czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 40

Rozdział 40

*Perspektywa Rocky'ego*
Tyrkałem Ell'a kiedy już dojechaliśmy do domu, ale on za Chiny się nie budził. - Ej... Ross przynieś mi Elen. - Odezwałem się z chytrym uśmieszkiem.
- Kogo? - Zapytał blondyn.
- No moją gitarę idioto! - Wydarłem się na niego.
- Bracie... ja wiem co planujesz. Wybij to sobie z głowy. - Zaprzeczyła stanowczo Delly. - A teraz kochany braciszku. - Podeszła do mnie z uśmiechem. - Zaniesiesz go do pokoju. - Dobra... niemało się zdziwiłem.
- CO?! - Krzyknąłem. - Czemu ja? - Opanowałem się trochę, chociaż serce waliło mi jak młot.
- Bo Ross leci po twoją gitarę. - Blondasek zniknął z widoku, westchnąłem ciężko i zabrałem bruneta z samochodu. Wchodziłem właśnie po schodach, kiedy nagle potknąłem się o stopień i wylądowałem na moim przyjacielu... mhm... można powiedzieć, że byliśmy w dwuznacznej pozycji. Leżałem na nim, a moja twarz była oddzielona od jego o centymetry. Jednak ten dalej spał, przełknąłem głośno ślinę. Podparłem się na dłoniach i rozejrzałem czy nikogo w okół nie ma. Pusto...
- Jakby ktoś spytał to się wszystkiego wyprę. - Szepnąłem i... nie mogłem, miałem właśnie zrobić coś czego żałowałbym do końca życia. "Rydel Mary Lynch... gdybym nie był w tobie tak szaleńczo zakochany..." Przypomniały mi się jego słowa jakie wypowiedział do mojej siostry. Westchnąłem ciężko i znów go podniosłem, oraz zaniosłem na łóżko i rzuciłem nim niedbale. Zamykając drzwi od jego pokoju ostatni raz na niego spojrzałem i wyszedłem. Znalazłem się w salonie. - To co jemy!? - Powiedziałem z na początku sztucznym uśmiechem, a potem na myśl jedzenia od razu zmienił się w prawdziwy.
- Jest godzina...
- Zostawiliście mnie z Ell'em na kilka godzin sam na sam. Jestem głodny! - Powiedziałem stanowczo i skrzyżowałem ręce na piersi. Dobra może nie do końca byłem na nich za to wściekły. Wiele razy chciałem się z nim pogodzić, ale on... zranił moją kochaną siostrzyczkę. To jak ważny dla mnie był nie miało wtedy znaczenia. Rodzina jest najważniejsza... "Jakże skutecznie próbujesz się okłamać. Idiota! Nawet przed sobą samym nie przyznasz, że Ell jest dla Ciebie ważniejszy niż ktokolwiek na świecie." Odezwał się głos w mojej głowie... ludzie na niego mówią "sumienie" ja nazywam go "idiota, który zawsze ma rację", nienawidziłem jak zaczynał swoje przemądrzałe monologi, bo jemu nie szło przerwać.
- Zaraz Ci coś zrobię. - Powiedział zrezygnowany Riker. - Ross chodź ze mną. Pomożesz mi.
- Umm... ale ja Ci wszystko zepsuję. - Rzekł.
- No chyba podać mąkę umiesz? - Blondasek mruknął coś pod nosem i posłusznie poszedł do starszego brata. Ja usiadłem na kanapie obok mojej siostrzyczki. Ona spojrzała na mnie przerażona. Nie wiedziałem czemu, a no może dlatego, że na twarzy miałem złowieszczy uśmiech.
- Nie zabijaj... - Powiedziała niewinnie.
- Ooo... ja Cię nie zabiję. - Zbliżyłem się do niej tak jak robią to w filmach. - Ja Cię będę dręczył już do końca życia, chyba, że powiesz mi kto na to wpadł. - Szepnąłem jej do ucha.
- Obiecałam... że nie powiem. - Rzekła cicho.
- A więc szykuj się na najgorsze. - Zaśmiałem się cicho, ale strasznie i zacząłem szybko łaskotać moją siostrę. Ta w napadzie śmiechu cicho zdołała wyszeptać imię najstarszego brata. - No to mu się oberwie. - Poszedłem do kuchni i wyczułem zapach... czegoś pięknego! - Czo to za cudoo? - Spytałem wchodząc do kuchni.
