Oto i ostateczna część tego shota. Tutaj wszystko się wyjaśni i być może Raura będzie razem do końca, albo i nie... 3:) nic nie mogę obiecać, bo nie wiem co mi do tej główki wpadnie :3 Miłego czytania kochani.
*Tymczasem u Rossa*
"Kac morderca nie ma serca." Pomyślałem w pierwszej chwili jak się obudziłem. Otworzyłem powoli oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej, od razu po tym głowa mnie rozbolała koszmarnie. Ledwo zwlokłem się z łóżka i spojrzałem na zegarek. Była godzina 12. - Jeden dzień bez szkoły nic mi nie zrobi. - Rzekłem do siebie i poszedłem pod prysznic. W samych bokserkach wyszedłem z łazienki i wziąłem czyste ciuchy z garderoby. Następnie poszedłem do kuchni po wodę i tabletki przeciwbólowe, wtem rozległ się dźwięk mojego telefonu. Odebrałem prawie natychmiast. - Halo? - Powiedziałem maskując swojego kaca.
- Hej braciszku. Co tam u Ciebie? - Spytała jak zawsze uśmiechnięta Delly.
- Dobrze, a tam?
- Genialnie. Mam nadzieję, że nie masz nam za złe, że Cię zostawiliśmy, ale pomyśleliśmy, że chcielibyście mieć ten dom pusty razem z Laurą.
- Dobrze wiemy jaki niewyżyty seksualnie jesteś. - Powiedział głos w oddali, który należał do Ella.
- Sprawdzałeś to? - Zapytał Rocky, a ja się zaśmiałem.
- Zamknąć się! Rozmawiam! - Wrzasnęła blondynka, ale chłopacy coś mi uświadomili.
- Delly kochana muszę kończyć. Zadzwonię później! - Odezwałem się nagle i rozłączyłem jak najszybciej. Starałem się sobie przypomnieć co się działo w nocy... nie musiałem długo się męczyć, prawie natychmiast uświadomiłem sobie co ja zrobiłem. "Głupek!" Pomyślałem i wykręciłem numer do Lau.
- Słucham? - Odezwała się brunetka.
- Laura, kochanie. Musisz do mnie przyjść i to natychmiast. Proszę.
- Ross? Co się stało?
- Blagam, bądź u mnie za godzinę. - Rozłączyłem się, wiedziałem, że zacznie się ostatnia lekcja, która trwa 45 minut, a ze szkoły do mnie jest idealnie 15 minut drogi. Usiadłem na sofie i powoli sobie wszystko przypomniałem. Cały poprzedni dzień, całą tą noc, aż nie mogłem uwierzyć jak podstępnie mnie ta suka wykorzystała... Siedziałem tak wpatrzony w ścianę około 40 minut. W końcu zbliżała się godzina kiedy Laura miała do mnie przyjść, musiałem pomyśleć jak jej to delikatnie przekazać... Po 20 minutach wreszcie zadzwonił dzwonek do drzwi, otworzyłem niepewnie i wpuściłem brunetkę do domu.
- Co się stało takiego ważnego, że kazałeś mi tu przyjść? - Zapytała zmartwiona.
- Lepiej usiądź. - Dziewczyna wykonała moją prośbę. - Chcesz coś do picia? - Kiwnęła przecząco głową. - No dobrze.
- Ross wtedy to byłam zdziwiona, jak się rozłączyłeś to przestraszona, ale teraz jestem przerażona. Co się stało?
- No bo chodzi o to, że jestem głupkiem. Jestem debilem, głupkiem, idiotą, frajerem i kimś gorszym.
- Błagam Cię powiedz o co chodzi.
- Dobrze... tylko proszę, nie przerywaj mi. - Wziąłem głęboki wdech. - Chodzi o to, że... wczoraj jak robiliśmy tą imprezę z Maią. Poszło trochę alkoholu i... Ja... spędziłem z nią noc. - Moje oczy napełniły się łzami. - W-wiem, że nie powinienem, że jestem głupkiem i egoistą, nie mam wytłumaczenia na to, przepraszam. Nie wiem czemu to zrobiłem, przepraszam. Wiem, że pewnie nigdy Mi nie wybaczysz. Nie będę Cię o to prosił, możesz zrobić ze mną co chcesz, uderzyć mnie, nakrzyczeć na mnie, powiedzieć, że jestem najgorszym chłopakiem i nie chcesz mnie znać. - Rozpłakałem się na dobre. Bałem się spojrzeć w jej oczy, czekałem co zrobi. Byłem przygotowany na wszystko. Usłyszałem po chwili cichy szloch i trzaśnięcie drzwiami, zsunąłem się z kanapy i płakałem cały czas. Wtedy rozdzwonił się mój telefon, na wyświetlaczu było "Delly". Jak mi teraz był ktoś potrzebny, aby się wygadać, ale to nie rozmowa na telefon. Odebrałem po chwili.
- Hej Ross! - Powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Hej Delly. - Rzekłem ponuro, zachrypiałym głosem
- Rany! Bracie co Ci się stało!? Kogo mam zabić? - Zaśmiałem się lekko pod nosem, kochana siostrzyczka, zawsze zmartwiona.
- Chciałbym Ci to opowiedzieć, ale to nie rozmowa na telefon.
- Jasne, chciałam Ci tylko oznajmić, że nasz pobyt na wakacjach trochę się skróci i wracamy już jutro. Wtedy mi ładnie wszystko wyśpiewasz, a ja z patelnią pójdę do tego kto Cię zranił. - Czułem, że uśmiecha się sadystycznie.
- Siostruś, kocham Cię, ale na pewno nie chcesz pojechać do tego szpitala psychiatrycznego?
- Zwariowałabym tam. - Zaśmialiśmy się, ona zawsze potrafiła sprawić, że się uśmiechnę.
- To do zobaczenia jutro.
- Jasne, samolot przylatuje o 10. - Uśmiechnęła się i rozłączyła, mimo tego, że czułem się lepiej, to dalej byłem zły... na siebie, byłem taki słaby. Nie jestem odpowiedni dla Laury... niech znajdzie sobie kogoś kto będzie ją kochał tak mocno jak ja i nie będzie popełniał tych samych błędów. Nie miałem co robić przez resztę dnia, chciałem o tym zapomnieć. Lau z pewnością mi nigdy nie wybaczy, muszę przestać płakać, najważniejsze, że zrobiłem co się dało. Starałem się, ale te promile alkoholu we krwi zupełnie mnie przyćmiły. Wybrałem numer do jedynej osoby, która będzie w stanie odwieźć mnie od myśli samobójczych. Już po chwili rozległ się sygnał, potem drugi i rudy odebrał.
- Calum stary! - Rzekłem trochę ożywiony.
- Ross? Wieki się nie widzieliśmy co nie?
- No właśnie. Ja o tym, musimy się spotkać i to natychmiast.
- Jasne, może u mnie?
- Wolałbym nie wychodzić do ludzi, wyglądam co najmniej okropnie.
- Spoko, będę za 10 minut. - Rozłączył się, a ja poszedłem do łazienki. Wyglądałem źle, bardzo źle, byłem zdecydowanie wrakiem człowieka. Blady, podkrążone i opuchnięte oczy, włosy poczochrane, co zazwyczaj dodawało mi uroku, ale nie dzisiaj. W połączeniu z resztą wyglądałem jakbym wstał z grobu, albo miał ochotę na ludzką krew. W końcu rozległ się dzwonek do drzwi, otworzyłem je, a przyjaciel pisnął ze strachu.
- Aż tak źle? - Zapytałem.
- Co się stało? - Zdziwił się, ale i przeraził. Pokazałem mu, aby wszedł do środka i tak zrobił, usiadł na kanapie.
- Napijesz się czegoś?
- Daj tu wodę. - Poszedłem do kuchni i nalałem szklankę picia, oraz wróciłem do kumpla. - Mów stary co się dzieje?
- Raczej nie chcę znów tego wspominać. Chciałbym tylko, abyś mi pomógł się pozbierać. W skrócie chodzi o to, że zdradziłem Lau, ona mi tego nie wybaczy, jestem tego świadom i chcę jakoś znów zacząć żyć. Nie mówię od razu o chodzeniu na dziwki i chodzenia na imprezy co dzień. Chcę po prostu znów poczuć, że mam po co żyć.
- Rozumiem. To może... maraton horrorów? - Spytał z tym swoim błyskiem w oku.
