Rozdział 19
Z perspektywy Rikera:
Była 6 rano, a lekarza ciągle nie było. Blondyn ledwo trzymał się na nogach, ale obiecał siostrze, że ją obudzi jak lekarz wyjdzie, to obietnicy dotrzyma. Wie dobrze jak to jest się zakochać... Przecież sam akurat jest zakochany. -" Ahhh Cassidy..." - Myślał i starał się nie usnąć, ale to było silniejsze od niego. -" NIE!" - Powiedział sobie w głowie i szeroko otworzył oczy.
Nadchodzi godzina 8. Drzwi od sali uchylają się, a najstarszy ciągle czuwa. Zauważył doktora i natychmiast obudził swoją siostrę, ta od razu otworzyła oczy i nie potrafiła opanować się od pytań.
- Co z nim? Wszystko dobrze? Przeżyje?
- Z panem Ratliffem wszystko w porządku, na pewno przeżyje, ale nie wiemy kiedy się obudzi. - Powiedział mężczyzna w szlafroku i wrócił na salę. -" Po raz pierwszy od kilku dni zobaczyłem w oczach Delly, że się na prawdę i szczerze cieszy. Wspaniale było widzieć, że znów jest szczęśliwa, ja sam zresztą cieszyłem się, że mojemu przyjacielowi nic nie jest." - Myślał blondyn, Rocky i Ross ciągle spali, a blondynka już nie mogła z czystym sumieniem iść spać, ale nie chciała.
- Riker, ty jedyny przez całą noc nie spałeś, wróć do domu proszę. - Powiedziała Rydel.
- Umm... Jesteś pewna, że jak jestem taki nieprzytomny to dojadę tam w jednym kawałku?
- W sumie racja. Ross! Rocky! Wstawać. - Szturchała braci i już po chwili się obudzili.
- Hmh? - "Powiedzieli"[Od aut. Nie wiem czy to słowo i czy to się wymawia dlatego jest w cudzysłowie xD.] naraz.
- Odwieźcie Rikera do domu, całą noc nie spał.
- Okej. - Cała trójka ruszyła w stronę domu. - A ty nie idziesz siostra? - Spytał Rocky.
- Umm... Nie ja zostanę, ktoś musi. - Uśmiechnęła się. Blondyn z dwójką rodzeństwa wrócił do domu, najstarszy od razu rzucił się na łóżko i zasnął. Młodzi zrobili to samo co ich brat i poszli do swoich pokoi spać...
Z perspektywy Rydel:
Była już godzina 10 rano, a blondynka ciągle czekała aż będzie mogła wejść do przyjaciela... Nagle w poczekalni pojawiła się Laura. - Hej Rydel! Co się stało?
- Laura! Co ty tu robisz kochana? No tak Ell wywalił się na schodach u nas w domu około 2 w nocy, zadzwoniłam po karetkę i siedzę tu tak od tej 3, bo zanim tu dojechaliśmy... - Ziewnęła blondynka.
- Dowiedziałam się o tym wypadku od Rossa, przysłał mi sms'a żebym przyjechała i Cię wspierała. Em... Czyli mam rozumieć, że nic nie spałaś?
- Spałam około 4 godziny, jak czekaliśmy na lekarza i wyniki. Riker za to nie spał ani trochę więc przewiduję, że już leży w objęciach Morfeusza. - Zachichotała.
- No to co? Poczekamy razem?
- Tak, ale jeśli mogę sama do niego wejdę dobrze?
- Oczywiście. - Uśmiechnęła się jakby rozumiała dziewczynę.
Godzinę później.
- Ehh... Ile można czekać...
- Uwierz mi, że bardzo długo. Uspokój się Rydel. - Posłała jej uśmiech brunetka.
- Wiesz... Ty się przynajmniej się wyspałaś i nie siedzisz tu do drugiej godziny! - Lekko się uniosła blondynka.
- Spokojnie, spokojnie nie unoś się.
- Wybacz, zmęczenie daje się we znaki. - Opuściła głowę dziewczyna. Wreszcie lekarz wyszedł z sali ponownie.
