Rozdział 43
*Perspektywa Rydel*
*Rano*
Była godzina... późna, a ja wstałam z ogromnym bólem głowy. Jedyne co pamiętałam z imprezy to pierwsze jej 20 minut, potem film mi się urwał, ale chyba zabawa była dobra, bo był syf, drzwi wyrwane z zawiasów, syf i jeszcze większy... zaraz co!? Drzwi wyrwane z zawiasów?! - Rocky wstawaj!! - Wydarłam się do przymulonego brata, który chyba też ledwo co pamiętał z imprezy. - Drzwi trzeba wstawić. - Ożywił się nagle i spojrzał na prostokąt, który powinien być w tej wielkiej dziurze.
- Umm... to nie ja! - Wyparł się, aż Rossa obudził. Blondasek podszedł do nas zaspany.
- Co tu się kur... o ja pierdole! - Krzyknął.
- Nie pierdol młody i daj się wyspać! - Wrzasnął Ell i wrócił do zwisania z okna, szok, że nie wypadł! Podeszłam do bruneta i powoli go zdjęłam z okna i zaprowadziłam do pokoju.
- Co robimy z tym? - Zapytałam kiedy wróciłam.
- No chyba trzeba wezwać fachowca.... RIKEEER! - Wydarł się najmłodszy, a ja walnęłam go w głowę.
- Niech śpi... z tego co pamiętam to on wypił najwięcej i trupem leżał po swoim striptizie na stole. - Rzekłam i w moment mi się wszystko przypomniało, aż się wzdrygnęłam na widok Riker ściągającego bokserki. Przypomniał mi się jeszcze jeden fakt... - Ummm... ktoś z was zapraszał siostrę Laury?
- Eeee... chyba nie, ale Riker ma ją zapisaną w kontaktach. Mógł przypadkowo wysłać jej sms'a.
- Nawet jeśli, była w LA nie mogła przyjechać tak szybko. - Powiedział Ross, musiałam przyznać mu rację.
- A co jeśli ona już tu była? Wiecie... nie wiemy co w tej jej głowie się kroiło od rozstania z Rikerem w Meksyku. - Odezwał się brunet, a mnie zabolała nagle głowa, z tego bólu, aż usiadłam na podłogę.
- Kac morderca, nie ma serca. - Zaśmiał się Rocky, spojrzałam tylko na niego morderczym wzrokiem i ruszyłam do kuchni po ibuprofen.
- Zobaczymy jak Ciebie uderzy. - Odparłam mu złowieszczo kiedy wparowałam do pokoju.
- Ja... w przeciwieństwie do Ciebie kochana siostrzyczko nie piłem tyle co ty. Pamiętam wszystko z imprezy. - Zaśmiał się znowu, ja usiadłam na kanapie i rzuciłam w niego poduszką. Pod nią leżał zdechły szczur. Wydarłam się na cały hotel.
- WEŹCIE TO! WEŹCIE TO!! - Krzyczałam i wlazłam Rossowi na plecy. Chłopacy tylko pękali ze śmiechu, ale Riker się nie budził mimo to. W końcu chłopacy wyrzucili to coś za okno, odetchnęłam z ulgą.
- Nigdy więcej nie robimy imprez z przypadkowymi ludźmi. Ciągle tu... cytryną pachnie? Co my kurwa serwis sprzątający zamówiliśmy? - "O nie... ja zaczęłam bluźnić, nigdy więcej!" Skarciłam siebie w myślach i puściłam to mimo uszu. - Ehhh... trzeba będzie faktycznie zamówić sprzątanie, ale nie z hotelu, bo cała obsługa i wszyscy goście chyba byli obecni na naszej imprezie. - Zaśmiałam się lekko.
- Eeee... nie było jednego dziadka, który ma pokój nad nami. - Uściślił blondasek.
- Ej... czy tylko ja boję się wejść do pokoju Rikera? Przez całą imprezę Cassy się nie pojawiła, a jak obudził go jakiś sms nagle ożył i zaczął zarywać do każdej. - Zaczął temat starszego brata.
