nie pamięta kiedy zasnął.

Z perspektywy Rikera:
U naszego najstarszego blondaska nie było tak wesoło! Smutny chodził do parku w tą i z powrotem. Nie mógł poukładać myśli w jedno... Brat zrobił mu coś takiego... w tej sekundzie nie chciał go widzieć, ale zobaczył coś czego się nie spodziewał, a raczej ktoś... Do parku, o tej porze przyszła Cassidy. Była widocznie sama i smutna... Riker zebrał się w sobie i podszedł do damy. - Stało się coś?? - Spytał.
- Ehh... długa historia.
- Mam czas. - Uśmiechnął się. - W ogóle jestem Riker. Riker Lynch.
- Lynch?? Ehh... Mam złe wspomnienia z waszym nazwiskiem... - Odparła smutna.
- Czekaj... zgaduję. Emmm Rocky??
- To naprawdę długa historia. Jest już późno, muszę iść.
- Czekaj, spotkamy się jeszcze??
- Pewnie, masz mój numer. Zadzwoń. - Uśmiechnęła się i odeszła. Riker cieszył się jak małe dziecko z nowej zabawki. Z uśmiechem wrócił powoli do domu. Myśląc o tym co jego młody głupiutki brat zrobił... Do domu wszedł po 23... W domu czekało na niego przesłuchanie od siostrzyczki... nasza kochana Rydel, martwiła się o braciszka. - GDZIE TY BYŁEŚ?? -  Uniosła się wkurzona, aż obudziła Rossa. Temu nie chciało się wyjść, wziął słuchawki, podłączył do telefonu i włączył muzykę jego zespołu. Szybko znów zasnął. - Słuchaj Rydel, jestem strasznie zmęczony... Wyjaśnię Ci jutro. - Rzucił i poszedł spać, blondynka sama była padnięta, wyłączyła telewizor i ruszyła do pokoju, wtem zatrzymał ją RyRy [ Ryland]. - Słuchaj, Rydel... wiesz mamy ten koncert w Miami nie??
- No, a co??
- Ta... grunt w tym, że zaoferowano nam trasę koncertową, ale tylko dla zespołu... Ross i Riker się pewnie nie zgodzą...
- Nie możesz ich przekonać na 2 dodatkowe osoby??
- Taa... jeśli zwolnią się miejsca, bo wiesz. Rodzice z nami jadą...
- Oho, mamy odpowiedź. Pogadam z nimi, ale jutro... - Poszła się wreszcie umyć i spać.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Notka

Notka:


Nie jest to nic złego, taka notka od niechcenia... kumpela mnie poprosiła o udostępnienie tu swojego bloga więc proszę... jest to fajny nawet blog, który zaczyna swoją działalność... ciekawie się zapowiada huhu :D zachęcam do czytania. Pisze bardzo fajnie i ciekawie opowiada, błędów nie robi, ale rozdziały się kończą... to chyba najgorsze ze wszystkiego :D to tak daję wam linka i czytajcie, bo mnie zabije!!:

KLIK

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 9

Rozdział 9


Z perspektywy Rikera:
Godzina 12:00, już był gotowy i najedzony... ale gotowy na co?? Właśnie chciał wyjść na miasto. Żeby nie ściągać na siebie uwagi postanowił cichutko udać się na dół i wziąć kurtkę. Udało mu się, Ross siedział u siebie i myślał, a Rydel na kanapie i oglądała romansidła... Riker migiem zniknął z domu, siostra nawet go nie zauważyła. - Próbę mamy o 15... mam 3 godziny, żeby się zrelaksować. - Powiedział do siebie i wędrował po ulicach Los Angeles. Tam oglądał, tam zawędrował, wtem ahh... z jednego ze sklepów wyszedł ktoś kto przykuł jego uwagę... ktoś o blond włosach... dobra to była dziewczyna, blondynka. Wierzycie w miłość od pierwszego wejżenia?? Riker chyba w to właśnie uwierzył... zakochał się, nic o niej nie wiedział. Była blondynką, chyba to jedyna rzecz, która była dla niego jedyną informacją. Riker patrzył się na tą laskę dobre 10 minut, aż z transu wyrzucił go głos siostry.. - RIKER!! - Krzyknęła a ten się otrząsnął. - Ehm?? O co chodzi?
- Riker się zakochał! - Powiedziała z chytrym uśmiechem blondyna.
- Cooo?? Pleciesz bzdury!
- Taa. Jak sobie chcesz, ale lepiej z nią zagadaj, bo ci ucieknie. - Rydel poszła w stronę domu. Riker był zakochany jak chłopczyk z podstawówki. Postanowił śledzić dziewczynę. Dobra łazi za nią od 2 godzin, za godzinę miał próbę. - Huh, czas wracać... podsumujmy co wiemy, ma na imię Cassidy, ma 20 lat, jest piosenkarką. Hmh... nieźle... - Do domu doszedł po 30 minutach, tam w drzwiach stała Rydel z tym swoim uśmiechem, tak samo uśmiechała się do Rossa, gdy wracał od Laury. - Hm?? - Chciał ominąć siostrę, ale nie dał rady, wiedział o co jej chodzi. - Ma na imię Cassidy, ma 20 lat jest piosenkarką.
- Awww, to takie słodkie, nasz najstarszy braciszek zakochał się jak chłopczyk z podstawówki.- Po tych słowach blondynka wpuściła go do domu. Słowa dziewczyny słyszeli Ell i Rocky... - RIKER SIĘ ZAKOCHAŁ!?! - Powiedzieli chórkiem schodząc na dół. Powiedzieli to tak głośno, że wiadomość dotarła do pokoju Rossa, w którym siedział Ryland. - WOW! - Dodali chłopacy i zaczęli się wypytywać o szczegóły, ten ich zepchnął na kanapę i przygnębiony poszedł do pokoju. Ross nie chciał wkurzać brata bo wiedział jak się czuje. Rozmowa z menagerem zakończona, blondasek zszedł na dół ogłosić nowinę... - Mamy koncert za 1 miesiąc w Miami! - Powiedział, najstarszy z rodzeństwa usłyszał to, ale nie wychodził z pokoju. - SUPER! - Krzyknęli wszyscy, starszy blondyn cieszył się w duchu, ale na zewnątrz był smutny i cały czas myślał o tej dziewczynie.