- Możecie do niego wchodzić po kolei. - Laura weszła pierwsza ponieważ Delly chciała żeby brunetka zobaczyła się z przyjacielem, a ona sama zostanie tam dopóki się nie obudzi. Po 30 minutach wyszła i przyszła kolej na nią.
- Laura wracaj do domu. - Brunetka posłusznie wykonała polecenie, ale pojechała do domu Lynch'ów... Rydel wreszcie weszła na salę, bardzo się bała. Na szczęście lub nieszczęście Ell wciąż się nie obudził. Ryd podeszła do niego i usiadła obok łapiąc go za rękę. - Błagam Cię, nie strasz mnie tak więcej... - Powiedziała po cichu wiedząc, że przyjaciel jej nie słyszy. - Nigdy więcej nawet tak robić. Prawie zginąłeś i gdyby nie ja to pewnie byś tam ciągle leżał, ale już martwy. - Mówiła dalej jakby do siebie. Kilka łez spłynęło po jej policzku. - Kocham Cię i nie rób mi czegoś takiego więcej. Proszę. - Powoli zasnęła ciągle trzymając go za rękę.
Było około godziny 15 i dziewczyna wreszcie obudziła się. Na sali była sama, a jej przyjaciel ciągle się nie budził. - Ell, obudź się już. - Mówiła zaspana, wiedziała że przyjaciel jej nie słyszy mimo to chciała wierzyć, że ciągle wszystko jest w porządku. Nagle na salę wpadła Kelly, blondynka odruchowo puściła rękę przyjaciela.
- Rany Rydel! Co się stało? - Spytała przerażona, dziewczyna ją rozumiała w końcu czuła to samo co ona.
- Ratliff w nocy spadł ze schodów, jeszcze nie wiem co się stało. Kto Cię poinformował, że on tu jest?
- Rocky, zadzwonił do mnie około 20 minut temu, akurat byłam w pobliżu. Nic mu nie jest?
- Wyzdrowieje, ale nie wiadomo kiedy się obudzi. Czekam tu od 3 nad ranem, moi kochani braciszkowie za to poszli się wyspać i nie mam im tego za złe, zwłaszcza Rikerowi... - Rzekła ze smutkiem w głosie, dziewczyna przyjaciela już w ogóle nie słuchała ostatniej części wypowiedzi Delly tylko kleiła się do Ellingtona. - To ja sobie już pójdę. - Wyszła z sali i wróciła na poczekalnie. -" Dlaczego akurat ona? Widują się raz na miesiąc, a mimo to są razem. O wiele szczęśliwszy byłby ze mną... CO? Nie Rydel! Stop, nawet tak nie myśl!! Jest szczęśliwy i to się dla Ciebie liczy!" - Myślała... Po godzinie brunetka wreszcie wyszła.
- Ja już muszę lecieć! Mam pilne sprawy do załatwienia, proszę Cię zajmij się nim. - Zniknęła tak szybko jak się pojawiła. A Ryd poszła do niego z powrotem, chciała być przy tym kiedy będzie się budził. Mijały godziny, ale on ciągle leżał... W końcu dziewczyna zrobiła się głodna i poszła do automatu ze słodyczami aby coś przekąsić. Wzięła 3 batoniki i wróciła. - Obudziłbyś się w końcu. Ile można na Ciebie czekać? - Mruknęła z uśmiechem do bruneta. I dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie wie co tak dokładnie mu jest, ruszyła więc do lekarza, który wpuścił ją do pomieszczenia. - Emm... przepraszam, ale co tak właściwie jest mojemu przyjacielowi?
- Ah.. no tak nie powiedziałem wam! Zwichnął sobie kostkę, widocznie jak "wylądował" to musiała mu się źle ułożyć, ogółem jest poobijany i ma lekki wstrząs mózgu.
- A czy wiadomo kiedy się mniej więcej obudzi?
- Może w każdej chwili i najlepiej, aby ktoś bliski był z nim, jeśli zobaczyłby lekarza mógłby doznać szoku.
- Rozumiem to ja już do niego wrócę. - Reszta dnia minęła spokojnie. Nagle na salę wszedł Riker.
- Mała zabieram Cię stąd. - Zaczął.
- Ja chcę tu zostać.
- Jak długo masz zamiar tu siedzieć?
- Dopóki się nie obudzi.
- Nie możesz tu tyle siedzieć, przecież w końcu z głodu umrzesz, on się może równie dobrze obudzić za miesiąc.
- Ale może też teraz, w każdej chwili...
- Ry...
- Zostaję tu i koniec! - Przerwała mu.
- Dobra, ale chociaż przywiozłem Ci coś do jedzenia i picia. - Podał siostrze obiad i butelkę wody o smaku cytrynowym. Dziewczyna zjadła posłusznie posiłek i dopiero wtedy blondyn opuścił szpital. Była godzina 24 a on dalej spał. Mimo to blondynka nie poddawała się i czekała... czekała... Wreszcie zasnęła, ale zanim to zrobiła musiała złapać go za rękę, tak by miała pewność, że wszystko jest dobrze. Jego dotyk działał na nią kojąco...
Godzina 6 rano. -" Mhm... Wstałam dość wcześnie, pewnie dlatego, że wczoraj po południu się wyspałam, a ty ciągle tu leżysz i nie masz zamiaru wstać?" - Myślała, coraz bardziej martwiło ją to, że Ellington się nie budzi. Spojrzała na maszynę, tętno i bicie serca było w normie więc póki co nie miała powodów do zmartwień. Ciągle trzymała jego rękę i prosiła żeby w końcu się obudził... Godzina 12 i... wreszcie nastał moment... Otworzył lekko oczy...
Z perspektywy Ratliffa:
-" Cały obraz jest zamazany, mimo wszystko czułem na sobie czyiś dotyk." - Myślał, coraz szerzej otwierał oczy, zobaczył Rydel, która od razu się w niego wtuliła. - Au. - Jęknął, blondynka zaczęła płakać.
- Już myślałam, że nie wrócisz do świata żywych. - Uśmiechnęła się, on wytarł jej łzy z policzka.
- Nic mi nie jest... Tak sądzę, tylko strasznie boli mnie głowa.
- Hmmm... Ciekawe czemu? Może dlatego, że jak spadałeś ze schodów zaryłeś o nie głównie głową, przez co masz tam teraz bandaż.
- Niewiele pamiętam z tego co się działo wtedy.
- O 2 w nocy usłyszałam jakiś huk i zobaczyłam, że ktoś leży na podłodze. Jeszcze nie wiedziałam, że to ty. Sprawdziłam tętno, było w porządku i zadzwoniłam po karetkę. Gdy Cię zabierali wreszcie poznałam Cię, 30 minut później pojechaliśmy do szpitala, czekam tu od dwóch dni bez przerwy... W ogóle to... Straszna ciapa z Ciebie. - Uśmiechnęła się. - A i była tu też Kelly. - Dodała po chwili. - Nie rozumiem Cię, jak można kochać kogoś kto wiecznie nie ma dla Ciebie czasu, jest zajęta tylko swoją karierą i sobą.
- Nie lubisz jej?
- Um... Co? No... Nic do niej nie mam. - Speszyła się dziewczyna. - Mam do Ciebie takie drobne pytanko.
- Mianowicie?
- Słyszałeś coś jak leżałeś tu nieprzytomny?
- Eeee... Nie, jak miałbym słyszeć. - Skłamał, słyszał wszystko... -" Może jednak nie chciałbym słyszeć niektórych zdań, ale co mam teraz zrobić? Nie powiem jej wprost, że nie czuję tego samego, to byłby dla niej zbyt wielki cios, nie wiem jak jej to powiedzieć. Może lepiej siedzieć cicho??" - Rozmyślał.
- Aha. Idę do doktora, powiem mu że się wybudziłeś. - Wyszła z sali i poszła tam gdzie mówiła, lekarz od razu poszedł przebadać pacjenta, Rydel mogła siedzieć z nim to tylko rutynowe badania.
- Dobrze, a teraz zdejmij koszulkę. - Brunet wykonał polecenie, ci zbadali jego pracę serca... - Wszystko powinno być w porządku. Jeśli nic do jutra się nie stanie zostaniesz wypisany. - Orzekł mężczyzna. Atmosfera w pomieszczeniu panowała dość sztywna.