- To jest tylko jedno rozwiązanie... przejrzeć jego sms'y. - Odezwałam się po chwili namysłu i wzięłam jego telefon ze stołu. - Cholera. Rozładowany. - Powiedziałam. - Jego ładowarka jest w jego pokoju, ale mamy te same wejścia, moja jest u mnie. - Ruszyliśmy do mojego pokoju gdzie spał Ellington. Podłączyłam telefon starszego brata i już po chwili go włączyłam. Weszłam w sms'y, ostatni był od Cassidy, ale wcześniejszy od zastrzeżonego numeru, zdjęcie. Weszłam w niego. Było tam napisane: "Twoja laska to niezła dupa, ale w łóżku jest słaba. haha..." I zdjęcie nagiej dziewczyny mojego brata. Nie no... ja nie powinnam była tego widzieć. Wyłączyłam natychmiast to i weszłam w sms od Cassy. "Kotku wszystko Ci wyjaśnię tylko poczekaj na mnie! To nie tak jak myślisz!" Poprzedniego wysłał około godziny 2 czyli niedługo po tym jak otrzymał to zdjęcie. "Z Cieebie jest jebanasn dziwka, tylkoo duppouy umiesz dawac... too konieinc." Widać było, że był już pijany. Jednak zdziwiła mnie godzina kiedy jego dziewczyna mu odpisała. To była... 4 nad ranem. Na pewno nie mogła się tłumaczyć, że spała, bo kto wstaje o 4? Rozładować też... to znaczyło, że to zdjęcie było prawdziwe... no dobra, ale co to miało znaczyć? Dlaczego niby ona... no. - To jest chore. - Rzekłam do braci, a oni się ze mną zgodzili, w końcu z sypialni mojego starszego braciszka rozległ się dziewczęcy pisk, od razu tam pobiegliśmy, dzięki Bogu miał na sobie bokserki... ale Van cały czas spała. - Jak Vanessa się wydarła skoro dalej śpi? - Zdziwiłam się.
- Ummm... no bo... to nie ona... - Przyznał się niepewnie, a jego bracia zaczęli się śmiać. - Dobra! Co ja wczoraj zrobiłem? Bo nie pamiętam nic! - Powiedział stanowczo. Zaprowadziłam go do pokoju, a tam pokazałam sms'y. - Hmmm... dobrze jej tak. - Odezwał się ponuro po przeczytaniu smsów, wtedy w drzwiach pokoju pojawiła się wcześniej wymieniona blondyna. Rocky i Ross od razu zmierzyli ją groźnie wzrokiem.
- No to ten... idziemy leczyć Rossa z kaca. - Pociągnęłam ich za koszulki i zaprowadziłam do kuchni.
- Co ty zrobiłaś? On ją tam zabije. - Rzekł Rocky.
- Ta... ale ty byś to zrobił prędzej. - Zaśmiałam się, a blondasek za mną. Po kilku chwilach cała nasza trójka podsłuchiwała o czym gadają.
*Perspektywa Rikera*
- Riker... to nie... - Zaczęła kiedy weszła do pokoju.
- Siedź cicho. - Przerwałem jej i złapałem się za głowę, bolała... - Ughh... niepotrzebnie tyle piłem. - Powiedziałem do siebie. - Po co tu przyszłaś? - Zapytałem sucho.
- Chciałam Ci to wytłumaczyć... - Rzekła.
- Wytłumaczyć co?! Że jesteś dziwką? O nie dzięki, takie wytłumaczenia to ja mam w głębokim poważaniu.
- Ale... to nie tak jak myślisz. - Starała się marnie wytłumaczyć.
- Nawet jeśli nie jesteś nikim takim. To skąd mogłabyś wiedzieć o sms'ie do mnie? Błagam Cię... ja nie wiem po cholerę Ci byłem ja, ale won z tego hotelu i na oczy mi się nie pokazuj. - Wskazałem palcem miejsce gdzie były drzwi od mojego pokoju. Blondynka spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem, oho! Zacznie się "zraniona dziewczynka".
- Pożałujesz tego. - Zbliżyła się do mnie i chyba chciała mi walnąć, ale złapałem ją za nadgarstki.