Z perspektywy Rossa:
- No to co zaczynamy próbę?? - Wysłał sms'a do Rikera, był trochę leniwy, a próba odbywała się zwykle w garażu. Po 5 minutach blondyni zeszli i wzięli gitary. Na złość Rikerowi cały zespół na start zagrał Falling For You. Wszyscy się uśmiechali tylko Ross był poważny. - Możecie się uspokoić?? Mamy za miesiąc koncert i nie chcę dać klapy, a wy Rikera tylko dołujecie!! - Powiedział, dobrze wiedział co on czuje. Rydel trochę spoważniała i przyznała bratu rację, Ell może też coś załapał, ale nie zbyt. Rocky nie dawał za wygraną, ciągle dokuczał bratu. Odziwo to nie najstarszy z rodzeństwa się wkurzył, tylko ten drugi blondasek. Miał tego dość, nie wiedzieli co on czuje i się z niego nabijali. Bez słowa wsiadł do samochodu i wyjechał z garażu. - Po coś się to prawko ma... - Mruknął pod nosem. Zatrzymał się przed domem Laury, Vanessa mu otworzyła. - Jest Laura??
- Siostra! Ten cały Ross do ciebie! - Dziewczyna odeszła od drzwi, po chwile w nich stała jej siostra. - Ross.. może wejdziesz??
- W sumie nie, chciałem Cię wyciągnąć do kina. Zgodzisz się??
- No okej, tylko wezmę torebkę. - Powiedziała po 5 minutach już byli w samochodzie, a po 20 byli pod kinem... blondasek kupił bilety na super komedię, Straszny Film 5 [Ja chcę to mieć!! :D Nie wiem o co tam chodzi, niby ma tam zagrać Ashley Tisdale :P]. Laura, w niektórych momentach się bała... te pierwsze minuty są najgorsze. - Wow fajny film! - Powiedziała po seansie. Wtedy wyskoczyli jeszcze żeby coś zjeść i nim się obejrzeli była godzina 20. Blondasek odwiózł brunetkę do domu. Odprowadził ją do drzwi i tam się "pożegnali" [czyt. pocałowali]. Pocałunek trwał 20 sekund, blondynek żałował, że musi już iść, ale no niestety każdy dzień się kiedyś skończy. Do domu wrócił, a Rocky ciągle nie dawał za wygraną, Riker ignorował brata, ale on był tak natarczywy, że wyglądało by to jakby mu zazdrościł. Rydel i Ell odpuścili mu, ale nie wtrącali się. Ross pacnął bruneta poduchą, a ten rzucił w niego, lecz blondyn kucnął, a poducha trafiła w Rydel, blondynka ją podniosła i rzuciła w Rocki'ego, ale nie trafiła, trafiła w Rikera, ten rzucił, lecz trafił w Ellingtona. Tak zaczęła się wojna na poduchy... skończyła się po 30 minutach, gdy zbili drogocenną wazę... - Emmm, to ja idę spać. - Powiedzieli chłopacy, prócz blondyna i rozeszli się do pokoji, tylko Rydel i Ross zostali. Blondasek pomógł siostrze i poszli spać około 21 godziny... tak zakończył się kolejny dzień dla R5!! :P