środa, 31 lipca 2013

Rozdział 32

Rozdział 32

Z perspektywy Rikera:
Chodziłem po całym mieście i szukałem tego debila, nigdzie nie mogłem go znaleźć, ale mimo to nie poddawałem się... w końcu po godzinie znalazłem go gdzieś, na jakimś zadupiu totalnym. Miał roztrzęsione ręce i zakrywał nimi twarz... ale nie płakał. - Ross głupku chodź ze mną. - Powiedziałem zbliżając się do brata.
- Nie...nigdzie nie idę. - Wydukał, jego głos był załamany i roztrzęsiony. Czułem, ze agresją niczego tu nie załatwię.
- Brat, no chodź ze mną. - Podchodziłem coraz bliżej.
- Idź stąd... - Usiadłem obok niego.
- Chyba śnisz, jesteś moim bratem i muszę Ci pomóc.
- A co jeśli ja nie chcę pomocy?
- Taaa... a ja zostanę królową Anglii... Wstawaj i chodź ze mną.
- Czemu to robisz?
- Ale co?
- No... próbujesz mi pomóc.
- Bo jesteśmy rodziną i musimy sobie pomagać. - Podniosłem się i podałem mu rękę, on spojrzał na mnie i się uśmiechnął. - To wstajesz? Bo ręka zaczyna mi drętwieć. - Zażartowałem a ten chwycił ją i pociągnął ją po chwili stał już na nogach.
- Dziękuję Riker. - Powiedział i przytulił mnie.
- Oj dość tych czułości bo się tu rozkleimy. - Ruszyliśmy w stronę domu, już po 15 minutach byliśmy na miejscu.
- ROSS! - Wtuliła się w młodego, Rydel. - Nigdy więcej! Jasne? - Powiedziała ostro. Spojrzałem na nią, a ona zrozumiała o co mi chodzi. - Nigdy więcej mnie tak nie strasz. - Dodała łagodniejszym tonem, a ja się uśmiechnąłem.
- Jasne siostrzyczko. - Przytulił ją. Nagle podszedł do mnie Ratliff.
- Nigdy więcej nie zostawiaj mnie z nią samego! - Pokazał na Delly. - Wiesz co ona tu wyprawiała?
- Nie i nie chcę wiedzieć! - Szybko powiedziałem... - Ale jajecznicę robi dobrą.
- Ooo taaak... - Brunet odszedł ode mnie i wszyscy ruszyliśmy na kanapę, a z pokoju wyszedł Rocky, jedyny niepoinformowany w rodzinie.
- Co tutaj się dzieje?
- Nic nic. - Powiedzieliśmy chórem, wtedy do domu zadzwonił dzwonek. Ross ruszył w ich stronę żeby je otworzyć otworzyć...
_________________
Daję wam krótki bo chcę was poczymać w niepewności <3 :3 ehehe xd

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 31

Rozdział 31

Z perspektywy Rossa:
Zostało 5 dni w Rzymie... jeden dzień do koncertu przyznam, że byłem trochę spięty... ale czemu? Występujemy od 3 lat i nigdy nie czułem tremy. Zawsze byłem pewny siebie i wyluzowany, co się tak nagle stało?... Nie miałem pojęcia co robić, postanowiłem się przejść... oczywiście Laura kontrolowała mnie na każdym kroku żebym nie kupił niczego. - Będziesz teraz tak za mną chodzić?
- Tak. - Uśmiechnęła się, ja przewróciłem oczami.
- A co jak ja chcę pobyć sam... bez Ciebie?
- Hmh... jakoś Ci nie wierzę. - Zaśmiałem się cicho, bo to była prawda. - No widzisz. - Uśmiechnęła się zwycięsko. Szedłem przed siebie, cały czas czułem na sobie wzrok brunetki oraz nawet przez chwilę nie przestałem myśleć o tym, że muszę znów przyjąć dawkę bo zaraz bym oszalał... nagle odezwał się telefon, na wyświetlaczu napisane było Louis, bez wahania odebrałem.
- Halo? - Odezwał się chłopak.
- Louis, po co dzwonisz? - Powiedziałem sucho.
- No bo ciągle nie przyszedłeś, a wysłałem Ci adres.
- Nie mogę... - Spojrzałem za siebie. - Obserwuje mnie moja "kochana" rodzinka. - Położyłem nacisk na kochana...
- No to masz lipę, ale musisz dzisiaj przyjść inaczej zrywamy umowę. - Rozłączył się... i co ja mam teraz zrobić? Laura cały czas dotrzymywała mi kroku, jeśli postanowię jej uciec to pewnie zadzwoni po Rikera, jak ją zgubię to ona pewnie też się zgubi i nie trafi do domu, oraz zadzwoni po Rikera! I tak źle i tak niedobrze... Nie wiem co mam robić... Zastanawiałem się przez dłuższą chwilę jak mogę z tego wybrnąć. - No i co ja mam do cholery zrobić? - Mówiłem do siebie, zupełnie nie wiedziałem co robić... nagle dogoniła mnie Laura.
- Coś się stało? - Zatrzymałem się, a ona mnie objęła. - Rossy... nie myśl o tym. - Powiedziała delikatnie.
- Jak mam nie myśleć? Cały czas za mną chodzisz... przez cały dzień jestem kontrolowany!
- Dziwisz się? Szczerze, moja rodzina by mnie w domu zamknęła za coś takiego! Ale oni Ci jeszcze ufają! Wierzą, że nie zrobisz tego! Mimo wszystko ty nie potrafisz przestać o tym myśleć nawet przy mnie?
- Powiesz mi jak mam przestać?
- Normalnie... jest 21...
- Cholera... już? - Nagle rzuciłem się przed siebie i włączyłem komórkę, sprawdziłem sms'y... - Na szczęście jestem niedaleko. - Była 21:30 i już byłem na miejscu. - Louis jesteś tu?
- No nareszcie... - Wymiana przebiegła tak jak zwykle, a chłopak odszedł. - Do jutra.
- No chyba nie... - Mruknąłem cicho.
- Co?
- Oni mnie za to z pokoju nie wypuszczą.
- Wymyślisz coś. - Uśmiechnął się pod nosem i zniknął a ja zrobiłem to co zwykle, ale bałem się wrócić do domu...
- Co się ze mną do cholery dzieje... kiedyś to ja nie bałbym się skoczyć z mostu! Teraz boję się wystąpić na scenie i wrócić do własnej rodziny?! - Kucnąłem w kącie zaułka i zakryłem twarz w dłoniach...

Z perspektywy Ratliffa:
- Hej jest Rocky? - Weszła do pokoju Laura.
- U siebie... a co? - Odparłem.
- Chodzi o Rossa.
- Gdzie on? - Odwrócił się do tej pory oglądający telewizję Riker.
- No... ten tego... eee... zwiał mi i zapewne wiecie co poszedł zrobić. - Tłumaczyła się.
- Co? Ja zabiję tego idiotę. Zaraz wracam. - Przewrócił oczami najstarszy i wyszedł z domu biorąc przy okazji swoją czarną skórzaną kurtkę. Rydel od razu była cała podenerwowana i łaziła po pokoju.
- Delly, może idź się zdrzemnąć? - Zaproponowałem.
- Nie zasnę Ci... będę się martwić o tego debila, jeszcze trochę i zespół się przez niego rozpadnie.
- Nigdy więcej tak nie mów! A teraz siadaj. - Powiedziałem i poszedłem do kuchni.... ona zawsze martwiła się za nas wszystkich, a ja wiedziałem, że Riker na pewno znajdzie Rossa... bez niego do domu nie wróci. Nalałem wody do szklanki i wróciłem do salonu oraz podałem naczynie blondynce. - Lepiej?
- Taa... - Ciągle się martwiła. Odprowadziłem ją więc do pokoju, Laura spała dziś na kanapie niestety nie mieliśmy nic innego.
- Nie martw się tak. - Uśmiechnąłem się miło, a Rydel zbliżyła się do mnie i delikatnie pocałowała w usta. - Tylko tyle? - Udałem focha.
- Tak. - Uśmiechnęła się.
- Pff... a ja chciałem tu z tobą zostać, żebyś mogła spać. Najwyraźniej mnie nie potrzebujesz. - Ruszyłem w stronę drzwi.
- No dobra... chodź tu. - Podszedłem, a ona pocałowała mnie teraz namiętnie... oderwaliśmy się od siebie po około minucie.
- Leepiej. - Zaśmialiśmy się, a ja położyłem się obok dziewczyny i objąłem ją, ona się we mnie wtuliła i już po chwili wstała...
_______________
Czy mi się wydaje czy mój brat ma większy ekran? No nicio macie ten rozdział... Weronika ty wymuszaczy fejsbukowy! Zabiję Cię!! :D

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 30

Rozdział 30

Finally ten 30!! xD ten to... nie zrobię go dłuższego bo takie dłuuugie, że dłuugie będą co 25 rozdziałów xD to miłego czytania moje drogie czytelniczki i ty Maja :* haha xD <3 Koffam was.

Z perspektywy Rossa:
- No... tak... - Przyznałem wreszcie... przy niej cała moja pewność siebie gasła... tak bardzo ją kocham, że chcę być dla niej ideałem. Zaraz zaraz. Co Laura tu robi? Rydel... to ona musiała ją zawołać.
- Co ty ze sobą robisz Rossy? - Powiedziała jej delikatnym głosikiem.
- Ja... chciałem zapomnieć o problemach... ja... no...
- Wiem co Michell zrobił, ale to nie powód żeby od razu zaczynać ćpać. - Nie unosiła się.
- Mi nie chodzi o to co ten dupek zrobił... znaczy nie tylko o to.
- A o co jeszcze? - Zdziwiła się... Delly jej nie powiedziała, właśnie wtedy mina mojej siostry zmieniła się na strasznie poważną.
- O to co 2 tygodnie temu zrobił Ratliff...
- A co zrobił? Rydel...
- Eee... no... - Zaczęła niepewnie. - Nie chcę wracać do przeszłości. - Uśmiechnęła się niewinnie, ja tylko westchnąłem.
- Ten kretyn spił się i ją uderzył! - Wybuchłem.
- Co? - Jej wzrok w kilka chwil skierował się ku mojej siostrzyczce, a ona poszła do siebie dość szybkim krokiem.
- To co słyszysz! - Chciałem już wyjść z domu, ale ukochana mnie zatrzymała.
- Rossy... - Tak za nią tęskniłem... tak bardzo chciałem ją teraz pocałować... - To co robisz... ty... musisz przestać! - Jej oczy się zaszkliły.
- Laura! Nie płacz!... ja obiecuję spróbować z tym skończyć... ale... ciężko mi... ja muszę to brać... inaczej czuję się cały czas... głodny. - Zwierzyłem się jej... tylko przy niej potrafiłem być szczery, ona się uśmiechnęła i pocałowała mnie w policzek. - Tylko tyle? - Byłem smutny. Byliśmy strasznie blisko siebie.
- Tak. - Zaśmiała się, a ja postanowiłem działać i pocałowałem ją namiętnie, a dziewczyna się nie opierała. W końcu się odkleiliśmy. - Gdzie jeszcze trzymasz je?
- Nie trzymam, kupuję na żywca. - Przyznałem.
- Mogę Ci uwierzyć? - Spytała.
- Czy ja Cię kiedyś okła... nieważne... tak możesz mi wierzyć. - Uśmiechnąłem się, a dziewczyna położyła mnie do łóżka. Zasnąłem bardzo szybko...

Z perspektywy Rikera:
Wstałem o godzinie 10 i poszedłem sprawdzić co tam u mojej kochanej rodzinki. Rydel spała, Ross o dziwo też, Rocky siedział u siebie i sms'ował z Ashley.
- Hej brat! Za smsy zagraniczne się więcej płaci. - Powiedziałem z drwiną, a on mnie tylko rzucił poduszką. - Ja nawet nie chcę wiedzieć co ty tam wypisujesz.
- Oj już siedź cicho. - Przewrócił oczami, a ja wyszedłem, zszedłem na dół i położyłem się na kanapie włączając tv... nic ciekawego nie leciało więc postanowiłem, że zrobię sobie śniadanie. Przygotowałem całą tacę kanapek i położyłem na środku salonu. - Te głodomory jak zejdą to pewnie sobie nie zrobią. - Powiedziałem i zacząłem pałaszować. O godzinie 11 wstała Cassidy, od razu się przywitaliśmy pocałunkiem i blondynka usiadła ja objąłem ją i zaczęła jeść śniadanie, które wcześniej przygotowałem.
- Co tam u mojej królewny? - Spytałem z uśmiechem.
- A jest dobrze... - Odwzajemniła go... hmmm...
- Na pewno? - Dopytywałem.
- Umm... Tak. - Odparła i dała mi buziaka w policzek... te dziewczyny, wiedzą jak uśpić moją czujność.
- Udajmy, że Ci wierzę. - Zaśmiałem się i ruszyłem w stronę swojego pokoju gdyż zorientowałem się, że jestem w samych bokserkach... Wróciłem ubrany w niebieską koszulkę i ciemne jeansy, oraz niebieskie conversy [Taki tam niebieski zestawik :3 - Od aut. xd].
- Wolałam Cię bez koszulki. - Zaśmialiśmy się oboje.
- Uuuu... jak miło. Wiesz, zawsze mogę ją zdjąć. - Uśmiechnąłem się zalotnie.
- Może nie, bo właśnie Delly idzie. - Pokazała ręką na blondynkę, która właśnie ledwo przytomna schodziła po schodach.... przyznam, że wyglądała... marnie.
- Rydel...coś się stało?
- No... nie mogłam spać w nocy. Miałam ciągle jeden i ten sam koszmar. - Przytuliłem siostrę.
- Lepiej?
- Lepiej. Głodny nie jesteś sobą! Snickers i jedziesz dalej! - Cała nasza trójka wybuchła śmiechem. [Taka tam autoreklama xd - od aut.]
- Hej! Mam pomysł! - Zaczęła Cassy.
- Hmm? - Zaciekawiłem się.
- Wyskoczmy gdzieś razem... we trójkę. Widać, że zestresowałaś się tą całą sytuacją i chciałabym żebyś się rozerwała ze swoim kochanym braciszkiem. - Uśmiechnęła się.
- No... wiesz miło, ale umówiłam się już z... Ratliffem. - Powiedziała i poszła do siebie.
- Okej. -  Rzuciłem tylko i wyszliśmy...
- Gdzie najpierw? - Spytała blondynka.
- Hmmmm... może pochodzimy sobie po mieście?
- Ok. - Ruszyliśmy w stronę centrum, bo nasz hotel był na tak jakby to ująć "zadupiu"...
_______________
Sory, że krótki, ale czas mnie nagli! A na moim złomie nie da się pisać z włączonym skajpem xd