- Skarbie... gdybym dostawał dolara za każdy taki tekst byłbym najbogatszym człowiekiem na świecie! - Powiedziałem jej i wypchnąłem ją za drzwi, a tam moje kochane rodzeństwo podsłuchiwało. Nie zdziwiło mnie to, ale nie miałem przed nimi nic do ukrycia. - Po prostu wypier...! - Nie dokończyłem słowa, a ona z dumą, jeśli miała jej choć trochę, wyszła. - Idiotka. - Powiedziałem do siebie i wziąłem butelkę wody, Delly podała mi tabletkę. Uśmiechnąłem się do niej ciepło. - Dzięki. - Natychmiast wziąłem ją do buzi i popiłem wodą, ból był nie do zniesienia. Po chwili jednak poczułem ukłucie w sercu, to bolało. Czy dlatego, że naprawdę ją kochałem? Może... jednak... skończyłem w łóżku z siostrą Lau, oczywiście do niczego nie doszło, bo miałem na sobie bokserki, ale... to było chore. Na imprezie było tyle lasek, czemu akurat ona? Zerwałem z nią ponad rok temu, kiedy... "Ale... ja Cię nie kocham, zauroczyłem się, ale to nic poważniejszego." Przypomniały mi się moje ostatnie słowa do niej, wtedy ona się rozpłakała i uciekła. Ja przez tydzień nie mogłem się pozbierać, a ona wtedy stała się wredna dla każdego... nawet dla Lau. Byłem po części za to odpowiedzialny, ona mimo, że mówiła, że mi wybacza... ja dalej nie potrafię sobie tego wybaczyć. I wiedziałem, że ona też mi tego nie wybaczyła... - Tak w ogóle gdzie jest Laura? - Pytanie było bardziej skierowane do Rossa.
- Ummm... chyba jakąś godzinę temu wyszła. - Powiedział, bawiąc się telefonem.
- Wyszła? Niby gdzie? - Zapytałem znów.
- Po zakupy. - Powiedziała brunetka stojąc w drzwiach. - Ładnie to się tak w nocy zabawiać z moją siostrą? - Spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
- Dobra. To ja jej pomogę wyładować torby. - Rzekła Delly i obie ruszyły do kuchni, w tej właśnie chwili z mojego pokoju wydał się kolejny dziewczęcy pisk.
- Mam świadków, że to nie ja! - Powiedziałem, a Rocky przewrócił oczami i ruszył do pokoju, ja za nim, a młodszy blondyn za nami. Stała tam Van w... samej bieliźnie, Ross od razu zasłonił oczy.
- Dziewczyno ubierz się! Chodzę z twoją siostrą! - Wrzasnął.
- No to co? Pewnie przyzwyczaiłeś się do tych widoków. - Bąknęła zła, oj był kac. Ogromny kac.
- Braciszku to coś dla Ciebie. - Zaśmiał się Rocky i poklepał mnie po ramieniu. Posłałem mu tylko spojrzenie mówiące "won." a on spieprzył z pokoju, razem z moim drugim "kochanym" braciszkiem.
- Co my w nocy... my...
- Nie. My nic nie zrobiliśmy. - Minę miałem bez wyrazu odkąd bracia opuścili ten pokój. - To znaczy.. chyba. Jak się obudziłem to nic nie pamiętałem, ale miałem na sobie bokserki, więc raczej jest to mało prawdopodobne. - Ona cały czas wydawała się być zła.
- Dobra... nieważne, tylko daj mi moje ciuchy. - Rzekła, a ja podałem jej bluzkę i spodnie, ona ruszyła do łazienki i już po 15 minutach wyszła ubrana, chciała wyjść z mojego pokoju, ale ją zatrzymałem.
- Co się z tobą stało? - Zapytałem prosto z mostu, spojrzała na mnie nie wiedząc o co chodzi. - Odkąd z tobą zerwałem, rok temu, zachowujesz się jakby nikt się dla Ciebie nie liczył. Jakbym tymi słowami wyrwał z Ciebie serce i wszystkie twoje uczucie, a to nie prawda. Ty dalej jesteś tą samą słodką i niewinną dziewczyną, którą byłaś w Meksyku. Szczęśliwą, bo niczego Ci nie brakuje. Masz kochającą Cię siostrę, masz nas, masz nasze wsparcie. Masz rodzinę.
- Brakuje mi tylko kogoś kto będzie mnie kochał tak jak ja kocham jego. - Przerwała mi i wyszła, ja wróciłem do salonu i usiadłem obok Rockyego.
- Co jest? Wydaje mi się, że ma gorszy humor niż wtedy.
- Powiedziała mi tylko, że "brakuje jej kogoś kto będzie ją kochał tak jak ona kocha jego."
- Debilu jej brakuje Ciebie. - Powiedział.
- Nawet jeśli... - Nie miałem już sił zaprzeczać. - To co ja niby zrobić? Nie zakocham sie w kimś na siłę.
- A mi się wydaje, że nie musisz. - Mrugnął do mnie. Spojrzałem na niego pytająco. - A podobno jesteś najstarszy... nadal ją kochasz idioto. - Powiedział w końcu.
__________
Macie taki dłuższy rozdział, za to musicie poczekać do soboty na 44 :) dobranoc! :3
- Ummm... chyba jakąś godzinę temu wyszła. - Powiedział, bawiąc się telefonem.
- Wyszła? Niby gdzie? - Zapytałem znów.
- Po zakupy. - Powiedziała brunetka stojąc w drzwiach. - Ładnie to się tak w nocy zabawiać z moją siostrą? - Spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
- Dobra. To ja jej pomogę wyładować torby. - Rzekła Delly i obie ruszyły do kuchni, w tej właśnie chwili z mojego pokoju wydał się kolejny dziewczęcy pisk.
- Mam świadków, że to nie ja! - Powiedziałem, a Rocky przewrócił oczami i ruszył do pokoju, ja za nim, a młodszy blondyn za nami. Stała tam Van w... samej bieliźnie, Ross od razu zasłonił oczy.
- Dziewczyno ubierz się! Chodzę z twoją siostrą! - Wrzasnął.
- No to co? Pewnie przyzwyczaiłeś się do tych widoków. - Bąknęła zła, oj był kac. Ogromny kac.
- Braciszku to coś dla Ciebie. - Zaśmiał się Rocky i poklepał mnie po ramieniu. Posłałem mu tylko spojrzenie mówiące "won." a on spieprzył z pokoju, razem z moim drugim "kochanym" braciszkiem.
- Co my w nocy... my...
- Nie. My nic nie zrobiliśmy. - Minę miałem bez wyrazu odkąd bracia opuścili ten pokój. - To znaczy.. chyba. Jak się obudziłem to nic nie pamiętałem, ale miałem na sobie bokserki, więc raczej jest to mało prawdopodobne. - Ona cały czas wydawała się być zła.
- Dobra... nieważne, tylko daj mi moje ciuchy. - Rzekła, a ja podałem jej bluzkę i spodnie, ona ruszyła do łazienki i już po 15 minutach wyszła ubrana, chciała wyjść z mojego pokoju, ale ją zatrzymałem.
- Co się z tobą stało? - Zapytałem prosto z mostu, spojrzała na mnie nie wiedząc o co chodzi. - Odkąd z tobą zerwałem, rok temu, zachowujesz się jakby nikt się dla Ciebie nie liczył. Jakbym tymi słowami wyrwał z Ciebie serce i wszystkie twoje uczucie, a to nie prawda. Ty dalej jesteś tą samą słodką i niewinną dziewczyną, którą byłaś w Meksyku. Szczęśliwą, bo niczego Ci nie brakuje. Masz kochającą Cię siostrę, masz nas, masz nasze wsparcie. Masz rodzinę.
- Brakuje mi tylko kogoś kto będzie mnie kochał tak jak ja kocham jego. - Przerwała mi i wyszła, ja wróciłem do salonu i usiadłem obok Rockyego.
- Co jest? Wydaje mi się, że ma gorszy humor niż wtedy.
- Powiedziała mi tylko, że "brakuje jej kogoś kto będzie ją kochał tak jak ona kocha jego."
- Debilu jej brakuje Ciebie. - Powiedział.
- Nawet jeśli... - Nie miałem już sił zaprzeczać. - To co ja niby zrobić? Nie zakocham sie w kimś na siłę.
- A mi się wydaje, że nie musisz. - Mrugnął do mnie. Spojrzałem na niego pytająco. - A podobno jesteś najstarszy... nadal ją kochasz idioto. - Powiedział w końcu.
__________
Macie taki dłuższy rozdział, za to musicie poczekać do soboty na 44 :) dobranoc! :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz