Od razu mówię, że Ross i Lau będą tylko przyjaciółmi :) Życzę miłego czytania.
Jestem Laura, mam 19 lat i mieszkam w LA. Na ogół jestem grzeczną dziewczynką, kończę liceum ze świadectwem z paskiem, oczywiście zachowanie wzorowe...
Nie wróć coś tu nie gra. Znaczy mam na imię Laura, wiek też się zgadza... ale coś tu jest nie tak, grzeczna to ja, aż tak nie jestem, a oceny... może nie ciągnę się na samych dwójach, ale paska też nie ma... to przez tą pieprzoną tróję z historii, wredna baba. Zasługiwałam na 4, ale ona mnie nie lubi. Zachowanie mam dobre, więc o pasku mogę pomarzyć. - Laura Marano! - Wywołał mnie dyrektor, ja podeszłam i z uśmiechem uścisnęłam dłoń gronie pedagogicznemu, oraz komu tam było trzeba, chwilę po tym byłam już przy grupce moich przyjaciół.
- Jebana baba od histy... - Mruknęłam, a zaraz potem ktoś mnie objął.
- Spokojnie Lau, pocieszające jest to, że już jej nigdy nie spotkasz. - Powiedział blondyn.
- Racja i modlę się, aby ona już nigdy nie dostała wychowawstwa w żadnej klasie. - Zaśmiałam się. - W sumie to będzie problem tamtych, nie nasz. - Rzekłam, a ten się uśmiechnął. Po nudnej przemowie dyrektora udaliśmy się do klas, pożegnaliśmy się z tymi, których już nie zobaczymy... poszło kilka łez, nie powiem... ale wiem, że teraz otwierają nam się nowe drzwi i trzeba iść zanim się zamkną.
- Idziemy gdzieś dzisiaj? - Zagadnęła Raini, to był dobry pomysł.
- Ja chętnie, a wy chłopacy? - Powiedziałam z entuzjazmem.
- Może kino? - Zaoferował Calum.
- Sory ludzie ja nie mogę mam próbę z zespołem i... - Przerwał bo zrobiłam słodkie oczka. - Laura nie patrz tak na mnie proszę. - Powiedział załamany, ale ja nie dawałam za wygraną. - To jaki film? - Odrzekł smutno, a na mojej twarzy zagościł triumfalny uśmiech.
- Nie tylko ty jesteś taki słodki Ross. - Rzekła Raini i przybiliśmy sobie piątki. Nagle rozdzwonił się mój dzwonek od telefonu, było to Loud - R5. Ross się uśmiechnął, a ja wytknęłam mu język i odebrałam jak gdyby nigdy nic, jakby to miał być normalny dzień z moimi nienormalnymi przyjaciółmi, jednak tak nie miało być, coś chciało mi zepsuć ten dzień, tak zwany pech, los, fatum, nieszczęście, albo przeznaczenie dla każdego coś dobrego...
- Laura wracaj do domu natychmiast. - Nie zdążyłam nawet westchnąć, a ona już się rozłączyła.
- Z planów nici. Mama dzwoniła, kazała mi wrócić. - Przyjaciele zrozumieli.
- Wy idźcie się bawić, ja odprowadzę Lau i wrócę do domu, może jeszcze Rydel mnie nie zabije. - Oznajmił i oddalił się ze mną na dostateczną odległość, aby przyjaciele nie mogli protestować. - Hej Lauruś wszystko okey? - Spytał, musiałam trochę słabo wyglądać.
- Tak... - Skłamałam, ale on nie pytał, po chwili już byliśmy u mnie, weszliśmy do domu, a tam wyglądało jakby nas okradli i to przynajmniej 10 razy.
- Laura, już jesteś! Jak dobrze, że nic Ci nie jest! Wyjeżdżamy i to już jutro, lot mamy wieczorem. Pakuj się, Ness jest już prawie gotowa... - Dalej nic nie słyszałam, docierały do mnie dźwięki, ale mój mózg ich nie przetwarzał, on się zatrzymał w rozumowaniu, oczy mi się zaszkliły, spojrzałam na Rossa, on pobladł i wyglądał jakby miał zaraz zemdleć.
- Nie. - Przerwałam mamie w połowie zdania, nie wiedziałam nawet co mówi. - Nigdzie nie jadę. Nie zostawię Rossa, Lynchów, ani Ell'a, Raini i Caluma.
