niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 46

Rozdział 46

*Perspektywa Rikera*
- Co? - Rzekłem tylko, w sumie nic innego nie potrafiłem powiedzieć. To co Rocky przed chwilą powiedział było... najbardziej zaskakujące co mógł powiedzieć. Mogłem przewidzieć wszystko, prócz tego.
- Nie spodziewałem się takiej reakcji. Bardziej myślałem, że będziesz na mnie wrzeszczał, mówił, że to chore i nawracał na tą "dobrą" stronę... - Powiedział cicho i położył się na łóżku.
- Rocky co ty pieprzysz? Przecież dobrze wiesz, że ja szanuję twoje wybory i nigdy nie mówiłbym Ci czegoś takiego w takiej sprawie. Tylko, że... to trochę zaskakujące, bo raczej nie tego się spodziewałem. - Spojrzał na mnie z niedowierzaniem w oczach.
- Serio nie zaczniesz mnie wyzywać od opętanych, złych, bezbożnych i tak dalej? - Zapytał niepewnie.
- Jesteś moim bratem i ja Cię nie zmienię... przecież wiesz, że będę Cię kochał bez względu na wszystko. - Ten tylko się uśmiechnął, szczerze, a ja go przytuliłem.
- Nawet nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy. - Wtulił się we mnie mocniej, a ja się uśmiechnąłem.
- Domyślam się... wiem, że pewnie jest Ci ciężko, ale pamiętaj, że masz mnie i ja Ci zawsze pomogę. - Rzekłem pewnie. - Ale... nikt oprócz mnie o tym nie wie? - Odkleił się ode mnie i kiwnął przecząco głową.
- I nikt się nie dowie... jasne? - Ja też odpowiedziałem mu lekkim kiwnięciem głowy, a na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
- No i to jest ten Rocky jakiego znam! Wiecznie uśmiechnięty... wyjdziesz z tego pokoju, czy dalej będziesz grał z Rossem piosenki o leniwcu?
- Wymyśliłem tylko jedną. Na więcej nie miałem weny... ale za to napisałem kolejną piosenkę na nasz nowy album, lecz muszę ją jeszcze dopracować, więc zobaczysz ją dopiero jutro.
- Spoko... to ja Ci nie przeszkadzam.

*Perspektywa Rydel*
Siedziałam właśnie w kuchni i piłam sok jabłkowy kiedy ktoś objął mnie od tyłu. Odwróciłam się z uśmiechem i zobaczyłam, że był to Ell. Od razu kiedy zobaczył, że na niego patrzę pocałował mnie w usta. - Jak tam królewno? - Zapytał słodkim tonem.
- Wspaniale, a u Ciebie? - Rzekłam tak samo przesłodzonym głosem co mój chłopak.
- Najlepiej na świecie, a wiesz czemu? - Kiwnęłam przecząco głową. - Bo idę z moją dziewczyną na randkę. - Zdziwiłam się, ale uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- To życzę udanego wieczoru. - Ell zaśmiał się lekko.
- Wiesz... zabiorę ją we wspaniałe miejsce, które zapamięta do końca życia...
- Nie umiesz zapraszać na randki. - Zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta. - Pewnie, że z tobą pójdę, a zdradzisz gdzie? - Rzekłam.
- Nie... to będzie moja słodka tajemnica. Bądź gotowa o 5. - Odezwał się i odszedł, ja tylko spojrzałam w szklankę z bananem na twarzy i wypiłam resztę soku. Spojrzałam na zegarek i spostrzegłam, że jest godzina 15, więc miałam 2 godziny, aby się uszykować. Ruszyłam, więc do łazienki i odkręciłam ciepłą wodę... po chwili leżałam już otulona ciepłą cieczą z pianą od płynu. Po jakimś czasie wyszłam opatulona ręcznikiem i ruszyłam do swojego pokoju, nikogo po drodze nie napotykając. Ubrałam na siebie jeansy, różowe skarpetki z hello kitty, oraz czarną bluzkę na ramiączkach z napisem "I Love Paris" akurat pasowała, bo byliśmy w Paryżu. Wróciłam do łazienki i zrobiłam sobie lekki makijaż, nie chciałam przesadzać, bo to nie było w moim stylu. Wyszłam z pomieszczenia na korytarz i spojrzałam na zegarek w telefonie... była 16:30. Zaczęłam suszyć włosy i już po 20 minutach były suche, ale za to miałam szopę na głowie. Rozczesałam je i spojrzałam na telefon, była 16:58. "To się nazywa mieć wyczucie czasu" pomyślałam i zeszłam na dół, przy wyjściu czekał już Ell, również był ubrany dość na luzie, ale inaczej niż normalnie. Założyłam conversy i oboje wyszliśmy z hotelu. Ciągle nie wiedziałam gdzie mnie zabiera, a całą drogę gadaliśmy o różnych rzeczach, trzymając się za ręce. Po chwili dotarliśmy tam gdzie dotrzeć powinniśmy, a tym miejscem było Wesołe Miasteczko. Ratliff uśmiechnął się i wyglądał teraz jak małe dziecko, cały on... Weszliśmy tam i od razu zaczęliśmy rozglądać się po parku rozrywki. - Gdzie idziemy kochanie? - Zapytał.
- Mhm... na diabelski młyn! - Powiedziałam z entuzjazmem za to ten go stracił.
- No... ale musimy? To jest najnudniejsza atrakcja w tym miejscu... może chodźmy na kolejkę górską, albo... - Spojrzałam na niego wzrokiem, którego każdy się bał i ruszył do kasy kupić bilety. Po 5 minutach siedzieliśmy w maszynie. Niby normalna randka w wesołym miasteczku, ale jednak nie... coś się musiało popieprzyć i akurat w pewnym sensie dobrze, że tak się stało. Nagle nasza atrakcja, w której byliśmy z ogromnym zgrzytem zatrzymała się, a pech chciał, że byliśmy na samej górze. [Tak wiem, że pomysł oklepany, nie miałam innego planu ;-; ~ od aut.] Wystraszyłam się i wtuliłam do mojego chłopaka, a on zaśmiał się delikatnie. - Nie wierzę... Rydel Mary Lynch, postrach swoich braci boi się diabelskiego młyna? Trzeba to nagrać! - Powiedział uśmiechnięty, a ja dźgnęłam go w żebra. - Au... - Rzekł cicho i objął mnie mocno. - Przy mnie nie masz się czego bać.
- Tak... tylko to, że znów wrócisz do domu w stanie upojenia alko... - Nie dał mi skończyć bo mnie pocałował, a ja to odwzajemniłam, trwaliśmy w tym pocałunku kilka minut, aż w końcu zabrakło nam powietrza w płucach. Brunet uśmiechnął się do mnie.
- Nie wracajmy do przeszłości... - Odezwał się cicho i delikatnie musnął moje usta, ja przygryzłam dolną wargę i się w niego wtuliłam...
_______________________________
Dodaję taki oto rozdział... nie wiem czy długi, czy krótki... oceńcie to wy! Jak wam się podoba? Mi tak nijak, ale dobra to moje zdanie :) Następnego spodziewajcie się... jak wena wróci, bo mnie zostawiła... ale jutro mam Niemca co oznacza, że będę 45 minut pisać rozdział! :3 Do  napisania kochani!! :3

1 komentarz:

  1. Rocky i to tulenie Rikiego, Aw ^^ Dlaczego tylko on ma lecha w milosci.? :c Ty Mnie nie kochasz :((
    Za to Dellyranka super Kawaii <33
    Czekam na nekst <3

    OdpowiedzUsuń