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 29

Rozdział 29

Z perspektywy Rydel:
Wstałam około godziny 9... nie miałam siły, ale... zobaczyła Ratliffa, który leżał obok mnie i już nie spał. - Co ty tu robisz?
- No wiesz... śnił Ci się koszmar i nie mogłaś spać więc postanowiłem położyć się obok Ciebie i momentalnie zasnęłaś. - Uśmiechnął się uroczo, a ja pocałowałam go w policzek i wtedy przypomniałam sobie cały sen.
- Wiem! - Olśniło mnie.
- Hm? - Zdziwił się.
- Wiem co pomoże Rossowi, a raczej kto. - Uśmiechnęłam się i wzięłam telefon... wykręciłam numer, usłyszałam sygnał.
- Halo? - Odezwał się głos w słuchawce.
- Hej! Laura!
- Rydel? Co u Ciebie.
- Jednym słowem kicha. Musisz przyjechać natychmiast do Rzymu! Ross potrzebuje pomocy!
- Co się stało?
- Opowiem Ci jak się zjawisz.
- Jasne będę jutro. - Rozłączyłam się.
- Laura na pewno pomoże Rossowi z rzuceniem narkotyków, przecież on ją kocha.
- Jakaś ty genialna. - Odpowiedział.
- Wiem.
- I skromna. - Zaśmiał się.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. - Uśmiechnęłam się uroczo.
- Hmm... to nie wiem... jesteś... najpiękniejsza na świecie. - Pocałowałam go w policzek.
- To też wiem.
- Skąd?
- Od Ciebie. - Zaśmialiśmy się i wreszcie poszłam do łazienki się ubrać. Wyszłam po 40 minutach, a Ratliff po zaledwie 10. [Oczywiście wszedł po niej! - Od aut.] Reszta dnia minęła tak jak tamte 2 dni... około 10 godziny następnego dnia zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a w progu stała Laura. - Wchodź. Musimy pogadać. - Zaciągnęłam ją do siebie do pokoju. - Słuchaj... potrzebujemy twojej pomocy. Chodzi o to, że Ross...
- Co z nim?
- Noo.. ten eee... zaczął ćpać... - Mina brunetki z uśmiechu przerodziła się w przerażenie.
- CO?! Ross i ćpanie? Niee... to niemożliwe! Riker, Rocky, nawet Ratliff! Ale nie Ross!
- Hej licz się ze słowami!
- Sory, ale... do mnie to nie dociera... jak on mógł zacząć ćpać?
- No zaczęło się od Polski... wiesz, że Michell miał dziewczynę?
- Co? - Zdziwiła się tak jakby zobaczyła ducha.
- No i on eee... miał ogółem dwie dziewczyny. Pewną Ashley i Violettę.
- Czekaj... tę Violettę? Moją czerwonowłosą przyjaciółkę?
- No. - Laura chyba chciała już wybuchnąć. - Spokojnie dziewczyno! - Momentalnie usłyszałam trzask drzwi. Rocky był w domu i gadał z Rikerem, Cassy siedziała u siebie, a Ratliff... no oglądał telewizję. To musiał być Ross... Brunetka momentalnie rzuciła się na dół. - Laura! Stój! - Pobiegłam za nią, ona już stała w wejściu do salonu i zobaczyła prawie nieprzytomnego blondyna. - No i braciszku... nie żyjesz... - Mruknęłam, a chłopak zauważył swoją ukochaną.
- Laura? Co ty tu robisz?
- Przyjechałam do Ciebie... to czego się dowiedziałam wstrząsnęło mną... ty naprawdę ćpasz? - Nie wiedział co odpowiedzieć...
- Eee... ja... no... - Nie potrafił się wysłowić...
__________________
Macie krótki bo Wi skończyła w takim wkurwiającym momencie!

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 28

Rozdział 28

Nie miałam zielonego pojęcia co mogłam napisać więc ten rozdział prawdopodobnie będzie krótki :C sorki was za to :P
Z perspektywy Rossa:
Obudziłem się na podłodze w salonie, strasznie bolała mnie głowa i kostka. - Au... - Syknąłem i się podniosłem, przyszło mi to ledwo, ale w końcu się udało. Chciałem wyjść z domu, ale w drzwiach stanął Riker... No świetnie.
- A ty gdzie się wybierasz?
- A Ciebie co to obchodzi? - Odpowiedziałem na pytanie, pytaniem.
- No wiesz... jednak dość sporo. - Odparł i popchnął mnie na kanapę. Nie miałem siły mu się opierać, spojrzałem na zegarek była 22. - Słuchaj młody...
- Znowu zaczynasz?
- Nie przerywaj mi... przestań ćpać bo to Ci nic nie pomoże, a tylko może Ci zniszczyć życie! Nie rozumiesz?
- Jakoś nie widzę złych stron na razie.
- To poczekaj aż zaczniesz mieć halucynacje... ja po tym nie mogłem się pozbierać... Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć co ja widziałem. - Ruszył się w stronę wyjścia.
- Na przykład?
- Dowiesz się później. Po jakimś miesiącu. - Wyszedł z pokoju, a ja momentalnie zasłabłem... nie miałem wyjścia, musiałem iść spać... Zawędrowałem do krainy morfeusza około godziny 23...
~ - Riker odwal się ode mnie! - Szarpnąłem go i wyszedłem z domu. Na ulicy stała Rydel. - A ty czego chcesz? - Spytałem już z nutką znudzenia.
- Ross przestań! Nie widzisz, że zespół rozpadł się przez Ciebie to jeszcze chcesz rozwalić naszą rodzinę? Daj sobie pomóc! - Wybuchła płaczem, nie obchodziło mnie to.
- Nie potrzebuję pomocy! - Rzuciłem ją o mur, bo stała mi na drodze i ruszyłem przed siebie... ostatnie co zobaczyłem to płacząca Delly i moi bracia oraz Ratliff pomagający jej wstać... w pewnym momencie mój dawny przyjaciel rzucił się na mnie.
- Co ty jej zrobiłeś draniu! - Walnął mnie w twarz, kiedy tylko się odwróciłem, od razu upadłem na ziemię - Jeśli ona zginie to ja Cię zabiję!...~ Obudziłem się...
- To tylko sen. - Byłem spocony i.. bez koszulki oraz w samych bokserkach? U siebie w pokoju? Spojrzałem na zegarek była 3 w nocy... Postanowiłem iść dalej spać, ale ten sam sen śnił mi się ciągle... nie chciałem już zasypiać i około 6 wstałem z łóżka żeby zrobić sobie śniadanie... byłem głodny, ale nie miałem apetytu na jedzenie. Wyszedłem więc i poszedłem tam gdzie zwykle... - Louis jesteś?
- Zawsze... - Chłopak wyszedł i uśmiechnął się chytrze. - To co zwykle?
- Taa... - Zapłaciłem mu i wziąłem paczuszkę, szedłem przez 5 minut i wszedłem w inny ciemny zaułek gdzie wstrzyknąłem sobie dawkę. Znów poczułem się sennie więc wróciłem do hotelu i położyłem się spać... Usnąłem jak niemowlę... narkotyki jednak pomagają.
_________________________
Dziękuję Tomkowi, Dorocie, Weronice oraz Wi za zrycie mi psychiki tej nocy... ja już nie zasnę -_-

czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 27

Rozdział 27

Z perspektywy Ratliffa:
- No... dzisiaj w nocy... w kuchni... - Zupełnie nie wiedziałem jak jej to powiedzieć. - To był Ross... - Uśmiechnąłem się niewinnie.
- CO?! - Odparła spokojnie... znaczy wyglądała spokojnie, w środku pewnie kipiała ze złości.
- No... musiał się naćpać i miał napad złości jak przyszliśmy... eee... więc trochę się poszarpaliśmy, a on... no... yyy... Uciekł... - Tym razem chciała wybuchnąć. - Delly... Delly spokojnie. - Starałem się ją uspokoić. - Rydel... uspokój się, proszę. - Zrobiłem minę zbitego pieska, ale i to nie zadziałało.
- GDZIE JEST TEN DEBIL!? - Wybuchła płaczem.
- Delly... nie płacz proszę. Rydel... kochana... proszę. - Podniosłem jej podbródek, ona wzięła głowę i spuściła ją na dół i szlochała. Przytuliłem ją mocno, ona się we mnie wtuliła... to było takie miłe uczucie, ale dziewczyna wciąż płakała.
- Dlaczego mnie to spotyka.... pierw Riker, potem ty i teraz Ross? Może do kompletu Rocky zacznie się ciąć! - Żaliła się.
- Nie mów tak... dobrze wiesz, że to nie prawda... a jeśli tak to się przestraszę.
- Teraz to ty tak nie mów. - Uśmiechnęła się, ale dalej szlochała.
- Rydel, Delly, Delluś. - Starałem się ją pocieszyć, wtedy do pokoju wszedł Riker.
- Słuchajcie znalazłem Rossa, był... nie chcecie wiedzieć gdzie. - Blondynka od razu zbiegła na dół, my tylko spojrzeliśmy na siebie i rzuciliśmy się za nią bo by młodego rozszarpała na strzępy. Ledwo ją utrzymaliśmy i gdy wreszcie się uspokoiła spokojnie porozmawialiśmy.
- Ross... co ty odwalasz stary? - Spytałem, on milczał.
- Słuchajcie, może weźcie idźcie ja z nim pogadam. - Spojrzał na nas porozumiewawczo. Zrozumieliśmy to i opuściliśmy pokój.

Z perspektywy Rikera:
- Możesz mi powiedzieć młody co ty odkurwiasz? - Zacząłem.
- Co Cię to obchodzi... - Mruknął.
- Jednak dużo. Jestem twoim starszym bratem i razem z Rydel martwimy się o Ciebie!
- To przestańcie. Jestem dorosły.
- Młody... bycie dorosłym nie oznacza być pełnoletnim, ćpać, albo pić... to oznacza być odpowiedzialnym! A u Ciebie tego nie widać!
- Kto to mówi?! Przecież ty też kiedyś ćpałeś. - Zatkało mnie, skąd on to wie? - Nie udawaj... - Przerwałem mu.
- No ćpałem... ale się zmieniłem. Chcesz zobaczyć coś jeszcze?
- Pff... pokaż. - Zdjąłem kurtkę i podwinąłem rękawy z koszulki.
- Widzisz te słabe blizny? To ślady po cięciach.
- Co? - No trzeba było przyznać jego mina była bezcenna.
- Do tego doprowadziły mnie narkotyki. Zachorowałem i zacząłem się ciąć. Wiesz kto mi pomógł? Rodzina i przyjaciele. Młody... daj sobie pomóc, dla mnie było prawie za późno! Mogłem zginąć przez moją głupotę... zachowywałem się dokładnie tak jak ty! Słuchaj, jak raz zaczniesz cholernie trudno z tym skończyć, a wrócić jeszcze łatwiej...
- Skończ te kazania proszę.
- Stary! Chcesz skończyć jak ja? Z bliznami na wiele lat? I nie chodzi mi o te na rękach. Rydel przez Ciebie cały czas płacze! Krzywdzisz ją gorzej niż Michell krzywdził Ashley... - Czułem, że chłopak zaraz wybuchnie... musiał niedawno brać bo oczy miał dziwne. - A zresztą nie tylko ją... nas też, przez to co robisz może rozpaść się zespół! To co tak kochamy! Chcesz to wszystko zepsuć przez prochy, albo płyny za 200$? Jesteś... żałosny. - Powiedziałem i ruszyłem w stronę wyjścia, młody rzucił się na mnie. Ja musiałem go przewrócić na ziemię i trzymałem go. - Ell! Chodź tu! - Krzyknąłem kiedy blondyn się szarpał, brunet prawie natychmiast wbiegł do pokoju.
- Co jest?
- Tylko rozmawialiśmy... eee... agresywne negocjacje. Możesz mi jakoś pomóc? - Po chwili zauważyłem Delly w drzwiach widziałem, że chciała wybuchnąć płaczem, ale wiedziała, że to konieczne. - Trzymaj go za nogi... zaraz padnie.
- Puszczajcie mnie do kurwy nędzy! - Darł się... zaraz... a gdzie Rocky?
- Hej a gdzie ten idiota nasz braciszek?
- Poszedł się przejść. - Uświadomiła mnie Rydel.
- Dzwoń po niego, bo ten debil ma siłę za dwudziestu. - Odezwał się Ratliff.
- Nie! On nie ma nic wiedzieć! Dobrze wiesz jak łatwo ulega emocją - Rzekłem... wtedy poczułem, że Ross się już nie szarpie. - Zasnął. Zostawcie go tu. - Powiedziałem i wstałem... - Mam dość na dziś. - Ruszyłem do siebie do pokoju i zamknąłem drzwi, od razu rzuciłem się na łóżko żeby odpocząć...