- Laura ty chyba nie rozumiesz. Musimy wyjechać.
- Dobrze. Wyjadę, ale powiedz mi dlaczego mam opuścić mój mały raj.
- Po prostu nie podoba mi się z kim się zadajesz. - Rzekła stanowczo.
- Mamusiu z całym szacunkiem, ale czy Cię pojednało z naturą do końca? Jak z nieodpowiednimi... Ross, Riker, Rydel i bliźniaki przecież mi nic nie zrobią. Calum i Raini to moi przyjaciele od zawsze, tak jak wyżej wymieniony blondasek. Nie możesz mnie z nimi rozdzielić, są najlepszymi przyjaciółmi.
- Pakuj się i nie dyskutuj. - Rzekła oschle, a ja już nic nie powiedziałam tylko z zaszklonymi oczami poszłam do pokoju, blondyn razem ze mną. Usiadłam w kącie i zaczęłam płakać tak jak nigdy wcześniej. Ten podszedł do mnie i objął ramieniem, a ja zaczęłam płakać w jego koszulę.
- Nie chcę was zostawiać. - Powiedziałam po chwili milczenia, ciszę zagłuszało tylko moje wycie.
- Ja też nie chcę, abyś nas opuściła. Nie możesz czegoś zrobić? Przekonać twoich rodziców?
- Sam widziałeś, moja mama nie zmieni zdania, a ojca gdzieś wywiało i chuj wie gdzie jest.
- Musi być jakiś sposób. Na pewno da się coś zrobić.
- Nie da się... jutro wyjeżdżam.
- Nie możesz... ja nie potrafię żyć z myślą, że wyjedziesz. Nie możesz nas zostawić. - Mówił głosem pełnym wyrzutu, jakby to była moja wina.
- Teraz to moja wina? - Spojrzałam na niego.
- Nie rozumiesz, ja nie umiem żyć ze świadomością, że moja najlepsza przyjaciółka jest gdzieś tam na świecie, ale nie przy mnie, że jest nieszczęśliwa. - Dalej jego ton był pełen winy, do mnie.
- Mówisz to tak jakbym to ja podbiegła do mojej mamy i powiedziała "Hej! Wyprowadźmy się na drugi koniec świata!" - Odparłam. - Nie mam zamiaru tak z tobą rozmawiać. Ross najlepiej już wyjdź. - Rzekłam, a ten był zdziwiony, ale wypełnił moją prośbę, jak tylko wyszedł z pokoju położyłam się na łóżku, a kiedy usłyszałam jak żegna się z moją mamą znów zaczęłam płakać. Nagle do pokoju ktoś wszedł. - Kimkolwiek jesteś wyjdź, jeśli nie chcesz wylądować w szpitalu. - Powiedziałam groźnie, ale nie usłyszałam jakby ten ktoś się przeraził.
- Swoją siostrę straszysz? Oj Laura, Laura... - Zaśmiała się, a ja nie miałam ochoty gadać nawet z nią. Usiadła obok mnie na łóżku. - Co się stało? - No cóż jak mus, to mus...
- Pokłóciłam się z Rossem. Obwinia mnie o to, że mamy wyjechać, a to nie prawda. Wiesz może czemu mama podjęła taką decyzję? - Spytałam się siostry i zmieniłam pozycję na siedzącą.
- Powiedziała mi... ale prosiła, bym Ci nie mówiła. - Zrobiłam szczenięce oczka co z moim rozmytym makijażem mogło nie wyglądać zbyt słodko, ale wypadało zrozumieć. - No dobra! Powiem Ci tylko przestań, wyglądasz potwornie. - Za ten tekst moja siostra oberwała w łeb z poduszki. - No dobra. Mama chce się wyprowadzić, bo dowiedziała się czegoś istotnego o Raini. - Zdziwiłam się. Raini? Przecież ona była wspaniałą przyjaciółką! - Więc właśnie... dowiedziała się, że jej ojciec, razem z wujkiem i kilkoma innymi ludźmi tworzą pewien gang. Sprzedają oni narkotyki na światową skalę, oczywiście ona nic o tym nie wie i nawet nie zna prawdziwego zawodu swojego taty, ale mama mimo to boi się o Ciebie. W końcu może też Cię zacząć przekonywać, żebyś zaczęła brać. - Wsłuchiwałam się tego w osłupieniu. Ojciec Raini? Ten sam Pan Rodriguez?
- Nie wierzę...
- Mówię prawdę.
- Nie... nie wierzę, że ten sam promienny Pan Rodriguez mógłby należeć do gangu. Przecież on jest niesamowity...
- Nie tylko ty jesteś taki słodki Ross. - Rzekła Raini i przybiliśmy sobie piątki. Nagle rozdzwonił się mój dzwonek od telefonu, było to Loud - R5. Ross się uśmiechnął, a ja wytknęłam mu język i odebrałam jak gdyby nigdy nic, jakby to miał być normalny dzień z moimi nienormalnymi przyjaciółmi, jednak tak nie miało być, coś chciało mi zepsuć ten dzień, tak zwany pech, los, fatum, nieszczęście, albo przeznaczenie dla każdego coś dobrego...
- Laura wracaj do domu natychmiast. - Nie zdążyłam nawet westchnąć, a ona już się rozłączyła.
- Z planów nici. Mama dzwoniła, kazała mi wrócić. - Przyjaciele zrozumieli.
- Wy idźcie się bawić, ja odprowadzę Lau i wrócę do domu, może jeszcze Rydel mnie nie zabije. - Oznajmił i oddalił się ze mną na dostateczną odległość, aby przyjaciele nie mogli protestować. - Hej Lauruś wszystko okey? - Spytał, musiałam trochę słabo wyglądać.
- Tak... - Skłamałam, ale on nie pytał, po chwili już byliśmy u mnie, weszliśmy do domu, a tam wyglądało jakby nas okradli i to przynajmniej 10 razy.
- Laura, już jesteś! Jak dobrze, że nic Ci nie jest! Wyjeżdżamy i to już jutro, lot mamy wieczorem. Pakuj się, Ness jest już prawie gotowa... - Dalej nic nie słyszałam, docierały do mnie dźwięki, ale mój mózg ich nie przetwarzał, on się zatrzymał w rozumowaniu, oczy mi się zaszkliły, spojrzałam na Rossa, on pobladł i wyglądał jakby miał zaraz zemdleć.
- Nie. - Przerwałam mamie w połowie zdania, nie wiedziałam nawet co mówi. - Nigdzie nie jadę. Nie zostawię Rossa, Lynchów, ani Ell'a, Raini i Caluma.
- Laura ty chyba nie rozumiesz. Musimy wyjechać.
- Dobrze. Wyjadę, ale powiedz mi dlaczego mam opuścić mój mały raj.
- Po prostu nie podoba mi się z kim się zadajesz. - Rzekła stanowczo.
- Mamusiu z całym szacunkiem, ale czy Cię pojednało z naturą do końca? Jak z nieodpowiednimi... Ross, Riker, Rydel i bliźniaki przecież mi nic nie zrobią. Calum i Raini to moi przyjaciele od zawsze, tak jak wyżej wymieniony blondasek. Nie możesz mnie z nimi rozdzielić, są najlepszymi przyjaciółmi.
- Pakuj się i nie dyskutuj. - Rzekła oschle, a ja już nic nie powiedziałam tylko z zaszklonymi oczami poszłam do pokoju, blondyn razem ze mną. Usiadłam w kącie i zaczęłam płakać tak jak nigdy wcześniej. Ten podszedł do mnie i objął ramieniem, a ja zaczęłam płakać w jego koszulę.
- Nie chcę was zostawiać. - Powiedziałam po chwili milczenia, ciszę zagłuszało tylko moje wycie.
- Ja też nie chcę, abyś nas opuściła. Nie możesz czegoś zrobić? Przekonać twoich rodziców?
- Sam widziałeś, moja mama nie zmieni zdania, a ojca gdzieś wywiało i chuj wie gdzie jest.
- Musi być jakiś sposób. Na pewno da się coś zrobić.
- Nie da się... jutro wyjeżdżam.
- Nie możesz... ja nie potrafię żyć z myślą, że wyjedziesz. Nie możesz nas zostawić. - Mówił głosem pełnym wyrzutu, jakby to była moja wina.
- Teraz to moja wina? - Spojrzałam na niego.
- Nie rozumiesz, ja nie umiem żyć ze świadomością, że moja najlepsza przyjaciółka jest gdzieś tam na świecie, ale nie przy mnie, że jest nieszczęśliwa. - Dalej jego ton był pełen winy, do mnie.
- Mówisz to tak jakbym to ja podbiegła do mojej mamy i powiedziała "Hej! Wyprowadźmy się na drugi koniec świata!" - Odparłam. - Nie mam zamiaru tak z tobą rozmawiać. Ross najlepiej już wyjdź. - Rzekłam, a ten był zdziwiony, ale wypełnił moją prośbę, jak tylko wyszedł z pokoju położyłam się na łóżku, a kiedy usłyszałam jak żegna się z moją mamą znów zaczęłam płakać. Nagle do pokoju ktoś wszedł. - Kimkolwiek jesteś wyjdź, jeśli nie chcesz wylądować w szpitalu. - Powiedziałam groźnie, ale nie usłyszałam jakby ten ktoś się przeraził.
- Swoją siostrę straszysz? Oj Laura, Laura... - Zaśmiała się, a ja nie miałam ochoty gadać nawet z nią. Usiadła obok mnie na łóżku. - Co się stało? - No cóż jak mus, to mus...
- Pokłóciłam się z Rossem. Obwinia mnie o to, że mamy wyjechać, a to nie prawda. Wiesz może czemu mama podjęła taką decyzję? - Spytałam się siostry i zmieniłam pozycję na siedzącą.
- Powiedziała mi... ale prosiła, bym Ci nie mówiła. - Zrobiłam szczenięce oczka co z moim rozmytym makijażem mogło nie wyglądać zbyt słodko, ale wypadało zrozumieć. - No dobra! Powiem Ci tylko przestań, wyglądasz potwornie. - Za ten tekst moja siostra oberwała w łeb z poduszki. - No dobra. Mama chce się wyprowadzić, bo dowiedziała się czegoś istotnego o Raini. - Zdziwiłam się. Raini? Przecież ona była wspaniałą przyjaciółką! - Więc właśnie... dowiedziała się, że jej ojciec, razem z wujkiem i kilkoma innymi ludźmi tworzą pewien gang. Sprzedają oni narkotyki na światową skalę, oczywiście ona nic o tym nie wie i nawet nie zna prawdziwego zawodu swojego taty, ale mama mimo to boi się o Ciebie. W końcu może też Cię zacząć przekonywać, żebyś zaczęła brać. - Wsłuchiwałam się tego w osłupieniu. Ojciec Raini? Ten sam Pan Rodriguez?
- Nie wierzę...
- Mówię prawdę.
- Nie... nie wierzę, że ten sam promienny Pan Rodriguez mógłby należeć do gangu. Przecież on jest niesamowity...
*W tym samym czasie u Rossa*
Wróciłem smutny do domu dopiero po godzinie. Delly od razu zauważyła, że coś jest nie tak. - Hej bracie co jest? - Spytała pełna troski.
- Nic... - Spojrzała na mnie wymownie. - Pokłóciłem się z Lau. Jutro wyjeżdża, a ja zachowałem się jakbym ją obwiniał... ale to nie tak. Ja po prostu byłem w szoku. Zostawi nas, Raini, Caluma... wszystkich, całe swoje życie. Przez swoją matkę. - Wyjaśniłem jej, a ona od razu posmutniała.
- Może jej to wyjaśnij?
- Nie sądzę, aby chciała ze mną w ogóle rozmawiać. - Rydel chwilę pomyślała...
- Chłopacy! Zbiórka w salonie za 10 sekund! - Krzyknęła na cały dom i ruszyliśmy do salonu, gdzie siedziała już cała zgraja prócz Ell'a. - Co on znowu robi.
- Pójdę po niego. - Rzekł Rocky i już po chwili wrócił z drugim bliźniakiem.
- Tak więc wpadłam na genialny pomysł. Laura jutro wieczorem wyjeżdża i musimy jakoś ją godnie pożegnać. Tak więc wymyśliłam, że zagramy dla niej pożegnalny koncert. Wybierzcie piosenki, które najbardziej wam ją przypominają, ale też takie, które będą pasowały do sytuacji. Jasne? - Kiwnęliśmy głową na znak zrozumienia. - To do roboty! Mamy czas do jutra! Trzeba wszystko przygotować!
Następnego dnia wszystko było dopięte na ostatni guzik, wynajęliśmy klub, urządziliśmy go, sporządziliśmy listę piosenek, które zagramy. Znajdowały się na niej m.in. Pass Me By, Forget About You, One Last Dance, Love Me Like That i Say You'll Stay. - Delly! - Zawołałem za moją siostrą, a ta się odwróciła. - Jeszcze raz Ci dziękuję. - Przytuliłem ją mocno.
- Spoko. Nie zapominaj, że to też nasza przyjaciółka. - Uśmiechnąłem się i pobiegłem do Laury do domu. Chciałem już jej to wszystko pokazać. Miałem mało czasu, bo była 14.
*Tym czasem u Laury*
Nie widziałam Rossa od tej naszej kłótni. A niech go szlag, ta przyjaźń chyba nie była, aż tyle warta skoro on ma czelność mnie obwiniać o ten wyjazd i jeszcze się nie pożegnać. Teraz żałuję, że go poznałam. Byłam już prawie spakowana, choć było sporo czasu. Jeszcze 6 godzin do odlotu... musiałam się pożegnać z Calumem i Raini, oraz resztą Lynchów. Bardzo chciałam żeby teraz nie było Rossa w domu. Do willi R5 miałam kilka kroków, więc ruszyłam tam na początku. Zadzwoniłam dzwonkiem i otworzyła mi Delly. - Hej. Jest Ross? - Spytałam niepewnie.
- Nie teraz go nie ma, a co?
- To dobrze. Mogę wejść? - Blondynka bez problemów wpuściła mnie do domu. - Chciałam się z wami pożegnać. - Zaczęłam kiedy doszłam do salonu i zobaczyłam resztę zgrai.
- Ross już nam powiedział. - Rzekł Rocky, był smutny, zresztą tak jak inni.
- Przykro nam, że wyjeżdżasz. - Dodał Ell... oni serio byli jak bliźniacy.
- Mi też jest smutno, ale nic nie mogę zrobić. Gadałam z mamą, dyskutowałam, krzyczałam, płakałam, fochałam się i nic! - Opadłam na kanapę obok Rocky'ego, a ten objął mnie ramieniem.
- Będzie dobrze. - Próbował mnie pocieszać.
- Bez was nie może być dobrze. - Wszyscy tu obecni nagle powiedzieli takie "Awww". - Przestańcie. - Zaśmiałam się lekko. - Już wystarczy, że Rocky i Ell są jak bliźniaki. - Rzekłam z niewyraźnym uśmiechem, a ci tylko przybili sobie piątki. Nagle rozległ się dźwięk czyjejś komórki, Delly dostała sms'a.
- Eee... przykro mi, ale ja, Ell i Riker musimy gdzieś iść. Rocky się tobą zajmie. - Powiedziała szybko i wyprowadziła ich na zewnątrz. Zdziwiłam się lekko.
- Rocky... - Powiedziałam pieszczotliwie. - Wiesz może co oni planują? - Zrobiłam szczenięce oczka.
- Eee... n-nie... nie wiem. - Kłamał, uśmiechnęłam się w duchu i się nie poddawałam. - Nie powiem Ci za żadne skarby! - Rzekł pewnie i odwrócił się do mnie udając obrażonego i to poważnie.
- Rocky... hej... - Nic nie mówił, może jednak nie udawał? - No ej przestań się fochać. - Objęłam go od tyłu, a ten nic. Wiedziałam, że ja mu się podobam, choć on sam tego nigdy nie przyznał. - Rocky bardzo ładnie Cię proszę. - Szepnęłam mu do ucha. Czułam jak jego ciało się napina, nie chciałam go wykorzystać, ale nie lubiłam jak ktoś coś przede mną ukrywa.
- Dlaczego to robisz? - Spytał nagle.
- Ale co? - Zdziwiłam się w jednej chwili.
- Nie wiem skąd wiesz, może ktoś Ci powiedział, może to po mnie widać... ale ranisz mnie takim zachowaniem. - Powiedział, a ja osłupiałam. Miał rację... natychmiast go puściłam i usiadłam po drugiej stronie kanapy. Ten tylko wstał i wyszedł... wrócił dopiero po kilkudziesięciu minutach.
- Rocky... przepraszam. Nie chciałam Cię zranić. Nie wiem co ja zrobiłam. Wybaczysz mi? - Powiedziałam jak tylko go zobaczyłam, a ten się uśmiechnął.
- Nie mógłbym Cię stąd wypuścić, kiedy bylibyśmy pokłóceni. - Przytuliliśmy się. - Dobra już czas... - Po chwili dotarło do mnie, że chyba wreszcie dowiem się o co chodzi. Spojrzałam na zegarek... faktycznie, jest 16. Przesiedziałam tu 2 godziny! Wsiedliśmy do samochodu bruneta i ruszyliśmy w długą.
- Gdzie jedziemy? Daleko jeszcze? - Te i różne inne pytania zadawałam podczas całej podróży.
- Już. - Powiedział po około półgodzinnej jeździe. Wysiadł i otworzył mi drzwi, na co ja się uśmiechnęłam i pocałowałam w policzek.
- Będę tęsknić. - Rzekłam cicho i weszliśmy do środka. Tam było ciemno, aż nagle... światła się zapaliły i wszyscy krzyknęli "Niespodzianka!" aż mi się oczy zaszkliły. Zauważyłam, że Rocky zniknął z mojego pola widzenia, zauważyłam również scenę w klubie. Nagle rozbrzmiała muzyka... poznałam tą piosenkę od razu to była "Forget About You". Riker wszedł ze swoim melodyjnym głosem i kurtyna podniosła się, zobaczyłam cały zespół moich przyjaciół... nawet Rossa. W tej chwili już nie pamiętałam, o co się pokłóciliśmy. Po prostu byłam szczęśliwa. Nad sceną wisiał transparent "We'll miss You Laura". Zaśmiałam się, przypomniał mi się ostatni odcinek, pierwszego sezonu Austina i Ally. Szybko odnalazłam na imprezie Caluma i Raini. Nie pamiętałam tego co Ness mi mówiła, po prostu cieszyłam się, że mam takich wspaniałych przyjaciół. Nagle instrumenty ucichły. Piosenka się skończyła, chłopacy i Delly zaczęli się przygotowywać do następnej piosenki... już po chwili rozbrzmiała melodia do Say You'll Stay. Coś jednak zmienili... tym razem drugą zwrotkę zaśpiewał Rocky. Zaśmiałam się pod nosem i na dobre się rozpłakałam. Wtuliłam się w moich przyjaciół z planu.
Po godzinie wreszcie koncert się skończył i trwała zabawa w najlepsze, oczywiście bez alkoholu, musiałam być trzeźwa na wyjazd. - Laura! - Złapał mnie Ross od razu kiedy zszedł ze sceny, ja nic nie powiedziałam tylko go przytuliłam, ten natychmiast to odwzajemnił. - Przepraszam. - Rzekł z ulgą w głosie.
- Dziękuję za wszystko Ross.
- Wiedziałaś, że podobasz się Rockyemu? - Blondyn się zaśmiał, ja też.
- Już od jakiegoś czasu. - Z uśmiechem dołączyliśmy do wszystkich.
O godzinie 19 Rocky odwiózł mnie i Van prosto na lotnisko. Mama wiedziała, że dotrzemy na miejsce. Dojechaliśmy, Ness wyszła natychmiast i poleciała do mamy, natomiast mnie Rocky jeszcze zatrzymał.
- Wiesz, że Cię kocham? - Wyznał.
- Tak wiem. - Przytuliłam go i zamknęłam oczy. Siedzieliśmy w tym uścisku długo, aż w końcu się odkleiliśmy. Brunet jednak nie chciał zaprzestać na przytulaniu się, zbliżył swoją twarz do mojej, nie miałam siły teraz tego przerwać. Złamać mu serca kiedy wyjeżdżam. Poczucie winy nie dałoby mi spokoju. Pocałował mnie... odwzajemniłam to i kiedy się odczepiliśmy ten tylko dotknął mojego policzka. Nic nie mówił, ale ja z jego oczu wyczytałam, że mówią one "dziękuję". Wyszłam z samochodu i poszłam do mamy... chwilę później odlecieliśmy. Siedziałam sama, za moją rodzinką, więc mogłam spokojnie sobie wybuchnąć, gdyż obie słuchały muzyki. Zaczęłam cicho szlochać... ponieważ kiedy on mnie pocałował odwzajemniłam to nie dlatego, że nie chciałam łamać jego serca, tylko dlatego, że coś poczułam. To niesamowite uczucie, które sprawia, że nigdy już nie będę mogła żyć z dala od tej jedynej osoby. Tak zaczynało się moje nowe życie... ale nigdy nie będzie ono lepsze.
___________________________
Tak oto jest to mój pierwszy one shot dodany tu... jest on o R5 i Lau i Ness itd. ale jak widzicie jest wyjebany z kontekstu :3
Tak więc do napisania następnym razem kochani!
- Ross już nam powiedział. - Rzekł Rocky, był smutny, zresztą tak jak inni.
- Przykro nam, że wyjeżdżasz. - Dodał Ell... oni serio byli jak bliźniacy.
- Mi też jest smutno, ale nic nie mogę zrobić. Gadałam z mamą, dyskutowałam, krzyczałam, płakałam, fochałam się i nic! - Opadłam na kanapę obok Rocky'ego, a ten objął mnie ramieniem.
- Będzie dobrze. - Próbował mnie pocieszać.
- Bez was nie może być dobrze. - Wszyscy tu obecni nagle powiedzieli takie "Awww". - Przestańcie. - Zaśmiałam się lekko. - Już wystarczy, że Rocky i Ell są jak bliźniaki. - Rzekłam z niewyraźnym uśmiechem, a ci tylko przybili sobie piątki. Nagle rozległ się dźwięk czyjejś komórki, Delly dostała sms'a.
- Eee... przykro mi, ale ja, Ell i Riker musimy gdzieś iść. Rocky się tobą zajmie. - Powiedziała szybko i wyprowadziła ich na zewnątrz. Zdziwiłam się lekko.
- Rocky... - Powiedziałam pieszczotliwie. - Wiesz może co oni planują? - Zrobiłam szczenięce oczka.
- Eee... n-nie... nie wiem. - Kłamał, uśmiechnęłam się w duchu i się nie poddawałam. - Nie powiem Ci za żadne skarby! - Rzekł pewnie i odwrócił się do mnie udając obrażonego i to poważnie.
- Rocky... hej... - Nic nie mówił, może jednak nie udawał? - No ej przestań się fochać. - Objęłam go od tyłu, a ten nic. Wiedziałam, że ja mu się podobam, choć on sam tego nigdy nie przyznał. - Rocky bardzo ładnie Cię proszę. - Szepnęłam mu do ucha. Czułam jak jego ciało się napina, nie chciałam go wykorzystać, ale nie lubiłam jak ktoś coś przede mną ukrywa.
- Dlaczego to robisz? - Spytał nagle.
- Ale co? - Zdziwiłam się w jednej chwili.
- Nie wiem skąd wiesz, może ktoś Ci powiedział, może to po mnie widać... ale ranisz mnie takim zachowaniem. - Powiedział, a ja osłupiałam. Miał rację... natychmiast go puściłam i usiadłam po drugiej stronie kanapy. Ten tylko wstał i wyszedł... wrócił dopiero po kilkudziesięciu minutach.
- Rocky... przepraszam. Nie chciałam Cię zranić. Nie wiem co ja zrobiłam. Wybaczysz mi? - Powiedziałam jak tylko go zobaczyłam, a ten się uśmiechnął.
- Nie mógłbym Cię stąd wypuścić, kiedy bylibyśmy pokłóceni. - Przytuliliśmy się. - Dobra już czas... - Po chwili dotarło do mnie, że chyba wreszcie dowiem się o co chodzi. Spojrzałam na zegarek... faktycznie, jest 16. Przesiedziałam tu 2 godziny! Wsiedliśmy do samochodu bruneta i ruszyliśmy w długą.
- Gdzie jedziemy? Daleko jeszcze? - Te i różne inne pytania zadawałam podczas całej podróży.
- Już. - Powiedział po około półgodzinnej jeździe. Wysiadł i otworzył mi drzwi, na co ja się uśmiechnęłam i pocałowałam w policzek.
- Będę tęsknić. - Rzekłam cicho i weszliśmy do środka. Tam było ciemno, aż nagle... światła się zapaliły i wszyscy krzyknęli "Niespodzianka!" aż mi się oczy zaszkliły. Zauważyłam, że Rocky zniknął z mojego pola widzenia, zauważyłam również scenę w klubie. Nagle rozbrzmiała muzyka... poznałam tą piosenkę od razu to była "Forget About You". Riker wszedł ze swoim melodyjnym głosem i kurtyna podniosła się, zobaczyłam cały zespół moich przyjaciół... nawet Rossa. W tej chwili już nie pamiętałam, o co się pokłóciliśmy. Po prostu byłam szczęśliwa. Nad sceną wisiał transparent "We'll miss You Laura". Zaśmiałam się, przypomniał mi się ostatni odcinek, pierwszego sezonu Austina i Ally. Szybko odnalazłam na imprezie Caluma i Raini. Nie pamiętałam tego co Ness mi mówiła, po prostu cieszyłam się, że mam takich wspaniałych przyjaciół. Nagle instrumenty ucichły. Piosenka się skończyła, chłopacy i Delly zaczęli się przygotowywać do następnej piosenki... już po chwili rozbrzmiała melodia do Say You'll Stay. Coś jednak zmienili... tym razem drugą zwrotkę zaśpiewał Rocky. Zaśmiałam się pod nosem i na dobre się rozpłakałam. Wtuliłam się w moich przyjaciół z planu.
Po godzinie wreszcie koncert się skończył i trwała zabawa w najlepsze, oczywiście bez alkoholu, musiałam być trzeźwa na wyjazd. - Laura! - Złapał mnie Ross od razu kiedy zszedł ze sceny, ja nic nie powiedziałam tylko go przytuliłam, ten natychmiast to odwzajemnił. - Przepraszam. - Rzekł z ulgą w głosie.
- Dziękuję za wszystko Ross.
- Wiedziałaś, że podobasz się Rockyemu? - Blondyn się zaśmiał, ja też.
- Już od jakiegoś czasu. - Z uśmiechem dołączyliśmy do wszystkich.
O godzinie 19 Rocky odwiózł mnie i Van prosto na lotnisko. Mama wiedziała, że dotrzemy na miejsce. Dojechaliśmy, Ness wyszła natychmiast i poleciała do mamy, natomiast mnie Rocky jeszcze zatrzymał.
- Wiesz, że Cię kocham? - Wyznał.
- Tak wiem. - Przytuliłam go i zamknęłam oczy. Siedzieliśmy w tym uścisku długo, aż w końcu się odkleiliśmy. Brunet jednak nie chciał zaprzestać na przytulaniu się, zbliżył swoją twarz do mojej, nie miałam siły teraz tego przerwać. Złamać mu serca kiedy wyjeżdżam. Poczucie winy nie dałoby mi spokoju. Pocałował mnie... odwzajemniłam to i kiedy się odczepiliśmy ten tylko dotknął mojego policzka. Nic nie mówił, ale ja z jego oczu wyczytałam, że mówią one "dziękuję". Wyszłam z samochodu i poszłam do mamy... chwilę później odlecieliśmy. Siedziałam sama, za moją rodzinką, więc mogłam spokojnie sobie wybuchnąć, gdyż obie słuchały muzyki. Zaczęłam cicho szlochać... ponieważ kiedy on mnie pocałował odwzajemniłam to nie dlatego, że nie chciałam łamać jego serca, tylko dlatego, że coś poczułam. To niesamowite uczucie, które sprawia, że nigdy już nie będę mogła żyć z dala od tej jedynej osoby. Tak zaczynało się moje nowe życie... ale nigdy nie będzie ono lepsze.
___________________________
Tak oto jest to mój pierwszy one shot dodany tu... jest on o R5 i Lau i Ness itd. ale jak widzicie jest wyjebany z kontekstu :3
Tak więc do napisania następnym razem kochani!
Rocky i Lau? o.o nie mogę sobie tego wyobrazić ._. Ross, Riker okej, ale Rocky? XD .-.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko podoba mi się one shot :D I want mooore!
A ja właśnie wyobrażam sobie Rocky'ego i Lau bardziej niż Rika i Lau... Riker może być z Van, ale Lau... trochę za młoda :D przynajmniej mi się tak wydaje, wiesz Żelgu... aha i tylko Ness ma prawo zbliżać się do Rikiego ;-; xD O:)
UsuńKiedy next.Nie moge sie juz doczekac ;)
OdpowiedzUsuńKiedy next
OdpowiedzUsuń