Rozdział 44
*Perspektywa Rockyego*
Riker przez chwilę nic nie powiedział, a potem wybuchnął śmiechem. - Niby po czym to stwierdziłeś? - Rzekł wycierając łzę z oka.
- Bo to widać, nawet jeśli ty sobie tego nie uświadomiłeś to ja to wiem...
- Co ty wiesz o byciu zakochanym? Przecież nigdy się w nikim na poważnie nie zadurzyłeś. - Ledwo zauważalnie spochmurniałem. "Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz." Powiedziałem do niego w myślach, ale nie odezwałem się już słowem.
- Jeśli mi nie wierzysz... spędź z nią trochę czasu, a zobaczysz, że poczujesz się tak jak kiedyś.
- Wtedy byłem młody i głupi...
- "Wtedy" było dwa lata temu... - Rzekłem znużony. - Spędź z nią czas i potem powiedz mi, że się mylę. - Uśmiechnąłem się
- No dobra... - Poszedł do swojego kuchni gdzie były dziewczyny i już po chwili wyszedł na korytarz ze starszą Marano. Włączyłem cicho telewizor na programie muzycznym i oglądałem właśnie nowe teledyski gwiazd. Zerknąłem na nich z ukosa i ostatnie co zobaczyłem to szczery uśmiech Rikera i Van. Ucieszyłem się, że być może wreszcie się pogodzą po roku niezgody. Miałem dość, co się tylko widzieli skakali sobie do gardeł... irytowało mnie to.
*Perspektywa Vanessy*
Wreszcie Riker zaproponował żebyśmy gdzieś wyszli i razem normalnie pogadali bez nacisku ze strony jego rodziny i Ella. - Nastrój Ci się chyba polepszył odkąd wyszliśmy? - Zapytał.
- Mhm... odkąd wiem, że twoja zwariowana rodzinka Cię nie śledzi.
- Ummm... moja zwariowana rodzinka to całe R5Family, są wszędzie. - Uściślił, a ja dźgnęłam go w żebra. - Au... no co? Fani to moja rodzina. - Uśmiechnął się.
- O czym chciałeś pogadać? - Zapytałam. - Przez ostatni rok nie byłeś skory do gadania. - Wypomniałam mu.
- No... no wiem, ale w końcu trzeba pogadać no nie? - Wyszczerzył swoje piękne białe ząbki, a grzywka opadła mu na oczy. Zawsze w takich chwilach miałam chęć go pocałować, ale się opanowałam. - Chodzi o... naszą... jak to nazwać. Relację. To co nas łączyło i to co nas łączy. Nadal nie wiem na czym stoimy.
- Aż tak zależy Ci żeby się ze mną pogodzić? Przykro mi... twoja obecność źle na mnie działa. - Zmarszczył brwi, chyba nie wiedział o co mi chodzi.
- Ale... myślałem, że ten... ciągle coś do mnie czujesz. - Spytał lekko zawiedziony co wywołało uśmiech na mojej twarzyczce. Cały Riker... zupełnie niedomyślny.
- Nie o to mi chodziło. Cały czas coś do Ciebie czuję, kocham Cię jak nikogo innego, a źle na mnie działa twoja obecność bo zawsze jak stoisz obok mnie mam ochotę Cię pocałować, przytulić i już nigdy nie wypuścić. - Rzekłam na jednym oddechu, a ten tylko stał z zamyśloną miną. - Zresztą nieważne. Nie liczy się co ja czuję tylko co ty czujesz. - Powiedziałam już bardziej smutno, a ten się otrząsnął, jakby wylądował w innym świecie. Wiedziałam co usłyszę i z każdą sekundą byłam coraz bardziej gotowa na jego słowa, ale on nic nie powiedział... stał jak wryty. - Co tak stoisz? Tylko bez tekstów, że w tej chwili uświadomiłeś sobie właśnie, że mnie kochasz... nie kupię tego. - Rzekłam, a ten tylko pokiwał głową.
- Ja nie... to znaczy... nie czuję tego co ty... a nawet jeśli czuję to jeszcze sobie tego nie uświadomiłem.
- Jest jeden sposób żeby się przekonać. - On tylko spojrzał na mnie zdziwiony. - Pocałuj mnie debilu... - Mruknęłam cicho.
- Cco? Czemu? Nie... - Odezwał się po chwili, spojrzałam na niego wymownie. - Nie, to nie jest sposób...
- A co boisz się? - Uśmiechnęłam się złowieszczo, on tylko odwrócił wzrok. - Boisz się! Wiedziałam. - Wytknęłam mu język, a ten dalej na mnie nie patrzył. - Hej Riker... żartowałam. - Powiedziałam i właśnie miałam coś dodać, ale ten mi przeszkodził, całując mnie, ja szybko to odwzajemniłam mimo mojego zaskoczenia, zagłębiałam się w pocałunek, który nabierał namiętności z każdą sekundą... wreszcie zabrakło nam tlenu w płucach i się odkleiliśmy. - I? Poczułeś coś?
