sobota, 24 maja 2014

One shot o Rossie, Laurze i Mai cz II

I jak pierwsza część? Od razu ostrzegam, nie wnioskujcie zbyt szybko, bo możecie się zawieść. Tzn. Tak Maia jest ta zła, ale nie do końca, ktoś jej pomaga. Zapraszam do czytania :)


- Jak to?! To niemożliwe! - Wrzasnęła Maia, widocznie oburzona rolą złej jędzy.
- Coś nie tak kochana? - Spytała nauczycielka.
- Czemu to ja gram Sharpay, a Laura Gabriellę?
- Cóż jakby to ująć... Ross i Laura są parą od dłuższego czasu, ty za to usilnie chcesz poderwać Rossa, ale nic Ci z tego nie idzie. - Spojrzeliśmy na siebie przerażeni. - No co... nie myślcie, że nie wiem co się dzieje w tej szkole. - Zaśmiała się kobieta, a my razem z nią.
- No Maia, przynajmniej nie będziesz musiała grać, jędzą to ty się chyba urodziłaś. - Oznajmił Ross, obejmując mnie ramieniem.
- Kotku wystarczy. - Szepnęłam mu na ucho tak, że tylko on to usłyszał. Posłuchał mnie i już po chwili się uspokoił.
- Wracając do lekcji. Kiersey, przygotowałaś coś dla nas? - Dziewczyna kiwnęła głową.
- Do wykonania tej piosenki potrzebuję kilku osób, aby mi zagrały. Laura, Ross, Michael i Nathan. - Wywołała nas, więc weszliśmy na scenę, ale zauważyłam, że nuty dała tylko Michaelowi i Nathanowi. - Tą piosenkę Lau i Ross powinni bardzo dobrze znać. - Rzekła i zaczęła grać dobrze znaną nam melodię, od razu się przyłączyliśmy, a potem chłopacy...

(Na na na na na)
I love the way you love me
(Na na na na na)
I said love the way you love me
(Na na na na na)
I love the way you love me
(Na na na na na)
I said love the way you love me

Tymi słowami zakończyła śpiewać utwór pt. "Love Me Like That". Oryginał był w wykonaniu Rydel, ale ona też nieźle go zaśpiewała. Kiersey była miłą osobą, bardzo się lubiłyśmy mimo, że zanim zaczęłam się spotykać z Rossem to ona próbowała go wyrwać. Każda na niego leci, niestety...
- Wspaniale! Kto następny? - Spytała... lekcje minęły nam na tym, że w większości śpiewaliśmy, przynajmniej na tych dwóch pierwszych. Później był znów wf, a jako że dostałam zwolnienie od lekarza mogłam popatrzeć na Rossa, bo akurat tak się złożyło, że dzisiaj mieliśmy zajęcia razem. Była wczesna wiosna, ale w LA zawsze jest gorąco, chłopacy przeważnie grali w nogę, a Ross przy tym zawsze zdejmował koszulkę, nic chyba dziwnego, że nie chciałam siedzieć z dziewczynami... musiałam pilnować czy jakaś jędza się do niego nie przyplącze.
- Jest niesamowity, nie? - Zapytała nagle Kiersey, dosiadając się do mnie.
- I cały mój. - Rzekłam na co ona się zaśmiała. - Szkoda tylko, że Maia nie umie tego zrozumieć.
- Słuchaj... miałam z nią do czynienia już w podstawówce i... ona taka nie była. Przyjaźniłyśmy się. Coś ją zmieniło... pewnego dnia w ostatniej klasie nie była tą samą uśmiechniętą Maią Mitchell, którą znałam i kochałam. Była wredna, nawet dla mnie, zmieniła się o 180 stopni. Nie wiem nawet czy jest w tej budzie chłopak, prócz Rossa, który z nią nie spał. Jednak kiedyś udało mi się wydobyć z jej brata co się stało... podobno jej rodzice zginęli podczas napadu na bank, musieli akurat coś tam załatwić. Byli bogatą rodziną... jednak bandyci chcieli tylko obrabować bank, mimo majątku nie chodziło im o nich. Zostali przy okazji wynajęci do zabicia pewnej pary. Mieli ich zdjęcie, ale... tego dnia pomylili się. Byli to jacyś amatorzy i policja szybko ich złapała... ale to nie zwróciło życia jej rodzicom. Dostali dożywocie. Co z tego skoro za 25 lat od wyroku mogą wyjść za dobre sprawowanie? Maia i jej brat trafili do domu dziecka, ona już stamtąd wyszła 2 lata temu, ale... nie umiała się pozbierać, przez kilka pierwszych tygodni ją odwiedzałam codziennie. Płakała cały czas, aż w końcu powiedziała, że nie chce mnie znać. - Spojrzałam na dziewczynę przerażona, ale też zszokowana. Była taką suką przez śmierć rodziców? - Wkrótce została aktorką, ale nie zmieniła stylu życia... chodziła do szkoły, śpiewała i robiła to co kocha. Tylko dla ludzi była taka potworna.
- Co ja zrobiłam? - Szepnęłam do siebie. - Cały czas pozwalałam Rossowi, aby ją traktował tak chamsko, nawet obrażał. Po prostu wywnioskowałam, że jest suką, nie próbując dojść przyczyny. Może udałoby mi się jej pomóc...
- Niestety. - Spojrzałam na szatynkę. - Jestem coraz bardziej przekonana, że ona się nigdy nie zmieni. To jest jej sposób zapomnienia o tym wypadku.
- Zginęli przez pomyłkę... przez pomyłkę jakichś idiotów?! - Prawie krzyknęłam, na szczęście chłopacy byli zajęci grą.
- Niestety... są ludzie i parapety, ale żeby się klamką urodzić? - Zaśmiałam się lekko. - Jest chyba tylko jedna osoba, którą ona kocha i, której nie skrzywdzi nigdy.
- Jej brat. - Powiedziałyśmy równo. Nawet nie zauważyłam kiedy wf się skończył, a więc i moja rozmowa z przyjaciółką.
- Laura co jest? - Zapytał Ross, byłam strasznie zamyślona od naszej rozmowy, aż wreszcie zauważyłam idącą dziewczynę, o której rozmawiałam właśnie z Kiersey.
- Maia! - Zawołałam za nią, a ona się odwróciła lekko zdziwiona, ale w jej oczach nadal widziałam złość, prawie idealnie maskującą smutek... właśnie prawie... kiedy teraz o tym wiedziałam potrafiłam dostrzec jej ból.
- Co chcesz? Nie dość mi już plany psujesz? - Rzekła zła.
- Przepraszam. - Powiedziałam, a Ross i brunetka spojrzeli się na mnie dziwnie.
- Co? - Powiedzieli razem.
- Przepraszam. To ja pozwalałam Rossowi tak na Ciebie wyzywać i poniżać Cię, chociaż jedno moje słowo i by przestał. Dokuczał Ci, chociaż oboje nie wiedzieliśmy czemu taka jesteś. - Ross teraz patrzył na mnie ostro zdziwiony, a Maia... osłupiała, nie wiedziała co powiedzieć. - Ale wiec jedno, nie ważne jakimi kanaliami byli tamci idioci... nie każdy taki jest. Zachowując się tak pomyśl o swoich rodzicach, jak na Ciebie patrzą. Oczywiście, że są z Ciebie dumni, bo w pewien sposób sobie poradziłaś, ale jednak sprawiasz im zawód tym jak się zachowujesz. No, bo popatrz. Czy jest w tej szkole chłopak, który z tobą nie spał... oczywiście prócz Rossa. - Dziewczyna nadal nic nie mówiła, ale widać było, że te słowa do niej dotarły. Odeszliśmy wraz z moim ukochanym grzybkiem prosto do szafek.
- Co to było? Po raz pierwszy widzę, aby tak długo siedziała cicho. - On chyba sobie nie zdawał sprawy z tego co jej się stało.
- Ross! Uspokój się! Ona straciła rodziców! Rozumiesz to? S-T-R-A-C-I-Ł-A! Nigdy ich nie odzyska! Jak ty byś się czuł, gdyby Mark i Stormie zginęli przez przypadek? Albo, któreś z twojego rodzeństwa!... Nie umiałbyś się z tym pogodzić, jesteś strasznie wrażliwy! Ona nic sobie nie zrobiła, nie stoczyła się na samo dno. Po prostu żywi urazę do ludzi, a ty dalej tego nie dostrzegasz!
- Laura... - Nie wiedział co powiedzieć, po raz pierwszy uniosłam na niego głos w ten sposób.
- To moja wina... dlaczego Ci nie przerwałam? Mogłam jakoś temu zapobiec...
- Przestań. To moja wina. Ja ją wyzywałem, poniżałem i docinałem co chwilę.
- Oboje nie wiedzieliście. - Rzekła Kiersey, która ni stąd ni zowąd pojawiła się obok nas. - Czasem słowa osoby z zewnątrz mogą być potężniejsze niż przyjaciela.

*Tym czasem u Mai*
Jak Kiersey śmiała!? Tylko ona o tym wiedziała! Charlie jej powiedział... co za... nie miałam już siły. Zerwałam się z reszty lekcji i poszłam do domu. Nie chciałam widzieć teraz nikogo...
To co powiedziała Laura tylko bardziej mnie wkurzyło. Niech nie myśli, że dam spokój Rossowi... teraz tym bardziej mam na niego ochotę. Nagle zadzwonił mój telefon. - Halo?
- Maia? Ross za godzinę kończy lekcje. Laura dziś wyszła wcześniej. - Odezwał się głos w słuchawce i się rozłączył. Uśmiechnęłam się, to była dobra okazja, aby wreszcie dopiąć swego. Udałam się pod szkołę i czekałam, aż blondyn wyjdzie... on jest jak wyrwana kartka z pamiętnika... kiedyś był mój i tworzył całość, jednak ktoś go wyrwał i uciekał ode mnie cały czas... nastał ten dzień kiedy znów go wkleję na jego miejsce. Kiedyś na planie się pocałowaliśmy. On niesamowicie całował, dlatego w tych sprawach musiał być lepszy... poszłam w miejsce niedaleko szkoły i zaczęłam płakać. Oczywiście grałam... dobroduszny Rossy od razu to usłyszał i podszedł do mnie.
- Maia? Co się stało? - Zapytał, uśmiechnęłam się w duchu.
- Zostaw mnie! - Krzyknęłam i odeszłam szybkim krokiem, nie musiałam się oglądać, żeby wiedzieć, że blondyn idzie za mną. Śmiałam się z niego w duchu, ale przyspieszyłam kroku. Kierowałam się do mojego sekretnego miejsca, które odwiedzałam codziennie z tatą. Była to mała łąka z każdej strony otoczona drzewami. Można by powiedzieć, że to kilka arów wolnego miejsca w lasku. Trzeba się namęczyć, aby je odnaleźć, bo tata mi kiedyś powiedział, że znajdę to miejsce tylko wtedy kiedy ono będzie chciało, abym ja je znalazła. Wierzyłam w magię tego małego fragmentu, zawsze przychodziłam tu po szkole, aby powspominać. Usiadłam na pniu, który zawsze tam był, właściwie były tam dwa. Przypomniałam sobie ostatnie słowa ojca, które wypowiedział w tym miejscu. "Nie bój się płaczu, czasami w każdym coś pęka." Od czasu śmierci rodziców przychodziłam tu dzień w dzień i płakałam, nie bałam się tego, nie wstydziłam się... miałam prawo. Nikt mi nie zabroni być słabą, nie zawsze muszę być silna. Wreszcie z przemyśleń wyrwał mnie głos Rossa, no ileż można było na niego czekać? Siedziałam z zakrytą twarzą w dłoniach, smutnej nie musiałam udawać, każde wspomnienie rodziców sprawiało, że chciało mi się płakać.
- Maia co jest? - Zapytał z troską.
- Odejdź stąd. Jakim prawem wparowałeś w moje prywatne miejsce? W moje miejsce, jedyne, które pozwala mi uwolnić się od szkoły, od Ciebie, Laury i od tej pieprzonej rzeczywistości! Dlaczego każde z was mi to robi?! - Krzyczałam na niego i okładałam pięściami, ale ten złapał mnie za ręce i przytulił do siebie, mocno. Nabrał się debil... wtuliłam się w niego z udawaną czułością i spojrzałam w jego oczy. Widziałam w nich nadzieję... dla mnie. Jednak szybko odtrąciłam od siebie tą myśl.
- Spokojnie Maia, nikt Cię nie chce skrzywdzić. - Mówił cały czas swoim kojącym głosem. - Może chodźmy do mnie, tam coś zjesz i się napijesz, a potem pogadamy? Tylko proszę nie mocz mi już mojej ulubionej koszulki. - Powiedział pół żartem, pół serio. Poszliśmy do niego do domu, było pusto. - Moja rodzinka wyjechała na tydzień na Karaiby i mnie zostawili samego. - Udawał, że posmutniał. - Ale mam całą chatę dla siebie. - Uśmiechnął się promiennie i poszedł do kuchni, a ja za nim. - Co chcesz? Od wyboru do koloru?
- Będziesz gotował? Jeśli tak to ja już dzwonię po pizzę. - Zaśmiałam się, a ten w zemście posypał mnie mąką.
- Robimy naleśniki. - Oznajmił i palcem od mąki dotknął mi nosa.
- Osz ty... - Rzekłam i  wzięłam garść mąki oraz posypałam go od włosów po nogi. Dotknął rękoma swojej blond czupryny.
- Nie... moje piękne włosy! Coś ty im zrobiła! Myłem je dzisiaj, jak będę je tak co chwilę mył to mi się zniszczą.
- No tak... i wrócisz może w końcu do swojego naturalnego koloru.
- Ale to jest mój naturalny blond! - Upierał się.
- Jasne, a te odrosty to takie ubarwienie. - Kiwnął głową z uśmieszkiem. - No pewnie Rossy... - Cały czas udawałam przyjaźń do niego. - Masz tu coś do picia?
- W szafie powinno być, w salonie. Rodzeństwo za żadne skarby nie pozwalali mi tego otwierać, ale teraz dali mi wolną rękę. - Rzekł, a ja ruszyłam we wskazane przez blondaska miejsce. Otworzyłam pierwszą szafkę i zobaczyłam w niej same najlepsze wina, a ja się na tym znałam. Mój ojciec był winiarzem [czy jak się nazywa ten co wina robi :D ~ Od aut.], więc coś tam wiedziałam. Napoje były poukładane rocznikami.
- Masz tu niezły zestaw. Co powiesz na 45? - Zaoferowałam, a ten krzyknął tylko krótkie "tak" i zaraz wzięłam dwie lampki, oraz nalałam nam trochę wina. Ross zaraz wrócił z naleśnikami.
- Cóż... najlepsze połączenie to nie jest, ale innych alkoholów tutaj nie ma... to znaczy są, ale w szafce zamkniętej na klucz. - Kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Po około 2 butelce zauważyliśmy, że głębiej ma schowane whiskey. No więc tak trochę wzięliśmy, ale tylko ociupinkę... jeśli zaliczyć w to kolejne 2 butelki. W końcu zaprosiliśmy tu całe osiedle, na szczęście Laura była zajęta i nie mogła przyjść. Ross był z tego powodu trochę przygaszony, ale jego zapał na tą imprezę nie zgasł. Cóż osób było około 20 i po kilkunastych nieudanych próbach wreszcie otworzyliśmy szafkę z wódką. Ci to mieli dobry zapas... a Rossiu będzie musiał to odkupić zanim jego rodzeństwo wróci. Zabawa trwała w najlepsze od około 3 godzin, a  to był dopiero początek. Nie piłam za dużo, aby nie stracić tej trzeźwości zbytnio. W końcu Ross ledwo się trzymał na nogach, postanowiłam działać.
- Hej Rossy. Ta balanga wyszła Ci nieźle. - Rzekłam uśmiechnięta.
- Wiem. Jak coś robić to na sto procent. - Zaśmialiśmy się.
- Ale wiesz... nie wyglądasz na zbyt trzeźwego może zaniosę Cię już do pokoju i wywalę gości? - Zgodził się i powoli wchodziliśmy po schodach, ciężko było, ale dało radę. - Zdejmij ciuchy, zaraz wrócę. - Zeszłam szybko na dół i wywaliłam wszystkich. Nie było ciężko, w końcu wróciłam do blondaska, który był w samych bokserkach. "Aż się prosisz." Pomyślałam i zmierzyłam go wzrokiem.
- Aż taki... seksowny jestem? - Rzekł ledwo.
- No trochę. - Zaśmiałam się i podeszłam do niego. - Kładź się spać. Jest już późno.
- Jakie... późno. Ja tam... jeszcze... wytrzymam. - Oznajmił.
- Spokojnie Rossiaczku, mam dla Ciebie coś specjalnego. - Powiedziałam i zbliżyłam się do niego na wystarczająco bliską odległość oraz rzuciłam go na łóżko i usiadłam na nim okrakiem.
- Podoba mi... się to coś... - Rzekł z łobuzerskim uśmieszkiem, a ja go pocałowałam w usta, odwzajemnił to. Trzeźwy nigdy, by tego nie zrobił. W końcu pozbawił mnie bluzki i spodni... ta noc zapowiadała się ciekawie...
_____________________________________________
Dam dam daaaam! Ross i Maia spędzili razem upojną noc... no i wszystko teraz zacznie się jebać. W 3 części dowiemy się kto pomagał Mai oraz postaramy się naprawić feralny błąd Rossyego. Nic nie obiecuję.
[Nie zabijaj Żelko Jadku!]

2 komentarze:

  1. qwrfeburbfgeifknbighwuajsbrgouwbsroglkejnholrwbljrqgeugfkjbfewbkjfuifuigfewbkjfkjbgugefuigfabhjefbukasoejwfbuijkrnbfeoibgwfioebgfriwobgrf,dsbr.
    UPOJNA NOC KURWA MAĆ? JA JEJ DAM UPOJNĄ NOC. Zajebałabym ją gdybym tylko mogła. EDQRWATSEY -_______________- Boże, co za idiota ;-; Musiał aż tyle pić!? DOBRZE WIEDZIAŁ, ŻE MAIA NA NIEGO LECIAŁA/LECI, MÓGŁ SIĘ DOMYŚLIĆ ŻE TO WYKORZYSTA!!
    AAA, jestem wściekła -.-
    Daj kolejną część, now! ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Debil idiota dupek jak mógł to zrobić laurze
    Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń