piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 41

Rozdział 41

*Perspektywa Rikera*
Siedziałem w salonie kiedy nagle pojawił się Rocky. Oglądałem akurat Glee. 3 sezon 11 odcinek, strasznie tęskniłem za Corym, ale lubiłem oglądać swoje role, brunet dosiadł się do mnie. Właśnie śpiewaliśmy piosenkę "Bad" Michaela Jacksona. Rocky zaczął ją podśpiewywać, ja nieświadomie też. Nie minęło pół godziny, a z mojego telefonu leciały różne piosenki MJ, a my do nich śpiewaliśmy i tańczyliśmy... no niby nic dziwnego, gdyby nie to, że nie mieliśmy na sobie koszulek... Wtedy do domu wparowała Delly z Rossem, byli na zakupach. Biedny blondasek był jej tragarzem. Rydel wydarła się na cały głos, aż Ell wybiegł z pokoju, mało śmiechem nie wybuchnął. Rocky natychmiast włożył swoją koszulkę, jakby się zawstydził, ja za to dalej paradowałem bez niej. Muzyka dalej grała. - Dołączycie się? - Ell natychmiast zdjął koszulkę, zaraz potem dołączył do nas Ross, ale Rockyemu widocznie odechciało się tańczyć.
- Ummm... może zamiast odpierdalać striptiz to kurcze zrobicie imprezę, upijecie się i będziecie to tańczyć kiedy każdy uzna to za normalne? - Zaproponował Rocky i... niegłupio!
- To ja z Rockym idziemy na zakupy! - Zgarnąłem brata.
- C...co? - Przestraszył się. - Ja tylko żartowałem! - Wykrzyczał, ale już poza drzwiami pokoju hotelowego.
- Masz problem braciszku! Jedziemy. - Wyszliśmy z budynku i ruszyliśmy do naszego wozu. W sklepie zapakowałem około 10 czteropaków piwa. 
- Co ty oszalałeś? - Powiedział brunet i podszedł do działu z meblami. Zobaczyłem tam minibarek.
- Ty to masz łeb bracie! - Rzekłem z uśmiechem i skasowałem kod. Kupiliśmy jeszcze chipsy, różne chrupki i postanowiliśmy jakieś porządne głośniki. Jechaliśmy właśnie do domu, a dostawa miała przyjść na 18, czyli o 20 impreza się zacznie. Razem z rodzinką zaprosiliśmy tu wszystkie możliwe osoby. Cały hotel sprosiliśmy! Nawet obsługę, więc nikt się nie będzie czepiał. Około 17 już nasza dostawa przyjechała, zdziwiliśmy się, ale rozłożyliśmy się z tym w 30 minut. - Jest 17:43 możemy coś porobić? Ummm... nie ma picia! - Ross i Ell popatrzyli na siebie zrezygnowani. - Oj spokojnie, jeszcze się napijecie.
Godzina dwudziesta wybiła, a wraz z nią wybiły nam się też drzwi z zawiasów, bo goście kurwa nawet nie poczekali, aż im otworzymy! No nic... zaczęliśmy pić i tańczyć do najróżniejszych piosenek. Nawet Ryland się pojawił i nam zaczął DJ'ować. Trzeba było przyznać, że był niezły. Jedyna osoba, której nie było na imprezie to... Cassidy. Szukałem ją cały czas, ale nie widziałem jej od początku dnia...

*Perspektywa Rockyego*
Siedziałem przy barku i nawet nie myślałem o tym żeby się napić. Jeszcze czego... ktoś tu musiał być trzeźwy, a Riker kończył już 3 kieliszek wódki popijany piwem. Powodzenia w zwalczaniu kaca. Nagle Rik odszedł od swojego miejsca pobytu w tłum, a przyszedł Ratliff w nietrzeźwym stanie. Dobra, ostro się najebał już, miał za sobą jakieś... 5 piw? I co najmniej 1 kieliszek wódki. - Hej... może weź się napij... co Ci szkodzi? - Powiedział ledwo zrozumiale.
- Ostatnio jak się tak spiłeś to uderzyłeś moją siostrę, nie mam zamiaru ryzykować. - Jakby nagle wytrzeźwiał.
- Przestaniesz mi to wypominać wreszcie? - Jego ton szedł w złym kierunku. Momentalnie jednak złagodniał.
- Jak mam Ci przestać to wypominać? Nigdy Ci tego nie zapomnę. - Westchnął i na momencie znów się spił. Kurwa co on w powietrzu ćpa czy co? Zaraz mi tu jednorożce będzie widział!
- No weeeeź... Rocky... napij się... - Zaczął się przymilać i podszedł bliżej, zdecydowanie za blisko.
- Odsuń się bo jebiesz alkoholem. - Odepchnąłem go lekko.
- Nie odsunę... sięęęęęę... Napij się ze mną... będzie dobrzeeeeeee... a jak nie będzie... to i tak się napij... na chwilę o tym zapomnisz... - Miał... trochę racji. Jeśli mam okazję zapomnieć o wszystkim to czemu z niej nie skorzystać? Nalałem sobie kieliszek wódki, potem popiłem go Whiskey, nic mi to jednak nie dało.
- Ehhh... pierdolić to wszystko... - Wziąłem flaszkę alkoholu, wódki, która była do połowy pełna i zacząłem ją pić. Wziąłem około 4 łyków i natychmiast zrobiło mi się niedobrze. Ell podał mi jakiś kapelusz, chuj wie skąd się tam wziął, ale zwróciłem w niego to co miałem w żołądku. Poczułem się nieco lepiej, a promile alkoholu we krwi zaburzyły mi świadomość. Nic już nie było takie szare i smutne, teraz liczyła się zabawa! Wszedłem na stół i zacząłem tańczyć, ściągając przy tym koszulkę. Ratliff dołączył się do mnie i już po pięciu minutach byliśmy na samych bokserkach, a wszyscy bili nam brawo. Niestety ktoś nie dał nam zejść dalej... ummm... Ell'owi zrobiło się niedobrze i zarzygał jakiegoś kolesia, wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem i ruszyłem do barku. Nalałem sobie i przyjacielowi piwa... spojrzałem na nie podejrzanie. - Ty stary... tu jest mucha! - Pokazałem mu alkohol, a ten nawet w niego nie spojrzał.
- To ją kurwa wyjmij! - Wrzasnął, chyba tylko Ryland był dalej trzeźwy. - Tak w ogóle ciekawe co by było, gdyby much nie było. - Zaczął "gdybać" mój kolega.
- Nie wiem, a ciekawe co by było, gdyby nie było w ogóle owadów. Wreszcie te pająki by zniknęły!
- Pająki to pajęczaki... durniu. - Poprawił mnie. - Nje wjem co by.. było... ale... nie chcę... kurde wiedzieć...
- Mhmmm... ciekawe co by było, gdybyś nie był z moją siostrą.
- Umarłbym samotnie, bo kocham tylko ją. - "Auć" pomyślałem i zacząłem bawić się pustą już szklanką od piwa, wylałem je gdzieś i nie nalałem sobie nowego.
- A ciekawe co by było, gdybym...
____________________________
Urywam! Zua ja! Ffjem... ale pewnie i tak ktoś mnie będzie chciał zlinczować za następny rozdział, więc chcę sobie pożyć jeszcze kilka dni :)

1 komentarz:

  1. Zlinczuje Cie jak nie dodasz go natychmjast.! :o Piszaj szybko nexttt bo rozdzial rozwala system xD

    OdpowiedzUsuń