- Ummm... Riker upiekł Ci ciasto żebyś go nie zabijał. - Wytłumaczył się młody i zwiał, zostaliśmy sam na sam. "Ja pierdole jak to brzmi!" Pomyślałem i popatrzyłem na niego wzrokiem mordercy. Wtedy brat otworzył piekarnik i wydobył się z niego piękny zapach czekolady... murzynek!
- To Cię nie uratuje! - Powiedziałem mimo, że ten piękny zapach trupa by obudził. Jak na zawołanie w kuchni pojawił się ledwo przytomny Ell z bananem w ręku.
- Oddajcie mi to pięknie pachnące ciasto, a nikomu nic się nie stanie.
- Umm... Delly! - Wydarłem się, a siostra zaraz pojawiła się za brunetem. - Naćpałaś go tym pocałunkiem. - Zaśmiałem się, blondynka i wszyscy tu zebrani prócz Ratliffa zresztą też.
- Odsunąć się! - Wydarł się i ruszył do ciasta.
- Ciebie chyba pojednało! To ciasto jest moje, albo zabiję Rikera i Rossa. - Powiedziałem zatrzymując go. Ja pierdole, jak ja nienawidzę go dotykać, jednak ten murzynek wystarczająco mnie dekoncentrował żebym nie zrobił nic głupiego... teraz liczyłem się tylko ja i... ciasto. Rydel delikatnie złapała go za nadgarstek i pociągnęła do salonu, on posłusznie poszedł za nią. - Pff... jaki on jest słaby! - Rzekłem, a wszyscy spojrzeli się na mnie.
- No co? - Zapytałem. - Co? To nie ja się zakochałem w najlepszej przyjaciółce. - Spojrzałem na Rossa, "ale w przyjacielu" powiedział mój głos w myślach. - I to nie ja zakochałem się w osobie totalnie mi nie znanej. - Tu mój wzrok pokierował się na Rikera "ale w przyjacielu... OJ ZAMKNIJ SIĘ!" Warknąłem na niego i już więcej się nie odzywał. Moje wewnętrzne "Ja" potrafi być natarczywe.
- Czyli nie zakochałeś się w Ashley? Osobie zupełnie Ci nieznanej? - Powiedział Rik unosząc brew. Westchnąłem.
- Nie... - "a chciałbym." Dokończyłem w myślach.
- To czemu z nią jesteś? - Dopytywał dalej.
- Nie jesteśmy razem, nigdy nie mówiłem, że to coś poważniejszego. - Odparowałem.
- Przecież cały czas sms'owaliście. - Spytał zmieszany.
- No tak... i co z tego? - Zdziwiłem się. Przecież to, że ludzie cały czas piszą to nic dziwnego, nie?
- Pokażesz te sms'y? - To chyba było najgorsze pytanie jakie mógł zadać. Nie wcale nie ukrywałem tego, że chodzę z nią potajemnie... po prostu pisałem tam coś co nie może ujrzeć światła dziennego.
- Ummm... po co Ci one? - Miałem nadzieję, że tym pytaniem naprowadzę go na inny tor.
- W sumie... przepraszam, nie powinienem o to prosić. - Podrapał się po głowie z głupim uśmiechem. Ja tylko klepnąłem go w ramie.
- Nic się nie stało. Dawaj tego murzynka, bo jestem głodny. - Podał mi połowę ciasta, a drugą połowę zaniósł Ell'owi. Poszedłem do siebie do pokoju i zjadłem jeden kawałek. To ciasio było tak mięciutkie jak puszysta, brązowa chmurka o smaku czekolady! Ale było też strasznie słodkie, więc zjadłem tylko dwa kawałki i odniosłem z powrotem do kuchni, aby zakryć je czymś, żeby przypadkiem nie wyschło.
________________
Oto kolejny i musicie się nim zadowolić na tydzień bo... kończą mi się ferie ;__; tak wiem, że zostały jeszcze 3 dni, ale nie wiem czy coś sklecę w 3 dni :) to tak! Do zobaczenia za tydzień :) Tym razem obiecuję :D

1 komentarz:

  1. Nie rób z Rocky'ego takiego debila xDDD
    Boski rozdział i czekam na nextaa <3 Twoja Wiś :*

    OdpowiedzUsuń