Rozdział 28
Nie miałam zielonego pojęcia co mogłam napisać więc ten rozdział prawdopodobnie będzie krótki :C sorki was za to :P
Z perspektywy Rossa:
Obudziłem się na podłodze w salonie, strasznie bolała mnie głowa i kostka. - Au... - Syknąłem i się podniosłem, przyszło mi to ledwo, ale w końcu się udało. Chciałem wyjść z domu, ale w drzwiach stanął Riker... No świetnie.
- A ty gdzie się wybierasz?
- A Ciebie co to obchodzi? - Odpowiedziałem na pytanie, pytaniem.
- No wiesz... jednak dość sporo. - Odparł i popchnął mnie na kanapę. Nie miałem siły mu się opierać, spojrzałem na zegarek była 22. - Słuchaj młody...
- Znowu zaczynasz?
- Nie przerywaj mi... przestań ćpać bo to Ci nic nie pomoże, a tylko może Ci zniszczyć życie! Nie rozumiesz?
- Jakoś nie widzę złych stron na razie.
- To poczekaj aż zaczniesz mieć halucynacje... ja po tym nie mogłem się pozbierać... Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć co ja widziałem. - Ruszył się w stronę wyjścia.
- Na przykład?
- Dowiesz się później. Po jakimś miesiącu. - Wyszedł z pokoju, a ja momentalnie zasłabłem... nie miałem wyjścia, musiałem iść spać... Zawędrowałem do krainy morfeusza około godziny 23...
~ - Riker odwal się ode mnie! - Szarpnąłem go i wyszedłem z domu. Na ulicy stała Rydel. - A ty czego chcesz? - Spytałem już z nutką znudzenia.
- Ross przestań! Nie widzisz, że zespół rozpadł się przez Ciebie to jeszcze chcesz rozwalić naszą rodzinę? Daj sobie pomóc! - Wybuchła płaczem, nie obchodziło mnie to.
- Nie potrzebuję pomocy! - Rzuciłem ją o mur, bo stała mi na drodze i ruszyłem przed siebie... ostatnie co zobaczyłem to płacząca Delly i moi bracia oraz Ratliff pomagający jej wstać... w pewnym momencie mój dawny przyjaciel rzucił się na mnie.
- Co ty jej zrobiłeś draniu! - Walnął mnie w twarz, kiedy tylko się odwróciłem, od razu upadłem na ziemię - Jeśli ona zginie to ja Cię zabiję!...~ Obudziłem się...
- To tylko sen. - Byłem spocony i.. bez koszulki oraz w samych bokserkach? U siebie w pokoju? Spojrzałem na zegarek była 3 w nocy... Postanowiłem iść dalej spać, ale ten sam sen śnił mi się ciągle... nie chciałem już zasypiać i około 6 wstałem z łóżka żeby zrobić sobie śniadanie... byłem głodny, ale nie miałem apetytu na jedzenie. Wyszedłem więc i poszedłem tam gdzie zwykle... - Louis jesteś?
- Zawsze... - Chłopak wyszedł i uśmiechnął się chytrze. - To co zwykle?
- Taa... - Zapłaciłem mu i wziąłem paczuszkę, szedłem przez 5 minut i wszedłem w inny ciemny zaułek gdzie wstrzyknąłem sobie dawkę. Znów poczułem się sennie więc wróciłem do hotelu i położyłem się spać... Usnąłem jak niemowlę... narkotyki jednak pomagają.
_________________________
Dziękuję Tomkowi, Dorocie, Weronice oraz Wi za zrycie mi psychiki tej nocy... ja już nie zasnę -_-
Rozdział... ZAJEBISTY!! Aha i proszę bardzo :33 Ale Co Ja Poradzę Na To Że Moim Sąsiadom Buczy Zlew?? xD I od zlewu się zaczęło... xD Pozdro xD I Spij !! :* Czekam na NEXTA!
OdpowiedzUsuńKURWA MAĆ NO WŁAŚNIE! TO TYLKO ZLEW!! Ehh... zasnęłam jakoś xD no rozdział muszę dodać bo ty nie dodasz :C
UsuńNiech wkoncu zadzwonia po Laure.
OdpowiedzUsuńSkoro Ross nie slucha sie rodzenstwa to chyba tylko w niej jest nadzieja.
Mam nadzieje, ze przestanie cpac
Czekam na next
Hihihi zobaczysz co się stanie...
Usuń