Z perspektywy Rydel:
To na szczęście już koniec, podbiegłam i wtuliłam się w Ell'a... chciałam się rozpłakać, ale obudziłabym śpiącego Rossa. Brunet zaprowadził mnie do siebie i przytulił mocno, chciałam żeby to nigdy się nie kończyło. Czułam się tak dobrze, na chwilę mogłam zapomnieć o wszystkim. - Proszę... nie odchodź nigdzie.
- Nie mam zamiaru. - Uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego mocniej.
- Kocham Cię.
- Co? Bo chyba nie usłyszałem.
- Psujesz tą chwilę...
- Sorki. - Pocałowałam go lekko w policzek. - To...?
- To co? - Udawałam, że nie wiem o co mu chodzi.
- Będziemy wreszcie razem? Bo czekam na twoją odpowiedź i całymi dniami jestem tak blisko ciebie... nie potrafię już tak dłużej. - Posmutniał. - Ja... cierpię.
- Ell... dobrze wiesz co dzieje się teraz w domu.
- Wiem i cały czas czekam... ale w pewnych momentach... nie potrafię wytrzymać żeby Cię nie pocałować... zwłaszcza, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi... ja tak dłużej nie mogę. - Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej... nie wiedziałam co zrobić. Spanikowałam i odsunęłam się... - Co jest? Przecież podobno mnie kochasz...
- Ja... tak, ale... - Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Ale co?! Czekam już długo! Nie potrafię dłużej wytrzymać! - Uniósł się... przypomniał mi się ten dzień... zaczęłam płakać. - Rydel! Delly! Nie płacz proszę! Przepraszam! Rydel! Proszę Cię przestań płakać. - Chciał mnie uspokoić. Ja bez zastanowienia pocałowałam go namiętnie w usta. Nasz pocałunek trwał długo... nie wiedziałam ile dokładnie, miałam to gdzieś. Teraz liczyliśmy się tylko ja i on... kiedy się oderwaliśmy od siebie...
- To zostaniesz moją dziewczyną? - W jego głosie czuć było nadzieję.
- Tak. - Uśmiechnęłam się szeroko i wtuliłam w chłopaka... nareszcie...
_________________
WERONIKA! CO TY ZE MNĄ ZROBIŁAŚ POTWORZE! ONI MIELI BYĆ RAZEM DOPIERO W 30 ROZDZIALE!!
PRZESŁODZONE, ALE CO JA MIAŁAM ZROBIĆ? EHHH MACIE ICH RAZEM BO WIEM, ŻE ICH KOFFACIE TAK JAK JA XD

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 26

Rozdział 26

Z perspektywy Rikera:
- Ross już wyszedł? - Spytałem się rodziny, była godzina 11 i dopiero teraz zauważyłem brak młodego... Postanowiłem pójść też poznać okolicę. - Ja też wychodzę. - Rzuciłem i wziąłem swoją czarną skórzaną kurtkę. Szedłem przed siebie, nie znałem okolicy więc włączyłem mapę na telefonie i oznaczyłem sobie drogę powrotną do domu... Chodziłem w te i we wte, byłem w parku, kilku muzeach i jeszcze na jakiejś plaży... Do hotelu wróciłem około godziny 20. - Hej rodzinka!  - Powiedziałem, wszyscy mi odpowiedzieli... wszyscy prócz Rossa. - Tego głupka ciągle nie ma? - Spytałem, oni nawet nie zauważyli.
- Co? - Zdziwiła się Delly odrywając się od telewizora. - Jak to go nie ma!
- A mogłem siedzieć cicho... Zadzwoń do niego. - Rydel wyciągnęła telefon i wykręcała numer do młodego... wtedy jak na zawołanie ten zadzwonił do siostry.
- Ten człowiek mnie przeraża. - Wziąłem telefon z rąk blondynki i odebrałem.
- No co chcesz Ross? Gdzie ty jesteś.
- Słuchaj, ja będę w domu za... 2 godziny, uspokój Rydel.
- 2 godziny, ani sekundy dłużej. - Rozłączyłem się. - Delly. - Podszedłem do siostry. - Nie martw się ten głupek obiecał przyjść o 22. - Pocieszałem blondynę, która już się martwiła... ona tylko wzięła głęboki oddech i powędrowała do pokoju, ja pokazałem Ell'owi żeby poszedł za nią.
- Musimy na niego poczekać. - Powiedział Rocky.
- Taa... - Poparłem go i usiadłem na kanapie. - Co oglądamy?
- Leci teraz "Wieczny Student". - Odparł... świetna komedia... godzina 22 rozlega się dzwonek do drzwi, Rydel schodzi na dół a Ratliff ją obejmuje. Otwieram drzwi w nich stoi Ross, wyglądał dziwnie, ale nie miałem już siły go zadręczać więc poszedłem do siebie... zasnąłem około godziny 23. Następnego dnia wstałem o 7... zszedłem na dół, zrobiłem sobie śniadanie i wyszedłem się przejść. Około godziny 10 wróciłem do domu, wszyscy siedzieli przed telewizorem i wtedy zadzwonił telefon... odebrałem go. Była to policja...
- Tak słucham? - Powiedziałem.
- Dzień dobry, pan Riker Lynch? - Odezwał się komisarz.
- Tak, czy coś się stało?
- Musi pan natychmiast wrócić do Ameryki. Chodzi o pana przyjaciela... Cory'ego Monteith'a.
- Co się stało? - Spytałem, zacząłem się bać.
- No... nie wiem jak to panu powiedzieć... pan Cory Monteith nie... żyje.
- CO?! - Krzyknąłem.
- Wszystko opowiem panu kiedy pan przyjedzie.
- Eeeee... no teraz nie mogę za bardzo ponieważ za 2 dni mam koncert. Czy mogę przyjechać po występie?
- Dobrze, oczekujemy pana w środę o godzinie 15.
- Dobrze. - Rozłączył się. Dziś jest  piątek... zresztą... co się stało Cory'emu? To mój przyjaciel z planu glee... od razu się za kumplowaliśmy mimo, że ja nie grałem głównej roli... byłem cały roztrzęsiony. Delly od razu do mnie podeszła.
- Co się stało? - Spytała z troską w głosie.
- Cory...
- Co z nim?
- On... nie... nie żyje... - Ciągle nie mogłem tego poukładać w całość.
- Co?! - Nie mogła w to uwierzyć, cały zespół znał go i byliśmy w 6 najlepszymi kumplami. Myślałem, że zaraz się załamię psychicznie... straciłem najlepszego przyjaciela. - Idź do siebie. Odpocznij. Dla Ciebie to był poważny cios. - Uśmiechnęła się, ale ja wiedziałem, że sztucznie mimo to poszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko... już po chwili przyszła do mnie Cassidy.
- Rydel powiedziała mi co się stało. - Przytuliła mnie.
- Po koncercie wracam do Ameryki na 5 dni. Wrócę od razu do Paryża. - blondynka się uśmiechnęła... ja też... ale ciągle czułem ból po stracie przyjaciela... nagle stało się coś... coś... czego się nie spodziewałem. Blondynka... pocałowała mnie? Od razu poczułem się lepiej i oddałem go... całowaliśmy się przez 2 minuty. Gdy wreszcie się oderwaliśmy znów na mojej twarzy pojawił się uśmiech...

Z perspektywy Ross'a:
CO?! - Powiedzieliśmy razem z Rocky'm i Ell'em. - Jak? Kiedy?
- Jakoś wczoraj, policja wykluczyła morderstwo, ale ciągle nie znają dokładnej przyczyny. - Riker musi się czuć okropnie, on był jego przyjacielem. - Ja idę się przejść. - Rzuciłem i wyszedłem, nie miałem na nic siły...Poszedłem do dość ciemnego zakątka gdzie stał jakiś chłopak. Miał 19 lat i nazywał się Louis, skąd go znam? Ee... no spotkaliśmy się już raz. - Masz?
- Ta... ale tylko proszek.
- Kurwa mówiłem Ci, że tego gówna nie ruszam, kręci mi się od tego we łbie.
- No przecież żartuje. Kasa. - Podałem mu 200$ i wziąłem paczkę. Poszedłem w bardziej ustronne miejsce i otworzyłem pakunek. Była tam strzykawka i... płyn. Wstrzyknąłem to sobie w żyłę i poczułem się lepiej... o wiele bardziej znosiłem śmierć Cory'ego. Był moim przyjacielem odkąd Riker zaczął grać w glee. Poczułem się sennie więc ruszyłem w stronę domu. Przyznam, że nie chciałem zaczynać, ale wszystko zaczęło się od Polski... Michel'a... byłem wtedy ostro wkurwiony, poszedłem gdzieś gdzie spotkałem Louis'a. Często zmienia lokum, akurat mieszka w Ameryce i jeździ za nami. Jestem jego stałym klientem. Taa... na początku dał mi jakieś gówna w proszku, zakręciło mi się w głowie. Więc postanowiłem tego więcej nie brać, potem sprzedał mi Heroinę... nie było to super, ale zapomniałem o swoich problemach. Oby nikt tylko się z zespołu nie dowiedział... myślałem tak i wróciłem do domu. Ogarnąłem się trochę i wszedłem do hotelu. Na wejściu zaczepiła mnie Rydel i pytała gdzie byłem.
- Ee... byłem się przejść. Zabolała mnie śmierć Cory'ego.
- Tak jak nas wszystkich.
- Idę do siebie. - Rzuciłem i ruszyłem w stronę mojego pokoju, rzuciłem się na łóżko i chciałem iść spać, ale Riker wszedł za mną.
- Hej młody co jest? - Spytał.
- Co ma być? Po prostu się martwię.
- No wiem... - On coś chyba wyczuł... ale jak? Przecież... chyba, że... nie... Riker nigdy... chociaż... w sumie... kiedyś po nocach znikał dość często... może wtedy... nieee... nie on... każdy ale nie on... - Gdzie byłeś dokładnie? - Badał dalej, musiałem wymyślić jakąś wymówkę.
- Eee... no... - Patrzył mi się w oczy... kurwa! Przecież źrenice mi się pomniejszają, jeśli kiedyś ćpał na pewno to zauważy! - Byłem... w parku! - Uśmiechnąłem się do siebie. Bez słowa wyszedł z pokoju i po 20 minutach wrócił z Rydel. - Co chcecie? Ja chcę spać... - Powiedziałem ledwo przytomny.
- Ćpałeś? - Spytała prosto z mostu siostra.
- Co? Ja nie ruszam takich gówien... nie jestem głupi.
- Nie zgrywaj głupka... masz pomniejszone źrenice i jesteś śpiący... TY NIGDY NIE JESTEŚ ŚPIĄCY O GODZINIE 20! - Podkreślił to zdanie Riker. Miał racje...
- A skąd wiesz jak wygląda osoba, która ćpa? - Złamałem go.
- Czytałem kiedyś... - Akurat... - Ross co ty robisz? Chcesz się wpakować w takie gówno? Może jeszcze ciąć się zacznij... - Prawił mi kazanie. Skąd... moje życie jest dobre. Po co mam się ciąć?
- Po co? Zresztą ja nie ćpam. - Szedłem w zaparte.
- Ross... przyznaj się. - Mówiła Delly.
- JA NIE ĆPAM! MOŻECIE MNIE ZOSTAWIĆ W SPOKOJU!? - Wybuchłem... miałem dość ich kontroli. Jestem dorosły i będę robił co mi się podoba, schowałem się pod kołdrą... do pokoju wbiegła reszta rodzeństwa i Ratliff z Cassidy.
- Co tu się stało? Podejrzewam, że nawet menel 2 przecznice stąd usłyszał co Ross wrzasnął. - Powiedział Rocky.
- Jaki menel... - Zdziwił się Ratliff.
- Nie pytaj... To co tu się stało?
- Nic... - Powiedział Riker i wyszedł, a tuż za nim Delly, za tą dwójką Ellington.

Z perspektywy Rydel:
Mam dość tego... najpierw Riker potem Ross? Moje rodzeństwo jest jakieś przeklęte! Załamałam się... przecież... Wtedy do mnie wszedł Ell, nie miałam ochoty z nim rozmawiać, a nie wiedziałam jaki temat zechce poruszyć. - Wiesz może o co chodzi z Rossem? - No i co ja mam mu powiedzieć?
- Eee... o nic. - Skłamałam... nienawidzę kłamać.
- Delly... ja Cię znam... kłamiesz.
- Ja... nie chcę o tym mówić...
- Rydel... mi możesz zaufać. - Zaczął się przysuwać ja nie miałam siły na nic... potrzebowałam pocieszenia. Oczy mi się zaszkliły. - Hej... Delly. Nie płacz. - Pocałował mnie w policzek i przytulił, a ja wtuliłam się w niego. - Rydel... nie płacz bo... eee... pocałuje Cię! - Uśmiechnął się triumfalnie, ja w duchu się zaśmiałam a na zewnątrz ciągle płakałam wtedy on podniósł mój podbródek i bez wahania pocałował mnie prosto w usta. Ja nie miałam nic przeciwko... pocałunek był coraz bardziej namiętny... w końcu po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie, a Ratliff uśmiechnął się szeroko. Boże jaki on ma boski uśmiech... - A teraz powiesz co się stało?
- No... chodzi o to, że... no...
- Powiedz spokojnie. Przecież ja nikomu nie wygadam.
- No... Ross... zaczął ćpać... - Powiedziałam szybko ostatnie dwa słowa i się rozpłakałam.
- Kurcze no... wszyscy tu naśladują Rikera czy co? - On tylko wiedział wszystko co działo się w naszej rodzinie. Najstarszy też kiedyś ćpał... ale przestał. A czemu? Zaczął bo dziewczyna z nim zerwała, a dzień przed uderzył mnie po pijanemu. Chciał zapomnieć o tym co zrobił, ale przestał kiedy zachorował... cudem go wyleczono i teraz jest ostrożny i poważny jeśli chodzi o te sprawy. - Nie martw się tym teraz. Proszę Delly zapomnij o tym. - Pocieszał mnie, ja tylko go przytuliłam. - Jeśli chcesz to pójdę spać z tobą. - Postanowiłam obrócić sytuację w żart.
- A zabezpieczyłeś się? - Od razu wybuchliśmy śmiechem.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi, ale fajnie, że już Ci lepiej. - Uśmiechnął się i zdjął koszulkę oraz spodnie... to normalka, oni śpią tylko w bokserkach. Ja zaś wzięłam piżamę w Hello Kitty i poszłam się w nią ubrać do łazienki... po 30 minutach wyszłam, a Ell już leżał w moim łóżku. Uśmiechnęłam się tylko i położyłam spać... brunet oczywiście przysunął się do mnie i objął... Już po 20 minutach zasnęłam.... Godzina 2 w nocy. Obudziłam się... nie wiem czemu, odwróciłam się i zobaczyłam, że Ratliff też nie śpi.
- Czemu nie śpisz? - Spytałam.
- Hmm... zapytałbym o to samo ale mnie wyprzedziłaś. - Uśmiechnął się. - Nie wiem... obudziłem się po prostu.
- Kiedy?
- Dosłownie przed chwilą... - Dziwne... zaczęłam się bać i usłyszałam coś w kuchni. Ellington od razu wybiegł, a ja stanęłam w drzwiach i zobaczyłam Rikera, który kazał mi siedzieć w pokoju... Nie wiedziałam co się dzieje, ale wróciłam do pokoju i położyłam się spać... nie mogłam zasnąć. Przez Rossa... po 30 minutach Ratliff wrócił.
- Co to było?
- Opowiem Ci jutro. Śpij. - Pogłaskał mnie po policzku i położył się obok mnie oraz znów mnie objął... ja w końcu zasnęłam. On działał na mnie jak tabletka nasenna. Rano wstałam dopiero o 10, brunet ciągle leżał i mnie obejmował.
- Jak Cię tu teraz nie budzić?
- Nie wstawaj. - Mruknął i udawał, że dalej śpi ja uderzyłam go lekko w ramię. - Au. - Udawał smutnego, ale spojrzał na mnie i się uśmiechnął złowieszczo. - Będzie kara. - O nie...
- Nie... błagam! Nie!! - Krzyczałam, a chłopak zaczął mnie łaskotać, nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Po 10 minutach wreszcie przestał, a ja mogłam spokojnie odetchnąć. - To teraz powiedz mi co się wczoraj stało... - Spoważniałam, chłopak też.
_________________
:( :* [*] kocham was moje sis i obiecajcie, że nigdy mnie nie zostawicie... Następny rozdział będzie minimum za tydzień... Aha i sory za słownictwo, ale jak ktoś się naćpie to ma w dupie wszystko... chyba xd

PS. WERONIKA I MAJA! WY ZUE DZIEWCZYNY JESTEŚCIE! DLACZEGO? ... NO NIEWAŻNE MACIE TEN ICH POCAŁUNEK XD... ALE RAZEM NIE BĘDĄ! NIE W TYM ROZDZIALE XD!

PPS. Zdjęcia Cory'ego i Lea'i dodam przy następnej notce... teraz... nie mam siły...

poniedziałek, 15 lipca 2013

On tak po prostu odszedł...

DLACZEGO!?

Następny rozdział... będzie to... smutny rozdział... ale to prawda... Cory Monteith nie żyje... główny aktor z glee, który grał Finn'a... jest mi tak smutno, ale największe kondolencje dla jego narzeczonej Lea'i... która gra Rachel w glee... ja teraz płaczę cały czas i postanowiłam o tym wspomnieć w następnym rozdziale... dam też kilka jego oraz tej dwójki zdjęć... niech każdy przy tym poście postawi dla niego znicz... jeśli go szanowaliście i kochaliście.

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 25

Rozdział 25!!

HURRA JA! Jest ten przeklęty 25 xD... no tak przerwa była jest i będzie, bo ten rozdział ma być wyjątkowy... i może będzie xD... a zanim dodam 26 to poczymam was w niepewności i wiecie co? Dodam nexta dopiero za tydzień haha xD... Ej specjalnie dla Maji >.<... Dodaję rozdział wcześnie bo postanowiła zrobić sobie przerwę w czytaniu xD... spoooko marooooko xD i tak 26 będzie za tydzień xD

Z perspektywy Rikera:
- Hej zespół został nam cały dzień... więc... Cooo robimy? - Spytał Rocky zamykając drzwi od domu.
- Hmmm... - Na twarzy Rossa pojawił się chytry uśmieszek.
- Nie Ross... nie gramy w butelkę. - Przejrzałem brata.
- Ale czemu? - Powiedział zawiedziony.
- Bo nie masz dziewczyny dokuczył mu brunet.
- Ty też nie... znaczy nie tak oficjalnie.
- Dobra spokój. - Odezwała się Rydel. - Możemy zagrać w butelkę, ale nie na całowanie. - Dodała.
- Ale czemu? - Tym razem zawiódł się Rocky. Pacnąłem go w łeb. - No dobra... - mruknął niechętnie. - Ale jeśli ktoś nie wykona zadania lub nie odpowie na pytanie musi... pocałować wskazaną osobę. - Dodał z uśmiechem.
- Okej. - Zgodziliśmy się niechętnie, nawet Delly. Wtedy na cały pokój rozległ się dzwonek, otworzyłem a w drzwiach stała Ashley. - Ash! Wpadasz w samą porę! Gramy w butelkę. - Uśmiechnąłem się.
- Eee...
- Nie bój się, nie na całowanie. - Uspokoiłem brunetkę.
- Aaaa... to mogę zagrać. - Zaprosiłem ją do domu i poszedłem po szklany przedmiot. Po chwili gra się rozpoczęła. Ja zaczynałem... kręciła się i padło na... Ratliff'a.
- Pytanie czy Wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Hmmm... - Myślałem. - Musisz... Krzyknąć przez okno, że kochasz Rocky'ego. - Zaśmialiśmy się wszyscy.
- CO?! Ni... niech będzie. - Podszedł do okna, otworzył je i na cały głos krzyknął, że kocha Rockyego. Ktoś odkrzyknął mu.
- No i co geju! Zamknij się, bo mecz oglądam!! - Oczywiście nie obyło się bez wybuchu śmiechem, nawet Ell zaczął się śmiać patrząc na Delly. Brunet usiadł i zakręcił butelką... Padło na Rossa.
- PYTANIE! - Od razu spanikował.
- Okej... Co Ci się podoba w Laurze.
- Hmmm... Jest piękna, miła, słodka, utalentowana, ma piękne oczy, piękny uśmiech... - Wymieniał tak jeszcze 20 minut.
- Dobra skończ! - Powiedział wreszcie prawie zasypiający Rocky. Blondyn zakręcił butelką... padło na mnie.
- Wyzwanie. - Rzekłem pewny zanim młody cokolwiek powiedział.
- Hmmm... zatańcz tak jak w piosence "Misery" z glee. - Powiedział. Ja posłusznie wykonałem polecenie i zakręciłem przedmiotem, tym razem padło na Cassidy.
- Pytanie czy Wyzwanie?
- Hmmm... Wyzwanie.
- Musisz mnie przytulić. - Uśmiechnąłem się i otworzyłem ramiona. Blondynka chętnie przytuliła się do mnie, po chwili już się od siebie oderwaliśmy...

Z perspektywy Rocky'ego:
Gdy wreszcie się od siebie oderwali to Cassy zakręciła butelką i padło na Delly.
- Pytanie czy Wyzwanie?
- Eeee... Pytanie. - Chyba czuła, że tego pożałuje.
- Całowałaś się kiedyś?
- Eee... no tak. Lecimy dalej. - Zleciała z tematu... CHWILA! Ona się całowała? Kiedy! Z kim?
- Kiedy się całowałaś? - Spytałem. Ona spojrzała tylko na Rikera. - Ty coś wiesz? - Zerknąłem na siedzącego obok mnie brata.
- Eee.... nie... skąd. Może jednak lećmy dalej. - Rydel zakręciła i padło na... Tym razem przedmiot zatrzymał się na Ashley.
- Pytanie czy Wyzwanie.
- Pytanie.
- Podoba Ci się Rocky? Aha i jeśli nie wykonasz polecenia, lub nie odpowiesz na pytanie musisz pocałować wskazaną osobę. - Uśmiechnęła się chytrze patrząc na mnie.
- Eee... no...
- Pff... focham. - Udałem obrażonego.
- No doobra taak... tylko nie fochaj. - Zasmuciła się a ja ją objąłem... Gra trwała w najlepsze przez jeszcze tak 2 godziny, no cóż wyszło na to, że ja siedziałem bez koszulki, dowiedzieliśmy się, że Ashley pisze piosenki i gra na gitarze, Cassidy siedziała na kolanach Rikera, a Delly musiała usiąść obok Ell'a... aha jeszcze dowiedzieliśmy się co Riker odwalił 4 lata temu... Tylko Ross taki forever alone.
- Czuję się samotny. - Posmutniał.
- Ojeju... no trudno. - Butelka zatrzymała się na mnie. - Ooł...
- Pytanie czy wyzwanie? - Spytała Ash.
- Wyzwanie. - Wziąłem głęboki oddech.
- Hmmm... Musisz... przytulić Ell'a. - Wszyscy się zaśmialiśmy.
- Nie zgadzam się... Nie róbcie ze mnie geja!
- Ej! Ja wrzasnąłem przez okno, że Cię kocham i jakoś żyję.
- Ja nie jestem tobą.
- Skoro nie chcesz go przytulić to musisz pocałować... - Zaczęła Delly. Uśmiechnąłem się lekko. - Ashley.
- Co? - Zdziwiła się brunetka.
- Mówisz jakby to było dla Ciebie coś dziwnego. - Powiedział Riker.
- Ale... - Nie zdążyła nic powiedzieć bo pocałowałem ją. Z każdą sekundą pocałunek był coraz bardziej namiętny... w końcu oderwaliśmy się od siebie, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
- Uuu... Rocky ma dziewczynę. - Odezwał się młody.
- Uuu... Ross na zawsze zostaniesz sam jak się nie zamkniesz! - Powiedziałem.
- Uuu... nie licz na to bracie! - Rzekł. Wszyscy się roześmiali tylko mi nie było do śmiechu, traktowałem ten pocałunek poważnie... zaraz... ja nigdy nie byłem poważny! Coś jest nie tak! No nic... zakręciłem przedmiotem... itd... Wreszcie zatrzymało się na Ell'u.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Musisz... Przytulić Delly. - Twarz mojej siostry w jednej chwili spoważniała.

Z perspektywy Rydel:
On... miał się do mnie zbliżyć... nie miałam nic przeciwko... no dobra chyba jednak miałam... zaczął ogarniać mnie strach. Co się ze mną dzieje? Wszystko sobie chyba wyjaśniliśmy, czułam jak zaczęłam się pocić. Ell musiał to zauważyć.
- Nie ma mowy, nie zrobię tego. - Powiedział stanowczo... jednak to uczucie nie ustępowało, zaczęłam się trząść.
- Więc musisz ponieść karę... - Powiedział brunet. - Pocałuj Delly. - Uśmiechnął się, nie patrzył na mnie tylko na swojego "przyjaciela". Riker był coraz bardziej rozzłoszczony i walnął go z całej siły w głowę.
- Au! - Jęknął z bólu.
- Idiota. - Powiedział tylko.
- O co Ci chodzi? - Nie domyślał się niczego.
- Nie. - Rzucił krótko Ratliff i wyszedł. Nagle poczułam jak to uczucie... zniknęło, poczułam... ulgę? Czemu ja się go tak boję... on mnie nie skrzywdzi. Chociaż sobie to powtarzałam to sama chyba nie do końca w to wierzyłam... Wyszłam zaraz po nim. Kierował się do parku i usiadł na jednej z ławek, schował twarz w dłoniach, widziałam jak łza powoli spływa po jego policzku. Wahałam się... nie wiedziałam czy do niego podejść, znowu zaczęłam czuć strach... było mi gorąco, zaczęłam się trząść. Mimo to postanowiłam podejść do przyjaciela, usiadłam przy nim i złapałam za ramię.
- Co... co się stało? - Zawahałam się znów.
- Ja... ja... widziałem twój strach... dlatego nie chciałem nic robić. Nie chciałem żebyś znowu to czuła... żebyś znów płakała, bała się... Nie potrafię patrzeć jak się smucisz, kiedy płaczesz to... boli mnie to tak bardzo. - Znowu, poczułam ulgę. Wiedziałam... on mi nic nie zrobi. Niepotrzebnie się martwiłam, przytuliłam go.
- Dziękuję. - Szepnęłam i się uśmiechnęłam, Ell odwzajemnił gest. Tuliliśmy się cały czas, w końcu doszedł do nas Riker, od razu się oderwaliśmy. Przysiadł się do nas i milczał. - Co jest Riker? - Przerwałam ciszę, dołowała mnie.
- Czy wy... no... jesteście razem? - Wykrztusił z siebie.
- Nie. - Przytuliłam brata. - Nie martw się. - Uśmiechnęłam się. - Może wrócimy do domu? - Zaproponowałam.
- Jestem za. - Powiedział blondyn. Poczuł wyraźną ulgę. Dało się to zauważyć, bo nagle na jego twarzy pojawił się wyraźny uśmiech. Chyba nie odzyskał pełnego zaufania do swojego przyjaciela. Ja w sumie też... Ale nie bałam się już go.
- Możemy iść. - Rzekł Ratliff, prawie natychmiast ruszyliśmy w stronę domu. Oczywiście Riker się o mnie martwił i objął mnie. Po chwili byliśmy już w hotelu... to co tam zobaczyliśmy zszokowało naszą trójkę... w salonie siedzieli Rocky, Ross, Ashley, Cassidy i... Kelly? - Hej! Kelly! Co ty tu robisz? - Spytał... wyglądał na przerażonego.
- Hej Ell coś się stało? - Szepnęłam. Wtedy przypomniałam sobie co mi mówił: "... Chciałem zerwać z Kelly, ale bałem się, że ty..." - No tak... teraz masz okazję. - Posłałam mu zachęcający uśmiech, ten też się uśmiechnął. Właściwie... nigdy nie dokończył tego co chciał mi powiedzieć. O co mu chodziło? Później się go spytam, teraz musi poważnie porozmawiać ze swoją partnerką. Dziewczyna rzuciła mu się w ramiona, a ja odeszłam, Riker również.
- Kelly... musimy porozmawiać... ale na osobności.
- Brzmi groźnie. - Powiedziała, chyba niczego się nie domyślała. Czasem zaskakiwała mnie swoją... głupotą? Nie, to złe określenie. Była strasznie niedomyślna, ale mimo to sprytna i wcale nie była głupia.

Z perspektywy Ratliffa:
Wtedy Delly była przerażona, teraz to ja jestem... Poszedłem z nią na balkon. - Słuchaj Kelly... jesteś świetną dziewczyną, miłą, piękną, utalentowaną, ale...
- Ale? - W jej oczach widziałem przerażenie.
- Ale nie możemy być dłużej razem... - Wydusiłem z siebie wreszcie, jej oczy się zaszkliły. - Nie płacz... Kelly proszę. - Przytulił ją.
- Cz... czemu? Proszę tylko powiedz szczerze. - Ledwo powstrzymywała się od płaczu.
- Bo... ja nie umiem udawać, że kogoś kocham jeśli tak nie jest...
- Zakochałeś się w innej... Kto to? - Milczałem, dosłownie odebrało mi mowę... nie mogłem nic z siebie wydusić. - To Delly prawda? Po co się pytam. To o nią chodzi, to ona była przy tobie cały czas, pocieszała Cię. Pomogła Ci kiedy byłeś ranny... wtedy w szpitalu. Rozumiem, jest piękna i miła. Nie dziwię Ci się, ale zostańmy przyjaciółmi.
- Oczywiście. Cieszę się, że mnie rozumiesz. - Znów ją przytuliłem. Poczułem ulgę... ale zarazem coś mnie cisnęło. Rydel przecież nie będzie chciała ze mną być po tym co jej zrobiłem, jeszcze nie. Muszę czekać... Brunetka opuściła dom mimo wszystko była uśmiechnięta, był to szczery uśmiech. Rydel poszła się z nią pożegnać. Ja stałem na schodach i wszystko słyszałem.
- Nie zmarnuj tego, Ell to świetny facet, słyszałam co Ci zrobił, mimo wszystko daj mu szansę. - Wyszła.
- Wiem... - Powiedziała do siebie, ale ja to słyszałem. Byłem szczęśliwy, ona ciągle mnie kochała, poczułem ulgę w sercu. - Ratliff... możemy porozmawiać?
- Eee... mam się bać?
- Nie. - Uśmiechnęła się... miała taki śliczny uśmiech, nie potrafiłem jej odmówić. Zrobiłbym wszystko żeby zobaczyć ten wyraz na jej twarzy. Usiedliśmy na schodach. - Chodzi mi o to co chciałeś mi powiedzieć wtedy, u Ciebie w pokoju... Riker nam przeszkodził, pamiętasz?
- No tak... Chciałem powiedzieć, że Cię kocham i chciałem zerwać z Kelly, ale bałem się, że ty mnie już nie kochasz... po tym co Ci zrobiłem... bałem się, że zostanę sam.
- A pamiętasz jeszcze co Ci powiedziałam w szpitalu? Nigdy nie przestanę Cię kochać, nieważne co mi zrobisz... to uczucie nie pryśnie od tak. - Pocieszała mnie. - Ale teraz nie będziemy razem. Muszę... to wszystko przemyśleć, na spokojnie.
- Rozumiem Cię. Ja też bym tak zrobił. - Uśmiechnąłem się. - Masz tyle czasu ile potrzebujesz. Zaczekam. - Wstałem i poszedłem do kuchni.
- Jesteś dobrym człowiekiem. - Powiedział Riker uśmiechając się do mnie. Czułem, że on mi ufa. - Ze świecą takich w tych czasach szukać. - Zaśmialiśmy się... Ten dzień był męczący. Poszedłem spać około godziny 20... Wstałem o 7 rano, a na 15 mieliśmy samolot do Rzymu. W sumie, nigdy tam nie byłem, ale słyszałem, że jest tam pięknie. Po Rzymie był... Hmh jak na złość... Paryż... Miasto przez wielu nazywanym Miastem Miłości... Wydawało się, że wszyscy ciągle śpią, ja zszedłem do kuchni i zrobiłem sobie naleśniki, po 20 minutach zeszła do mnie Delly.
- Hej ślicznotko. - Uśmiechnąłem się, ona również. - Masz śliczny uśmiech.
- Widzę, że jak pozbyłeś się Kelly to teraz do mnie zarywasz? - Zaśmiała się. - Ale dzięki i nie licz, że tak łatwo jest mi zaimponować.
- Długo beze mnie nie wytrzymasz. - Byłem pewny siebie.
- Zobaczymy...

Z perspektywy Rossa:
Wstałem około godziny 10. Musiałem się spakować, ubrać i dopiero mogłem zejść na dół... czyli było około 11... W salonie przy TV była już cała rodzinka i przyjaciele.
- Hej bando, co tam u was? - Zacząłem rozmowę siadając na kanapie między Rydel i Ell'em. - Odczep się od niej bo tego pożałujesz. - Powiedziałem po cichu do bruneta.
- Nie groź mi smarkaczu. - Odpowiedział... dziwne, nigdy się tak do mnie nie odzywał. Zawsze mnie szanował? No zawsze jak byłem poważny. Zmienił się, był bardziej pewny siebie i arogancki. Mimo wszystko humor zachował... Gdyby to ode mnie zależało wywaliłbym go z kapeli po tym co zrobił. Nie ważne, mam 4 godziny i chce je wykorzystać, postanowiłem się przejść, sięgnąłem więc po kurtkę i wyszedłem z domu. Kątem oka zobaczyłem jak Ratliff ponownie przysuwa się do mojej siostry... strasznie mnie wkurzało to, że ona mu tak po prostu wybaczyła. Po czymś takim? - Jesteś naiwna siostro. - Mruknąłem pod nosem i szedłem dalej przed siebie, nie miałem zbytnio co robić aż trafiłem na wesołe miasteczko. Uśmiechnąłem się i zaraz poleciałem wypróbować wszystkie atrakcje. Do domu wróciłem około 14, wszyscy już byli spakowani i czekali na mnie.
- Gdzieś ty się szlajał? - Spytał Riker.
- Byłem się przejść. - Odpowiedziałem. Po jakiejś godzinie lecieliśmy już do Włoch... niezbyt znałem to miasto, słyszałem tylko kilka historii o nim, więc pewnie nie będę umiał się tam odnaleźć... czas pokaże... Około 19 byliśmy na miejscu, a na lotnisku znów czekał RyRy. - Ryland! Co ty tu robisz? - Spytałem tuląc się do młodszego braciszka.
- Czekam na was. Dopiero przyleciałem więc chodźcie... - Był nadzwyczaj poważny, jak zawsze kiedy chodziło o zespół. Dotarliśmy do hotelu i weszliśmy od razu do pokoju... To co tam zobaczyłem: WoW... Rydel i Ell od razu poszli na balkon. Przyznam, że to nie był byle jaki hotel.
- Chciałbym tu zostać na zawsze. - Rzucił się na łóżko Rocky.
- Niestety. Jesteśmy tu tylko tydzień.
- Czemu aż tak długo? - Zdziwił się Riker.
- Macie trochę wolnego żeby się nie przepracować. - Uśmiechnął się młody i poszedł do siebie do pokoju. Ja ruszyłem do siebie i zacząłem się wypakowywać.
- Wreszcie jakiś dłuższy pobyt... nie mogłem znieść tych ciągłych przenosin... - Mówiłem rozpakowując się, rzeczy były poukładane na miejscu dopiero o 20 więc czas już było iść spać...
Rano wstałem o 9... byłem wypoczęty i od razu ruszyłem w stronę łazienki... Rocky miał pokój naprzeciw mnie i wychodził w tym samym momencie, spojrzeliśmy na siebie potem na pomieszczenie i od razu ruszyliśmy... Jesteśmy już przy drzwiach gdy do łazienki wchodzi Rydel. Słyszałem jak się śmiała.
- Delly! Tylko nie przesiedź tam 5 godzin jak zwykle... - Powiedział smętnie mój brat.
- Tu się z nim zgodzę! - Poparłem go.
- Widzisz! On się ze mną zgadza! Jest bardzo niedobrze!! - Narzekał... po 40 minutach dziewczyna wyszła, a do łazienki wszedł Riker.
- Przykro mi chłopcy. - Ten przynajmniej wyszedł po 10 minutach... następny byłem ja więc od razu wbiegłem tam i się zamknąłem... około godziny 10 wszyscy byliśmy umyci i jedliśmy śniadanie zrobione przez mojego starszego brata - Rikera. Zrobił nam naleśniki. Tak szczerze nie byłem głodny, zjadłem jednego i od razu wyszedłem... a gdzie? Nie wiem... nie znałem okolicy.
________________________________
Jezuuu.... nawet nie wiecie jak mi się tego rozdziału kończyć nie chciało... ale mam! Jest gotowy... taki dłuuuuuugi jak na mnie xD... cytać i komentować :3 NO PACZAĆ! UDAŁO MI SIĘ WRESZCIE XD

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 24

Rozdział 24

Paczajta jak już blisko do tego 25 haha xD... Tak propos... fajnie, że czytacie cały rozdział, a pamiętacie tylko co się stało między Delly i Ell'em >.<... No dobra sprawdziłam was Weronika i Maja... może coś pamiętacie, ale miejcie się na baczności xD

Z perspektywy Rydel:
 "- Zrobiłem to bo Cię kocham i teraz to wiem, jestem pewny. Wczoraj upiłem się bo żałowałem tego co powiedziałem Ci w szpitalu... chciałem zerwać z Kelly, ale bałem się, że ty..." - Urwał w pewnym momencie, a do pokoju wszedł Riker.
- Koniec wizyty. - Spojrzał z pogardą na "przyjaciela". Posłusznie opuściłam pokój wiedziałam, że moi bracia się o mnie martwią. - Co my zrobimy? Tego boli głowa i pewnie nie szybko się podniesie, a Rydel raczej nie ma ochoty obok niego być na scenie. - Powiedział do wszystkich blondyn.
- Może odwołajmy koncert? - Zaproponował Rocky
- Albo przełóżmy, przecież nie musimy od razu odwoływać. - Rzucił pomysłem Ross.
- Nie! Koncert się odbędzie, dzisiaj. Ten się upił jego sprawa wiedział, że dziś występujemy. A jeśli chodzi o nasze sprawy prywatne, to to nie ma znaczenia, na scenie jesteśmy zespołem.
- A co jeśli przez niego zawalimy? Zresztą jak możesz tak mówić, on Cię... - Martwił się najmłodszy.
- Zostawmy temat tego co było wczoraj! - Uniosłam się, już na prawdę nie chciałam o tym rozmawiać... - Z resztą raz się żyje. - Dodałam po chwili spokojniejszym tonem i uśmiechnęłam się do chłopaków. - Po prostu dajcie mu coś do jedzenia, tabletkę na przeciwbólową i wodę... nie będzie od razu w świetnej formie, ale zawsze głowa przestanie go boleć.
- A ty skąd to wiesz. - Milczałam, nigdy nie mówiłam im o tym co zrobił Riker.
- Bo nie jestem głupia. - Rzuciłam krótko i chcąc uniknąć kolejnych pytań ruszyłam szybko do pokoju, na szczęście dali mi spokój i nie męczyli pytaniami. Zauważyłam, że najstarszy poszedł za mną.
- Nie powiedziałaś im? - Spytał patrząc ze zdziwieniem.
- Nie. Obiecałam Ci przecież, a ja obietnic dotrzymuję.
- Ale to było... 4 lata temu.
- No właśnie, nie odświeżajmy sprawy co? - Na mojej twarzy było widać wyraźny smutek.
- Jeju siostra, przepraszam. Nie wiedziałem, że tak to Cię zdołuje. - Znów mnie przytulił. Nagle spojrzał na zegarek. - Ej! Koncert mamy za 2 godziny... wypadało by coś zrobić z tym trupem.
- Zrób mu jakieś kanapki, daj mu dużo wody i jakąś aspirynę. Ale wiesz... z nim jest lepiej, ty następnego dnia w ogóle nie pamiętałeś co się stało.
- Hej! - Powiedział dość głośno. - To było tylko 8 piw. - Przyciszył głos.
- Tylko? Chyba aż. - Zaśmiała się.
- Nie ważne... - Wyszedł z pokoju i od razu zaczął robić kumplowi kanapki. Ja zostałam u siebie i myślałam. - "To co stało się te nieszczęsne 4 lata temu... To wydarzenie było bardzo podobne do tego co zaszło wczoraj, ale wtedy... to mnie mniej zabolało, a to? Kiedy Riker przyszedł prawie natychmiast zadzwoniłam po Ell'a, ale wczoraj... nie umiałam nic zrobić, po prostu sparaliżowało mnie. Nie potrafiłam do siebie dopuścić myśli, że on... A dzisiaj? Jak gdyby nigdy nic mnie pocałował... mimo wszystko, ja ciągle go kocham. STOP! O czym ty myślisz? On Cię uderzył i zrobiłby to ponownie... Ell? Nie... on nie jest taki. Jeśli zrobił to raz, nie zawaha się skrzywdzić mnie ponownie. Nie, nie zrobi tego! Przecież powiedział, że upił się bo nie mogłam z nim być. Ale gdyby mnie kochał, to nawet pod wpływem alkoholu nie uderzyłby mnie..." - Biłam się z myślami... nie umiałam tego poukładać w całość. Do moich oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie wiedziałam co mam robić, najlepiej chciałabym zapomnieć o tym co działo się dziś i wczoraj. Po chwili wzięłam głęboki oddech i powstrzymałam się od płaczu w ostatniej chwili, trochę się jeszcze uspokoiłam i mogłam wyjść z pokoju. W salonie już Rocky grał melodię na gitarze i oboje śpiewali na ich widok aż się uśmiechnęłam, dawno nie było między nimi spokoju, Riker był pewnie w pokoju Ell'a. Postanowiłam tam wejść...
- ...Słuchaj stary, jesteśmy przyjaciółmi, ale tego to nie wybaczymy Ci tak łatwo.
- Wiem, ja sam sobie tego nie wybaczę. Ale... byłbym frajerem przypominając Ci co ty odwaliłeś?
- Tak... byłbyś. - Powiedziałam w pewnej chwili. - Ponieważ rozmawiamy o tobie. I co łyso Ci? - Starałam się o tym wszystkim nie myśleć.
- Pocisnęła Cię dziewczyna. - Zaśmialiśmy się i we dwójkę przybiliśmy sobie piątkę.
- Oj cicho, nie mam siły żeby was oboje zgasić.
- No taak... - Powiedzieliśmy razem. - Mam nadzieję, że czujesz się lepiej bo za... - spojrzałam na komórkę. - 1.5 godziny mamy koncert.
- O kurde to jest dzisiaj?
- Tak i dobrze Ci radzę, podnieś się bo koncertu nie odwołamy. - Powiedział Riker i wyszedł z pokoju, a ja tuż za nim. Godzinę później wszyscy już byli gotowi, nawet Ratliff, który jeszcze 20 minut temu leżał jak trup. - To możemy ruszać? Mamy tylko 30 minut, a na arenę jedzie się 10. - Powiedziałam, wszyscy się ze mną zgodzili i ruszyliśmy. Dwadzieścia minut przed koncertem już rozkładaliśmy sprzęt na scenie. Idealnie się wyrobiliśmy i zaczęło się, piski fanów, krzyki typu "Kocham Cię Ross." Mimo wszystko zawsze to właśnie sprawiało mi uśmiech na twarzy. Zaczęliśmy od "Loud" potem "Fallin For You", "Crazy 4 You", cover "Shut Up And Let Me Go", oraz na zakończenie "Say You'll Stay". Starałam się ukryć, że ta piosenka mnie trochę zdołowała, ale jak zwykle byłam uśmiechnięta więc nikt nic nie zauważył... tak mi się wydawało bo już za kulisami Riker próbował mnie pocieszać. Na szczęście samolot mieliśmy dopiero jutro po południu więc mieliśmy pół dnia żeby rozkoszować się Polską. [Od aut. Haha zaczynam pieprzyć 3 po 3 xD... Oni nigdy nie będą chcieli zostać tu dłużej, ale co zrobić xD pomarzyć można.]

niedziela, 7 lipca 2013

Notka

Notka xD

Se taka noteczka a soo... rozdział dałabym dzisiaj, ale Maja narzeka, że chce dłuższy so... będzie jutro lub po jutrze :C NA STOS Z TOBĄ MAJA XD... żartuje <3 koffam Cię sis hahaha xD :*... głównie chodzi o ten rozdział więc miłego dnia i nexta spodziewajcie się tak na 100% za 3 dni :P... bo wena może mi zwiać :C

Rozdział 23

Rozdział 23

Paczać, prawie doszłam do 25 haha xD... no to jazda do tego 25!! :o chociaż :D

Z perspektywy Rocky'ego:
 Brunet otworzył oczy i leniwie się przeciągnął, spojrzał na zegarek była godzina 10:16 postanowił iść do łazienki i na samych bokserkach poszedł się ubrać. Przetarł oczy i ruszył do kuchni zjeść śniadanie, w pomieszczeniu była już cała reszta zespołu i Cassidy. - Hej. - Przywitał się i zrobił sobie kanapkę oraz wyszedł. Zastanawiało go gdzie jest Ashley bo nie odbierała telefonu... wyszła nagle z domu i brunetowi wydawało się, że poszła do Michella, ale nie było jej tam... - Dziwne. - Powiedział i ruszył dalej przed siebie, po drodze zahaczył o budkę z lodami i już po chwili pałaszował waniliowy przysmak. Było całkiem ciepło postanowił więc udać się do parku i dalej dzwonić do Ash. Głucha cisza... Nie mógł wytrzymać i postanowił namierzyć jej komórkę wiedział, że nie powinien, ale bardzo chciał ją znaleźć. Telefon pokazywał ulicę Słoneczną 23/5, brunet od razu ruszył w stronę mieszkania dziewczyny... Dojście tam zajęło mu 20 minut, ale wreszcie stanął i wszedł do klatki, bo akurat ktoś wychodził... Zapukał do drzwi i otworzyła mu dziewczyna. - Rocky! - Przytuliła się do niego.
- Ash... gdzie ty wczoraj poszłaś. Martwiłem się.
- Poszłam do Michell'a, ale go nie było w domu... wróciłam więc do siebie, a on...
- On co?
- No przyszedł około 23 i chciał tu zostać na chwilę i się zgodziłam... - Chłopak przyjął tą informację dość spokojnie, ale tylko na zewnątrz, w środku kipiał ze złości.
- Gdzie on?
- W salonie, tylko proszę nie pozabijajcie się. - Rocky ruszył w stronę pokoju.
- Rocky? A co ty tu robisz? Aaaa no tak... koncert w Polsce.
- No tak... wypada jutro, idziesz na niego?
- Głównie po to tu przyjechałem.
- A inny powód?
- Eee... prywatny.
- "Teraz." - Pomyślał. - Prywatny? Zdradzałeś Ashley z Violettą i do tego jeszcze chciałeś wmówić Laurze, że ją kochasz! Wiesz co? Jesteś tak zakłamanym dupkiem, że aż szkoda na Ciebie słów! - Wybuchnął w pewnym momencie.
- Co? Skąd wiesz... ASH! - Dziewczyna pojawiła się w drzwiach. - Coś ty mu powiedziała?!
- Nie zwracaj się tak do niej!
- Mogę robić co mi się podoba! - Rzucił się na niego.
- Nie doceniasz mnie mój drogi... - Oboje zaczęli się bić, ale Rocky sprytnie unikał ciosów chłopaka w pewnej chwili skosił go i przygwoździł do ziemi. - Nie wstawaj. - Wyjął telefon i zadzwonił po policję, po 10 minutach funkcjonariusze już byli na miejscu. Przesłuchali parę i zabrali Michella na komisariat, brunetka wtuliła się w chłopaka. - Już wszystko dobrze mała, to zwykły zakłamany dupek, który mimo swojego wyglądu jest podłą świnią. - Pocieszał ją. - Dzisiaj śpisz u nas. - Dziewczyna przytaknęła i spakowała kilka rzeczy, oboje ruszyli do hotelu. Po jakimś czasie doszli. - Hej rodzinka! Ash dziś przenocuje u nas, ogółem to długa historia i chodzi głównie o Michella... - Powiedział i pokazał jej pokój, miała spać razem z Rydel. Po kilku chwilach para wyszła na plażę...

Z perspektwy Ratliffa:
Chłopak szedł sobie ulicą i myślał... - "Mam życie do chrzanu... kocham osobę, z którą nigdy nie będę, muszę jakoś zerwać z Kelly i dodatkowo potem zostanę sam." - Szedł dalej, było około godziny... 15, przechodził obok baru, spojrzał na niego... - Jedno piwo nie zaszkodzi. - Wszedł, oczywiście musiał pokazać dowód... Wziął jedno piwo i poszedł do stolika. Zaczął je powoli pić... nie smakowało mu na początku, ale dało się znieść... kilka minut później i miał już wypite 3. Wypił jeszcze dwa i postanowił wrócić do domu. Oczywiście miał już tyle promili alkoholu we krwi, że musiał chodzić zgyzakiem, ale w końcu doszedł do hotelu... Wszedł do pokoju, a tam na kanapie siedziała Rydel.
- Ell gdzie byłeś? - Podeszła do chłopaka.
- Poszedłem... się przejść - Było czuć od niego alkohol...
- Ratliff, piłeś? - Spytała podchodząc bliżej.
- No.. trochę... a co? Zabronisz mi?
- Nie, ale jutro mamy koncert i ty przecież nie pijesz. - Dodała.
- Kiedyś trzeba spróbować.
- Dobra, idź do siebie bo jutro będzie Cię głowa bolała.
- Nie... nie mów mi... co mam robić. - Chłopak stawał się agresywny.
- Ell... spokojnie... uspokój się. - Blondynkę wyraźnie zaczął ogarniać strach.
- A jak nie to co!? - Uniósł głos.
- Ratliff, proszę... - Dziewczyna chyba przeczuwała co to znaczy. Nikogo prócz nich nie było w domu, Riker wyszedł z Cassidy, Rocky z Ashley, a Ross poszedł się przejść.
- No co... teraz się boisz?... A wcześniej co to było... taka... dzielna i... odważna. - Zbliżył się do niej, Delly się odsunęła, cala się trzęsła... było jej zimno.
- Błagam... przestań i idź do siebie. - Odsuwała się dalej, ten zaś ciągle podchodził bliżej.
- Rydel... nie lubię... się powtarzać... nie rozkazuj mi... - Dziewczyna była przy drzwiach do pokoju Rossa. Chłopak złapał ją za nadgarstki i zaczął szarpać. Wtedy jedną ręką puścił, to była dla niej okazja, ale nic nie zrobiła. Zamachnął się i uderzył ją prosto w policzek, Delly upadła na ziemię i oparta o drzwi zaczęła płakać...

Z perspektywy Rydel:
Spojrzała jeszcze raz na bruneta i szybko uciekła do pokoju, zamknęła za sobą drzwi i wyciągnęła szybko z kieszeni telefon. Wysłała Sms'a do Rossa, Rockyego i Rikera: "Błagam przyjdźcie szybko..." Po 20 minutach cała piątka zjawiła się w pokoju, zobaczyli, że na podłodze leży nieprzytomny Ell. Najmłodszy razem z brunetem zanieśli go do pokoju, a najstarszy pobiegł do pokoju siostry gdzie zobaczył zapłakaną Rydel, szybko ją przytulił. - Już dobrze siostra... - Przytulił ją, w pokoju hotelowym czuć było alkoholem, domyślił się co się stało... - Już po wszystkim. - Blondynka nie przestawała płakać.
- Dlaczego... dlaczego on mi to zrobił? - Mówiła przez łzy. - "Czemu on mi to zrobił! Znowu musiała przeżyć ten koszmar! To już drugi raz! Wcześniej to samo było z Rikerem... upił się bo dziewczyna z nim zerwała... zrobił dokładnie to samo... ale to... to było gorsze, ja go kocham, a on mnie uderzył!" - Myślała i płakała mocniej.
- Nie wiem... na prawdę nie wiem... - Powiedział. - Przysięgam... już nigdy przez to nie przejdziesz. Obiecuję i przysięgam nie ręczę za siebie, jeśli ktoś do nas przyjdzie pijany! - Uściskał mocno siostrę, a ta ruszyła do łazienki, po 10 minutach leżała już w łóżku. Brat tylko ją przytulił i dał buziaka w czoło... - Kocham Cię siostrzyczko, nigdy więcej, obiecuję. - Wyszedł... Ona próbowała zasnąć, ale nie mogła... udało jej się po jakiejś godzinie.
Następnego dnia Delly wstała o 12... dopiero po chwili była na tyle rozbudzona i przypomniała sobie co się wczoraj stało, po chwili do jej oczu zaczęły napływać łzy. Skuliła się i cicho łkała... po chwili do jej pokoju wszedł Riker, zobaczył w jakim jest stanie i od razu podniósł jej głowę.
- Już skończ płakać! - Powiedział głośno, ale delikatnie. Blondyna w pewnym momencie wzięła głęboki oddech i przestała płakać. - Dobra dziewczynka. - Uśmiechnęła się. - Przyniosłem Ci śniadanie. - Podał jej tacę.
- Riker... - Powiedziała cicho. - Możesz tu zostać? - Dokończyła.
- Oczywiście tylko skoczę po swoją porcję. Już po kilku minutach Delly i Riker wcinali razem naleśniki. Dziewczyna nie czuła ze swoim starszym bratem jeszcze nigdy takiej więzi.
- Kocham Cię. - Przytuliła braciszka.
- Ja Ciebie też... w końcu jesteś moją siostrą i zawsze możesz na mnie liczyć.
- Słuchaj Riker... chciałabym porozmawiać z Ratliffem na osobności... Możesz dopilnować żeby nikt tam nie wchodził?
- Jesteś tego pewna?
- Tak. - Kiwnęła głową, chwilę potem wzięła ostatni kęs naleśnika i wreszcie wyszła z pokoju, pierwsze gdzie poszła to do łazienki... spojrzała w lustro i aż pisnęła. Wyglądała jak potwór. - Dziwne, że Riker się nie wystraszył! - Powiedziała i zaczęła nakładać makijaż, miała spuchnięte i czerwone oczy od płaczu. Nałożyła trochę pudru, cień do powiek, kredka do oczu, tusz do rzęs i lekko szminką przejechała po ustach. Na końcu zabrała się za włosy. Uczesała je i nie spięła. Wreszcie po 30 minutach wyglądała jak człowiek, wyszła z łazienki i ruszyła do pokoju Ell'a, bracia już chcieli się rzucić na siostrę, ale najstarszy ich zatrzymał.
- Ona chce z nim porozmawiać, zostawcie ich. - Młodsi niechętnie się zgodzili i poszli oglądać telewizję. - "Dziękuję." - Powiedziała w duchu i ruszyła w stronę łóżka... brunet ciągle spał, a dziewczynie chciało się płakać, bała się, że on o wszystkim zapomniał... a może to byłoby lepiej? Nie wiedziała nic. 20 minut potem chłopak obudził się.
- Au... - Złapał się za głowę... Wtedy na chwilę odleciał i wszystko sobie przypomniał, po chwili zauważył smutną Delly. - Co ty tu robisz... nie powinno Cię tu być. Przecież... ja Cię... uderzyłem... nigdy sobie tego nie wybaczę i ty też nie masz mi wybaczyć.
- Cicho. Jestem tu bo ciągle Cię kocham i zawsze będę... dlatego też Ci przebaczę, chociaż będzie to dla mnie ciężkie. Wiem co mi zrobiłeś i to mnie zabolało najbardziej... nie to, że już to kiedyś przeszłam, ale to... że zrobiła to osoba na, której zależy mi najbardziej. Nawet nie wiesz jak to jest być odrzuconym przez swoją miłość, albo... - Nie skończyła ponieważ brunet się podniósł, otarł jej policzek i namiętnie pocałował w usta... Oderwał się od niej po długiej chwili... blondynka miała mieszane uczucia. - Co ty zrobiłeś... dlaczego? - Nie wiedziała co myśleć, zaczęła płakać.
- Cicho! Delly, proszę nie płacz. - Wytarł jej łzy z policzka. - Zrobiłem to bo Cię kocham i teraz to wiem, jestem pewny. Wczoraj upiłem się bo żałowałem tego co powiedziałem Ci w szpitalu... chciałem zerwać z Kelly, ale bałem się, że ty...
_______________
Ej... jest prośba i macie to przeczytać xD.... Nie obrazicie się na mnie jak od następnego rozdziału będę pisać w 1 osobie? Po prostu uznałam, że tak mi wygodniej xD... To jak pozwolicie mi? :P
Na prośbę Weroniki dałam dłuższy i dałam Rydellington Kiss haha :C a chciałam to zrobić dopiero za 2 rozdziały :C...
No i jeszcze 1!.... Wiem, że to takie przesłodzone, ale nie chcę aż tak niszczyć życia naszej Delly... chcecie wiedzieć co Ell powie do Rydel?? Czy będą razem? I czy chłopacy wybaczą przyjacielowi? To musicie poczekać hahaha xD

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 22

Rozdział 22

Z perspektywy Ross'a:
- "Co to była za dziewczyna? Przecież ona nie pasuje do mojego głupiutkiego braciszka." - Zastanawiał się blondyn i oglądał telewizję, latał po kanałach aż natrafił na glee. 16 odcinek 2 sezonu, właśnie się zaczynało. - A co tam obejrzę sobie, w końcu mój braciszek tam występuje. - Odcinek tradycyjnie rozpoczął się piosenką "Misery", która od razu przypadła Rossowi. Właśnie Blain i Kurt rozmawiali, gdy nagle do pomieszczenia wparował Riker.
- Hej młody co robisz? - Spytał.
- A oglądam glee.
- Który odcinek? - Spytał patrząc na ekran.
- 16, 2 sezon.
- Aaa to ten, w którym ten... no Blain i Kurt się pocałują.
- Możesz nie zdradzać co się stanie? - Powiedział i wrócił do bacznego oglądania serialu. Najstarszy przewrócił oczami i ruszył do siebie do pokoju. Chwycił swój telefon i zaczął się nim bawić. Blondyn cały czas oglądał serial... właśnie mieli się całować i do pokoju weszły Cassidy i Rydel. Mimo to chłopak patrzył się na telewizor jak głupi na muchę.
- ROSS! - Krzyczy siostra, ten jak oparzony odskakuje.
- CO!? - Odkrzykuje.
- Cooo tam rooobisz? - Spytała z ironią w głosie.
- Oglądam glee. Zaraz mają się zacząć regionalne. - Oznajmił.
- Ja to chętnie obejrzę, w końcu mój najukochańszy braciszek tam gra.
- Hmm... Oglądałam to kiedyś... ale nie widziałam nigdy 3 sezonu... no nic chętnie sobie przypomnę o co w tym chodziło. - Oznajmiła Cassidy i dosiadła się do rodzeństwa. Była godzina 23 i serial się skończył, a Riker właśnie wyszedł z pokoju żeby się umyć, z łazienki wyszedł na samych bokserkach co widać skrępowało Cassidy.
- Nie bój się, to u nas normalne. - Rzucił Ross i ruszył do siebie. Najstarszy bez słowa pociągnął siostrę do swojego pokoju... Oczywiście Rossy nie byłby sobą gdyby nie podsłuchiwał.
- Rydel... A teraz śpiewaj jak na spowiedzi.
- O co Ci chodzi?
- Gadaj co jej powiedziałaś.
- Nic...
- RYDEL!! - Uniósł się tak, że nawet przyjaciółka blondyna mogła to usłyszeć, podeszła do drzwi i podsłuchiwała razem z chłopakiem.
- Po 1 uspokój się... - Nastała chwila ciszy, Riker widocznie się uspokajał. - Już? Po 2 nic jej nie powiedziałam, jeśli nie potrafisz mi bracie zaufać to już nie mój problem. - Chwyciła za klamkę, dwójka spojrzała na siebie i rzucili się jedno na kanapę, drugie do swojego pokoju.
- Eemm... Delly?
- Hm?
- Przepraszam. - Przytulił swoją siostrę.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnęła się czule i ruszyła w stronę swojego pokoju. - Aha i Cassy zostaje u nas na noc! - Powiedziała i pokazała dziewczynie, że ma iść za nią. Ta dała jej jakąś piżamę, a ona poszła do łazienki... około godziny 24 wszyscy już leżeli w łóżkach i spali.
Blondyn wstał około godziny 9. Był wypoczęty a za 2 dni mieli koncert, postanowił przejść się po Polsce. - "Jestem w Warszawie, raczej nie ma tu żadnego morza." - Pomyślał, był przecież środek lipca i trochę gorąco. Postanowił wrócić do hotelu. W holu zastał płaczącą dziewczynę, była to ta sama która odwiedziła wczoraj jego brata, postanowił do niej podejść. - Hej... mała co jest?
- A... nic... nie ważne... - Płakała.
- Opowiadaj, ale to już. - Objął dziewczynę ramieniem, nie lubił kiedy dziewczyny płaczą, wtedy i jemu robiło się smutno, na pewno nie przeszedłby obojętnie obok smutnej dziewczyny... zwłaszcza ładnej. Brunetka uspokoiła się i oboje ruszyli do tymczasowego lokum zespołu, weszli do pokoju Rossa i dziewczyna wszystko mu opowiedziała.
- Chodzi o mojego chłopaka... To taki brunet, ładny... ma na imię Michell... - Wtedy coś go trzasnęło.
- Jak wygląda. - Ona pokazała mu zdjęcie... To był ten sam chłopak... przyjaciel Laury i Rossa.
- Zdradzał mnie z jakąś lafiryndą, niby jego przyjaciółką.
- A ta dziewczyna? Jak ma na imię?
- Violetta... - Wtedy Rossem coś zadygotało... Ten frajer chciał być z Laurą mimo, że miał dziewczynę?? Do tego szybko się pocieszył po swojej "ukochanej" - Nie widzieliśmy się długi czas, ja tak za nim tęskniłam...
- Nie martw się mała. Ten frajer zapłaci za to co zrobił, nie tylko tobie, ale Violetcie bo to moja przyjaciółka... a ten cały idiota to przyjaciel mojej... byłej dziewczyny. - Powiedział i natychmiast wyparował z pokoju, wtedy wszedł Rocky, nawet nie zdążył o nic zapytać, a blondyna już nie było w domu.
- Eee... Co się stało? - Spytał Rocky.

Z perspektywy Rocky'ego:
- A... nic, chodzi o mojego chłopaka. - Wtuliła się w bruneta.
- To ty masz chłopaka?
- Miałam... - Pokazała mu zdjęcie... - Znasz go? - Złapał kawałek papieru w rękę i bacznie się mu przyglądał...
- Zna... znam... ale Michell to fajny gość, nie zrobiłby czegoś takiego. - Dziwił się.
- Jak widać mógł.
- Oj no już nie płacz... mała.
- Zauważyłam, że oboje na dziewczyny mówicie mała... - Spostrzegła.
- To u nas rodzinne. Riker tak mówi do Cassidy. My tak nazywamy dziewczyny, które wpadły nam w oko.
- To czemu Ross mnie tak nazwał?
- Ross tak mówi do wszystkich ładnych dziewczyn. - Uśmiechnął się czule. - To może skoczymy gdzieś żebyś się rozerwała? Już wiem! Do kina.
- A na co?
- Hmmm... może na horror? O! Może "Koszmar Z Ulicy Wiązów", albo "Moje Super Krwawe Urodziny". - Powiedział sprawdzając w telefonie recenzje różnych filmów.
- "Moje Super Krwawe Urodziny" brzmi fajnie, chodźmy. - Ruszyli, już po zaledwie 5 minutach byli w kinie. Brunet kupił bilety i popcorn, oraz colę. - Zaczyna się dopiero za 20 minut.
- Mamy czas żeby się lepiej poznać...
- Co chcesz o mnie wiedzieć? Mam zielone oczy, urodziny wypadają mi dzisiaj...
- Poważnie? To urodziny masz takie trochę do kitu.
- Już nie... - Uśmiechnęła się, a ten odwzajemnił go. Nawet nie zauważyli jak minęło 20 minut i musieli już się zbierać... Trochę filmu już zleciało a parę bardziej on śmieszył niż straszył... W pewnym momencie komuś odcięto głowę i pewna osoba w ostatnim rzędzie wybuchła śmiechem wszyscy się odwrócili i spojrzeli. Była to blondynka, wyglądała na 18 lat. Przychodzi obsługa kina i wyprasza ją z sali.
- Niektórzy ludzie są dziwni. - Rzekł Rocky.
- Nie tak jak wy. - Brunetka przewróciła oczami i oglądała dalej. Film skończył się około 13 więc mieli jeszcze prawie cały dzień, ale nie chciało im się nic robić i wrócili do hotelu i ruszyli do pokoju chłopaka. W domu byli wszyscy oprócz Rossa...
- A Ross gdzie?
- Nie wiem nie widziałem go dziś. - Powiedział najstarszy, który starał się uspokoić już zmartwioną siostrę.
- Kurde to on jeszcze nie wrócił?
- Rocky... Ty coś wiesz?? - Delly podeszła do niego.
- Eee... no ten około 10 Ross wyszedł... nie wiem po co ani gdzie, wiem tylko, że przed tym rozmawiał z Ash.
- Nie odbiera telefonów, ani nie oddzwania, coś się musiało stać! - Wkurzyła się blondynka.
- Ja muszę iść. - Powiedziała. - Wiem gdzie jest Ross, ale nie idź za mną i zaufaj mi. - Szepnęła Ashley do Rocky'ego i pomachała na pożegnanie wszystkim. Brunet posłusznie został i również pocieszał smutną siostrę. Nagle z pokoju wychodzi Ell. Nic nie powiedział, bo widział po minach, że blondyna jeszcze nie ma. Jedynie Cassidy siedziała u siebie i cały czas próbowała się do niego dodzwonić, ponieważ przyjaciółka nie miała na to siły.

Z perspektywy Rikera:
Mijały kolejne godziny, było około 15, Rydel już zaczęła płakać.
- Mam dość! - Powiedział nagle Ratliff i wyszedł z domu. Delly spojrzała tylko na najstarszego i on ruszył za nim.
- Ej Ell! Gdzie idziesz?
- Znaleźć tego idiotę.
- Wiesz gdzie on jest? Nie masz po co szukać! Uspokój się.
- Nie mogę. Nie zrozumiesz. - Poszedł dalej. Jednak blondyn nie ustępował.
- Hmm... Zrozumiałem Rydel to Ciebie tym bardziej o co chodzi? - Brunet tylko spojrzał na przyjaciela z miną "ty już dobrze wiesz o kogo mi chodzi". - Chodzi o Delly prawda? - Przyjaciel milczał, poszedł na najbliższą ławkę i usiadł na niej chowając twarz w swoje dłonie, po chwili złapał się za włosy.
- Tak chodzi o Rydel... o ten pocałunek w szpitalu, o wszystko! Ona jednak miała rację, ja nie kocham Kelly... może kiedyś, zauroczenie. Ona nigdy przy mnie nie była, ale za to Delly tak. Nic nie wiedziałem dopóki mnie nie pocałowała... wtedy poczułem się dziwnie... dobrze... Nie wiem jak nazwać to.
- Jest na to jedno słowo... no okej dwa. Zakochałeś się. - Blondyn uśmiechnął się do przyjaciela.
- Chyba tak... i jak zobaczyłem, że ona płacze nie mogłem tego znieść, chciałem go znaleźć! - Nagle Riker zaczął grzebać coś w telefonie.
- Znalazłem go. Nie wyłączył swojego iPhona sierota. - Powiedział i poszedł przed siebie. Po 20 minutach doszli do domu, był biały i wydawał się duży. Ze środka wydobył się trzask tłuczonego wazonu, chłopacy wiedzieli, że nie wypada ale weszli z buta i zobaczyli... Właśnie tego się bali... zobaczyli Rossa, z nosa leciała mu krew, na podłodze obok niego leżał... Michell? - ROSS! - Wrzasnął i unieruchomił blondyna. - Spadaj stąd i przyjdź za 2 godziny! - Powiedział znów, a brunet posłusznie wyszedł, Ell zamknął za nim drzwi. Blondyn wypuścił brata.
- Po co tu przyszliście. - Powiedział z wyrzutem.
- Po co?! Rydel się martwi przez Ciebie płacze, jest bliska załamaniu, a ty jeszcze masz za złe, że tu przyszliśmy!? - Uniósł się ich przyjaciel.
- Ja... nie wiedziałem, że tak się martwi... wracajmy do domu. - Powiedział ze skruchą w głosie, najstarszy nawet się słowem nie odezwał odkąd brunet wyszedł. Kiedy wreszcie dotarli do hotelu Rydel najpierw rzuciła się na najmłodszego, a potem uściskała Rikera i Ratliffa.
- Dziękuję. - Powiedziała i pomogła Rossowi zmyć krew z twarzy.
- Delly dam so... - Urwał kiedy zobaczył jak siostra na niego patrzy.
- Nawet się nie odzywaj! - Powiedziała, a ten zamilkł. O godzinie 20, cała szóstka siedziała przed telewizorem i oglądali... coś co leciało w telewizji. Riker obejmował Cassidy, Ross siedział obok Rydel, a ta nie chciała go puścić.
- Ry... del... dusisz mnie... - Powiedział chłopak.
- Sorki... - Uśmiechnęła się. Rocky usiadł obok Ell'a i tak sobie oglądali wszyscy aż do 22, wtedy poszli spać... Oczywiście Riker jako gentelman musiał odprowadzić dziewczynę, bo to były aż 2 piętra! Podeszli do drzwi, a Cassidy dała mu buziaka w policzek.
- Tylko tyle? - Spytał z miną zbitego pieska.
- Tak... i dzisiaj nie licz na więcej. - Uśmiechnęła się.
- No wieeesz... - Zamknął drzwi i stanął przed nimi.
- Riker... wpuść mnie, jest późno. - A ten nawet słowem się nie odezwał. Po 5 minutach milczenia blondyn zaczął się zbliżać do dziewczyny i wreszcie musnął ją delikatnie w usta... jej to się wyraźnie spodobało. - Tylko tyle?
- Haha... reszta jutro. - Uśmiechnął się, ta mu wytknęła język i poszła do swojego pokoju...

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 21

Rozdział 21

Z perspektywy Rossa:
Godzina 13, samolot mieli na 14. - Hej pospieszcie się bo się spóźnimy! - Wołała Rydel do wszystkich, którzy już się pakowali.
- Wróciła stara Rydel. - Mruknął pod nosem Ross i wyszedł z walizkami. - Gotowy. - Rzekł entuzjastycznie z uśmiechem. - A gdzie Riker, Rocky i Ell?
- Jeszcze się pakują. - Powiedziała chowając ostatnie rzeczy do walizek i zapinając je, oczywiście jako dziewczyna miała ich najwięcej. Po kilku minutach zeszli już wszyscy. - Jedziemy?
- Heeej... spokojnie mamy 40 minut! - Powiedział Rocky
- A na lotnisko jedzie się 20... Ruszamy. - Odpowiedział Riker, brunet niechętnie ruszył do samochodu.
- Emmm... Rydel, ale maksymalna ilość walizek na osobę to trzy, a nie trzynaście. - Zażartował najmłodszy.
- Oj zamknij się i wsiadaj. - Odparła z uśmiechem, wszyscy już po 30 minutach byli na lotnisku. - Za około 10 minut zacznie się odprawa, mamy trochę czasu. A ty Ross w ogóle pożegnałeś się z Laurą.
- Tak.
- Kiedy?
- Wczoraj...
- A czy wczoraj nie siedziałeś cały dzień w domu? - Spytała zdziwiona siostra.
- Niee, coś czułem, że wrócicie "trochę" później i poszedłem pożegnać się z Laurą.
- Aha... Okej to co robimy?
- Ummm... mam taki pomysł...
- Leć Rocky, bo nam z głodu padniesz. - Zaśmiał się Riker.
- Akurat nie chodziło mi o jedzenie. - Wszyscy spojrzeli na brata z miną "na pewno?" - No dobra... - Westchnął i poszedł. 10 minut później zaczęła się odprawa do samolotu, wszyscy już siedzieli na swoich miejscach czyli: Riker i Rydel, Ross i Ell, Rocky i jakiś spocony gość, tuż za nim Cassidy [O której toootalnie zapomniałam :O!!] Ross ledwo powstrzymywał się od śmiechu.
- Bieedny Rocky. - Powiedział ironicznie.
- Zamknij się, albo ja to zrobię.
- Woow... nie spinaj się bracie.
- Oboje się uspokoić! - Krzyknął Riker do braci z tyłu. Ell czytał jakąś książkę.
- ELL?? Ty czytasz?? - Po tych słowach wszyscy spojrzeli na niego z niedowierzaniem.
- Eeee... tak, a co?
- Przecież ty nigdy nie czytasz...
- Chcecie mogę przestać...
- A w sumie rób co chcesz tylko to jest... - Zaczął Ross
- Dziwne... - Kontynuował Rocky
- A nawet... bardzo dziwne. - Dokończyła Rydel, cała trójka spojrzała na siebie i wybuchła śmiechem.
- Możecie w spokoju usiąść? - Powiedział już rozdrażniony Riker.
- Co ty taki wkurzony? - Spytała blondyna.
- Po prostu mnie drażnicie... - Po około 4 godzinach byli w Polsce. - Hmmm... Co to za miasto?
- Warszawa. - Powiedziała Cassidy.
- Kiedy mamy koncert? - Spytał tym razem najmłodszy.
- Za 3 dni. - Odpowiedział Ryland, który niespodziewanie pojawił się za nimi.
- RyRy!! - Ucieszył się Rocky i od razu przytulił brata oraz rozczochrał mu włosy.
- Dobra, dobra uspokójcie się. Czekam tu na was od 10 minut, chodźcie wreszcie. - Powiedział i ogarnął włosy. Jakiś czas później, doszli do hotelu. - Rozgośćcie się. - Rzucił i wyszedł. - Aha jakby co jestem w pokoju obok. - Bracia oczywiście od razu zajęli sobie pokoje, Cassidy wybrała pokój obok Rydel i Rikera. Odziwo rodzinka nie była zmęczona, chociaż była godzina 18 mieli ochotę się rozerwać.
- To gdzie idziemy? - Rzucił pomysłem Ross.
- Ja bym poszła na lody. - Powiedziała Cassidy
- Ja w sumie też. - Zgodziła się Rydel.
- To ja pójdę z dziewczynami. - Dołączył się najstarszy.
- No dobrze... to tylko nasza trójka pójdzie sobie do kina na... "Paranormal Activity 4". Ehhhh... - Udawali smutnych i wyszli, chwilę potem dziewczyny i Riker.

Z perspektywy Rydel:
- Więęęęc... - Zaczęła Rydel. Riker znał to spojrzenie siostry i błagalnym wzrokiem prosił żeby nie kontynuowała wypowiedzi. - Cassidy... - Uśmiechnęła się złowieszczo do brata. - Lubisz Rikera?
- Um... - Zadławiła się lodem [od aut. Wiem, że będą skojarzenia >.<]- Eee.... ale w jakim sensie?
- No tak po przyjacielsku. - Wtrącił się najstarszy i spojrzał groźnym wzrokiem na siostrę.
- No dobra dobra... już siedzę cicho. - Powiedziała. - "I spróbuj tu pomóc bliźniemu." - Myślała.
- Hmm... Co tu się dzieje? - Spytała zdezorientowana blondynka.
- Ah... nic, nic. Idziemy do kina?
- A na co moglibyśmy pójść kochany braciszku, który wie lepiej co robi? - Spytała z ironią.
- Wiem lepiej bo jestem starszy... Może, na jakąś komedię?
- Albo na coś romantycznego. - Uśmiechnęła się Delly.
- Jestem za! - Poparła ją koleżanka. Do kina było dobre 30 minut drogi, dlatego Rydel musiała drążyć temat Cassidy i Rikera, wreszcie doszli do kina.
- Ja kupię bilety. - Powiedziała starsza blondynka i podeszła do kasy.
- Rydel, możesz dać mi spokój? - Spytał kiedy tylko dziewczyna oddaliła się.
- Nie. - Uśmiechnęła się złowieszczo. - Ty pomogłeś mi, a ja tobie. Muszę się jakoś odwdzięczyć bo gdyby nie ty to bym się pewnie załamała.
- Po prostu siedź cicho i będziemy kwita.
- To nie takie proste braciszku.
- Już się boję. - Patrzał przerażony na swoją siostrę.
- Oj Riker, Riker... i dobrze bój się.
- Kto by pomyślał, że jak brat Ci pomaga to ty musisz mu dopiec. - Chciał udać obrażonego, ale Rydel od razu przejrzała jego plan.
- Oj daj spokój wiem, że udajesz.
- Tak? Gdybym udawał to czy zrobiłbym to? - Założył na siebie kurtkę i wyszedł z budynku. Wtedy właśnie podeszła Cassidy.
- A temu co?
- Aj tam obraził się. - Delly powoli poszła w stronę sali kinowej. W pewnym momencie zobaczyła jak jej starszy brat podchodzi do niej.
- Siedź cicho bardzo Cię proszę.
- No dobra, ale siedzę za wami. - Cała trójka weszła na salę i już po 10 minutach film się zaczął. Rydel oczywiście oglądała z zaciekawieniem, bo była dziewczyną i lubiła romansidła, Cassidy to samo, Riker natomiast miał wrażenie, że usypia i w ogóle nie wiedział o co chodzi. Nagle w filmie para zaczyna się całować blondyn znudzony filmem ziewnął a siostra od razu posłała mu znaczące spojrzenie, ten akurat wtedy się odwrócił. - Nie. - Mruknął cicho tak żeby usłyszała i powrócił do "oglądania" filmu.
- I co? Myślisz, że dam Ci spokój? - Szepnęła do ucha Delly i złowieszczo się uśmiechnęła. Film po 2.5 godzinach się skończył.
- Nareszcie... - Powiedział naprawdę znudzony blondyn, dało się to od niego wyczuć na kilometr.
- A jak dla mnie było świetne. - Uśmiechnęła się Cassidy.
- Ta, było super. - Poparła ją druga.
- Widzę, że wy się tu zaprzyjaźnicie, a ja skoczę do domu zanim Rydel mi coś zrobi... to pa! - Zwinął się szybko po drodze zakładając swoją czarną [od aut. seeexy Rikuś w czarnej kurteczce!! <3 kocham xD] kurtkę.

Z perspektywy Rocky'ego:
- "Idę sobie i idę, a czemu ja właściwie tak po Polsce chodzę sobie?" - Myślał sobie brunet idąc ulicami Polski, byli w Warszawie. Nagle chłopak, który nijako patrzył na wszystko skupił się na jednym punkcie... mianowicie na pięknej dziewczynie, była dość wysoka, tak około 180 cm, czarne włosy, szczupła. Rozmawiała z jakimś chłopakiem, gdy się rozeszli do akcji wkroczył Rocky. Podszedł do pięknej dziewczyny i zagadał.
- Hej. - Przeczesał sobie włosy, dziewczyna zachichotała.
- Hej, ty jesteś Rocky Lynch? Ten z R5! - Powiedziała wesoło.
- No, no, no! Widzę fanka. A twoje imię to? - Uśmiechnął się pewnie wiedział, że jego szanse wzrosły.
- Mam na imię Ashley. No tak jakby. Idę za 2 dni na wasz koncert... No dobra jestem fanką... eee.. a mogę prosić o autograf? - Pokazała zdjęcie Rocky'ego kiedy miał jeszcze grzywkę.
- Haha, pamiętam jak robili mi to zdjęcie. - Uśmiechnął się i podpisał zdjęcie: "Hej zadzwoń 550-349-234 ;)
Rocky" - Ja muszę lecieć. Pa! - Pomachał ręką.
- Papa... - Powiedziała nie mogąc się powstrzymać od uśmiechu gdy zobaczyła napis na zdjęciu.
- "Jest moja." - Pomyślał i udał się do pokoju hotelowego. - Hej rodzinka! - Wykrzyczał wesoły na cały hotel.
- Coś ty taki radosny? - Spytał Ross, który widocznie był zdołowany.
- A co Cię to młody? - Rzucił i poszedł do swojego pokoju. Wszedł na laptopa i od razu włączył Call Of Duty 3, po 30 minutach gry odezwał się jego telefon, numer nieznany. - Słucham?
- Hej tu Ashley.
- Wiedziałem, że zadzwonisz. - Zaśmiał się w słuchawkę.
- O, czyli nie jestem pierwsza, której podałeś swój numer? - Zażartowała.
- Akurat ty jesteś... 3. - Powiedział całkiem poważnie.
- To nieźle, w ogóle to chciałbyś się spotkać?
- Jasne, może wpadniesz do nas do hotelu?
- Kiedy?
- Możesz już teraz.
- Okej, będę za 10 minut. - Rozłączyła się. Faktycznie po 10 minutach zjawiła się w pokoju, drzwi otworzył Ross.
- Hmm... witam, ty pewnie do Rocky'ego? Wejdź proszę. - Uśmiechnął się ciepło.
- Dzięki. - Odwzajemniła uśmiech.
- Jest u siebie. - Pokazał ręką na pokój i zamknął drzwi za dziewczyną, Rocky to wszystko słyszał. Brunetka weszła.
- Heeej! - Chciał przytulić Ashley.
- Hej, hej... odsuń się. Jesteście moim idolami, ale nie jestem naiwna. - Uśmiechnęła się złowieszczo.
- Okay... - Rzekł trochę smutny.
- Nie smutaj...
- Będę póki mnie nie przytulisz.
- Nie, ale jeśli ty będziesz smutny to ja będę smutna.
- Masz pecha... jesteś piękna kiedy się smucisz. - Ciągle miał zdołowaną minę.
- Oj no dobra. - Uściskała bruneta i dała mu buziaka w policzek.
- To więcej niż chciałem, ale nie narzekam. Może wyjdziemy, na lody czy na plażę? - Brunetka pokiwała głową. Wyszli na lody i od razu ruszyli w stronę wody. Po 40 minutach już zajadali się smakowitymi przysmakami i chodzili po piasku, oczywiście Rocky musiał objąć znajomą. - Opowiedz mi coś o sobie.
- Hmmm... Jestem Ashley, mam 19 lat, mój ulubiony kolor to różowy, oraz uwielbiam komedie i horrory. Interesuję się aktorstwem i mam zamiar zostać sławną aktorką. Teraz ty mi opowiedz coś o sobie.
- Jestem Rocky Mark Lynch, gram w zespole R5, mój ulubiony kolor to jasno-zielony. Gram na gitarze i śpiewam w zespole oraz razem z moim starszym bratem piszę piosenki. Uwielbiam oglądać horrory i sci-fi. Jestem z reguły miły, cierpliwy i baardzo przystojny.
- Oraz skromny.
- O no właśnie haha. - Oboje się zaśmiali...
_______________________________________
Juhu!! Jest ten rozdział... przedłużył mi się :C no tak wczoraj była impreza i ustaliłam 2 fakty: Mój kolega jest bardzo wygodny tak, że da się na nim leżeć. I zabiję moje 2 przyjaciółki :3 to tyle aha i rozdział krótki i nudny bo nie mam co napisać.
_______________________________________
Jak myślicie... Rocky wreszcie znajdzie dziewczynę? A może to... aaa nie skończę xD poczymam w was niepeweności. Riker i Cassy będą razem i czy Rydel da spokój swojemu bratu? TEGO DOWIECIE SIĘ W NASTĘPNYM ROZDZIALE!! Maybe xD...