- Jeśli chcesz możesz już wrócić do domu. - Uśmiechnął się.
- Aż tak bardzo chcesz się mnie pozbyć? - Zrobiła smutną minę.
- Nie, ale nie chcę Cię tu trzymać na siłę.
- Spokojnie, jestem tu z własnej woli. - Ponownie złapała go za rękę. Brunet zamknął oczy i postanowił przemyśleć wiele spraw. -" Muszę jej to jakoś wyjaśnić nie raniąc jej, ale jak ja mam to zrobić? Każdy sposób wydaje się być zły. Jeśli się nie odezwę, może sobie zrobić złudne nadzieje, jeśli zaś powiem jej coś jej serce pęknie. Chyba nie ma łagodnego sposobu, aby przekazać jej, że ja zupełnie tak na nią nie patrzę. Nie mam pojęcia co zrobić." - Martwił się... Chłopak otworzył oczy. -" Mimo wszystko muszę być wobec niej fair." - Wziął głęboki oddech. - Rydel...
- Tak?
- Ja... muszę Ci coś powiedzieć...
- Nie zapowiada się najlepiej. - Dziewczyna wyraźnie się przestraszyła, że zaraz usłyszy to czego tak bardzo słyszeć nie chciała...
Uhuhu C.D.N. Jak myślicie co powie jej Ell? Czy będą w końcu razem? Czy
może jednak on dalej będzie z Kelly? Tego dowiecie się w następnym
rozdziale!
Z perspektywy Rossa:
Cała rodzinka już funkcjonowała w miarę normalnie, Laura została z Rossem na noc i czekała na wieści. Wreszcie telefon się odezwał odebrał najstarszy. -Aha... Dobrze... Zaraz będziemy! - Powiedział i odłożył słuchawkę.
- Ell się obudził możemy do niego pojechać. - Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do budynku... Dotarli i od razu weszli do pomieszczenia gdzie leżał brunet, blondynki już tam nie było. - A gdzie Rydel? - Spytał najstarszy.
- Wyszła przed chwilą. - Starał się udawać, że nic się nie stało. Lecz młody wyczuł, że on coś przed nimi ukrywa. Teraz najważniejsze było żeby odrobić te 2 dni, które Ell przespał. - No to co stary? Odrabiamy te 2 dni? - Zaczął Rocky jakby czytał w myślach blondaska.
- Pewnie, jak tylko jutro mnie wypiszą od razu zaczniemy. - Chłopacy uśmiechnęli się, a Laura tylko zachichotała po nosem. Kiedy Rocky i Riker już wyszli i czekali w samochodzie na Rossa on postanowił przeprowadzić rozmowę z Ratliffem.
- Co się stało z Rydel? Jeszcze wczoraj nie chciała stąd wychodzić, dziwne to trochę. - Zaczął blondyn.
- Emm... Nic się nie stało chyba po prostu miała mnie dość. - Zawahał się.
- Słuchaj... Jesteśmy przyjaciółmi, ale jeśli mojej siostrze coś się stanie z twojej winy to nie ręczę za siebie. - Wyszedł. -" Co on jej takiego powiedział? Przecież nie poszła sobie tak nagle do domu spotkalibyśmy ją po drodze..." - Wsiadł do auta wreszcie bracia oraz Laura mogli pojechać do domu. Weszli do budynku i było tam pusto... Riker od razu wyszedł z domu. -" O nie, teraz idę za tobą, mam dość tego, że coś przed nami ukrywacie". - Wziął w rękę swoją czarną skórzaną kurtkę i ruszył za bratem. On kierował się w stronę parku... -" Tam siedzi cała zapłakana, a obok niej mój kochany braciszek... Dość tego, albo teraz mi powiedzą o co chodzi, albo..." - Doszedł do miejsca, w którym siedziało rodzeństwo.
- Powiecie o co chodzi, czy nie?
- To raczej nie twoja sprawa młody. - Delly ciągle płakała. Młody ukucnął przy dziewczynie.
- Co się stało siostra? - Złapał ją za ramię. Tym razem w jego głosie dało się usłyszeć troskę.