- Ummm... nie. - Powiedział, jednak kłamał. Wiedziałam to, zawsze kiedy kłamał poprawiał grzywkę zarzucając ją na prawo, a zwykle robił to zarzucając ją na lewo.
- Kłamiesz... - Rzekłam szybko.
- Co? Nie... nie kłamię... nic nie czułem całując Cię. - Znów zarzucił grzywką, a ja byłam wtedy pewna, że kłamie. - Nie oszukasz mnie. Zawsze jak kłamiesz masz taki dziwny odruch poprawiania grzywki. Czemu kłamiesz? - Znów odwrócił wzrok, ale zarumienił się delikatnie. - Boisz się. - Wydedukowałam, a ten na mnie spojrzał. - Boisz się zaangażować, przed chwilą zerwałeś z dziewczyną, boisz się, że mimo, że mnie znasz to Cię zranię, a ty nie chcesz cierpieć jak 4 lata temu, bo wtedy naprawdę się zakochałeś, jednak to minęło. Potem byłam ja, ale nie byłeś pewien swoich uczuć, a potem Cassy, która znów Cię zraniła. Tylko, że ja musiałabym być naprawdę wielką idiotką żeby Cię skrzywdzić. - Dotknęłam jego policzka i opuszkami palców przesunęłam po nim delikatnie, delikatny rumieniec wkradł się znów na jego twarz. Powoli zbliżyłam swoją twarz do jego, a on się nie wycofywał...
___________________
I oto ten nieszczęsny 44! Wiecie jak mimo wieeelu oporów szybko idzie mi pisanie tych beznadziejnych rozdziałów? :3 No cóż... jeszcze 6 rozdziałów do końca opowiadania, ale przysięgam, ze 50 będzie dłuuugi... jak na mnie :) sooł warto czekać :) mam zamiar zakończyć niespodziewanie :3
- Ja nie... to znaczy... nie czuję tego co ty... a nawet jeśli czuję to jeszcze sobie tego nie uświadomiłem.
- Jest jeden sposób żeby się przekonać. - On tylko spojrzał na mnie zdziwiony. - Pocałuj mnie debilu... - Mruknęłam cicho.
- Cco? Czemu? Nie... - Odezwał się po chwili, spojrzałam na niego wymownie. - Nie, to nie jest sposób...
- A co boisz się? - Uśmiechnęłam się złowieszczo, on tylko odwrócił wzrok. - Boisz się! Wiedziałam. - Wytknęłam mu język, a ten dalej na mnie nie patrzył. - Hej Riker... żartowałam. - Powiedziałam i właśnie miałam coś dodać, ale ten mi przeszkodził, całując mnie, ja szybko to odwzajemniłam mimo mojego zaskoczenia, zagłębiałam się w pocałunek, który nabierał namiętności z każdą sekundą... wreszcie zabrakło nam tlenu w płucach i się odkleiliśmy. - I? Poczułeś coś?
- Ummm... nie. - Powiedział, jednak kłamał. Wiedziałam to, zawsze kiedy kłamał poprawiał grzywkę zarzucając ją na prawo, a zwykle robił to zarzucając ją na lewo.
- Kłamiesz... - Rzekłam szybko.
- Co? Nie... nie kłamię... nic nie czułem całując Cię. - Znów zarzucił grzywką, a ja byłam wtedy pewna, że kłamie. - Nie oszukasz mnie. Zawsze jak kłamiesz masz taki dziwny odruch poprawiania grzywki. Czemu kłamiesz? - Znów odwrócił wzrok, ale zarumienił się delikatnie. - Boisz się. - Wydedukowałam, a ten na mnie spojrzał. - Boisz się zaangażować, przed chwilą zerwałeś z dziewczyną, boisz się, że mimo, że mnie znasz to Cię zranię, a ty nie chcesz cierpieć jak 4 lata temu, bo wtedy naprawdę się zakochałeś, jednak to minęło. Potem byłam ja, ale nie byłeś pewien swoich uczuć, a potem Cassy, która znów Cię zraniła. Tylko, że ja musiałabym być naprawdę wielką idiotką żeby Cię skrzywdzić. - Dotknęłam jego policzka i opuszkami palców przesunęłam po nim delikatnie, delikatny rumieniec wkradł się znów na jego twarz. Powoli zbliżyłam swoją twarz do jego, a on się nie wycofywał...
___________________
I oto ten nieszczęsny 44! Wiecie jak mimo wieeelu oporów szybko idzie mi pisanie tych beznadziejnych rozdziałów? :3 No cóż... jeszcze 6 rozdziałów do końca opowiadania, ale przysięgam, ze 50 będzie dłuuugi... jak na mnie :) sooł warto czekać :) mam zamiar zakończyć niespodziewanie :3
Wow *.* Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńbardzo fajny rozdział czekam na next i życzę weny a i serdecznie zapraszam na http://artamericaakademi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOMG ♡.♡ zaczepisty rozdział, czekam na next'a
Usuń