- Za wcześnie na horrory. Co powiesz na komedię? - Rudzielec z uśmiechem się zgodził i włączyliśmy najlepszą jaką znałem czyli... Kac Vegas. Widziałem to 100 razy, ale zawsze się śmiałem jak to oglądałem, potem włączyliśmy Szybkich i Wściekłych. Poczułem się nieco lepiej, ale nie potrafiłem o niej zapomnieć tak bardzo ją kochałem. Przyjaciel musiał to zauważyć bo zatrzymał film.
- Jeśli aż tak bardzo ją kochasz to walcz o nią. Nie pozwól, aby taki feralny wypadek popsuł tą miłość między wami.
- Przestań Calum gadasz...
- Nie gadam bez sensu, kochasz ją, a ona Ciebie. Lau nie będzie potrafiła tak po prostu o tobie zapomnieć.
- Co się stało takiego ważnego, że kazałeś mi tu przyjść? - Zapytała zmartwiona.
- Lepiej usiądź. - Dziewczyna wykonała moją prośbę. - Chcesz coś do picia? - Kiwnęła przecząco głową. - No dobrze.
- Ross wtedy to byłam zdziwiona, jak się rozłączyłeś to przestraszona, ale teraz jestem przerażona. Co się stało?
- No bo chodzi o to, że jestem głupkiem. Jestem debilem, głupkiem, idiotą, frajerem i kimś gorszym.
- Błagam Cię powiedz o co chodzi.
- Dobrze... tylko proszę, nie przerywaj mi. - Wziąłem głęboki wdech. - Chodzi o to, że... wczoraj jak robiliśmy tą imprezę z Maią. Poszło trochę alkoholu i... Ja... spędziłem z nią noc. - Moje oczy napełniły się łzami. - W-wiem, że nie powinienem, że jestem głupkiem i egoistą, nie mam wytłumaczenia na to, przepraszam. Nie wiem czemu to zrobiłem, przepraszam. Wiem, że pewnie nigdy Mi nie wybaczysz. Nie będę Cię o to prosił, możesz zrobić ze mną co chcesz, uderzyć mnie, nakrzyczeć na mnie, powiedzieć, że jestem najgorszym chłopakiem i nie chcesz mnie znać. - Rozpłakałem się na dobre. Bałem się spojrzeć w jej oczy, czekałem co zrobi. Byłem przygotowany na wszystko. Usłyszałem po chwili cichy szloch i trzaśnięcie drzwiami, zsunąłem się z kanapy i płakałem cały czas. Wtedy rozdzwonił się mój telefon, na wyświetlaczu było "Delly". Jak mi teraz był ktoś potrzebny, aby się wygadać, ale to nie rozmowa na telefon. Odebrałem po chwili.
- Hej Ross! - Powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Hej Delly. - Rzekłem ponuro, zachrypiałym głosem
- Rany! Bracie co Ci się stało!? Kogo mam zabić? - Zaśmiałem się lekko pod nosem, kochana siostrzyczka, zawsze zmartwiona.
- Chciałbym Ci to opowiedzieć, ale to nie rozmowa na telefon.
- Jasne, chciałam Ci tylko oznajmić, że nasz pobyt na wakacjach trochę się skróci i wracamy już jutro. Wtedy mi ładnie wszystko wyśpiewasz, a ja z patelnią pójdę do tego kto Cię zranił. - Czułem, że uśmiecha się sadystycznie.
- Siostruś, kocham Cię, ale na pewno nie chcesz pojechać do tego szpitala psychiatrycznego?
- Zwariowałabym tam. - Zaśmialiśmy się, ona zawsze potrafiła sprawić, że się uśmiechnę.
- To do zobaczenia jutro.
- Jasne, samolot przylatuje o 10. - Uśmiechnęła się i rozłączyła, mimo tego, że czułem się lepiej, to dalej byłem zły... na siebie, byłem taki słaby. Nie jestem odpowiedni dla Laury... niech znajdzie sobie kogoś kto będzie ją kochał tak mocno jak ja i nie będzie popełniał tych samych błędów. Nie miałem co robić przez resztę dnia, chciałem o tym zapomnieć. Lau z pewnością mi nigdy nie wybaczy, muszę przestać płakać, najważniejsze, że zrobiłem co się dało. Starałem się, ale te promile alkoholu we krwi zupełnie mnie przyćmiły. Wybrałem numer do jedynej osoby, która będzie w stanie odwieźć mnie od myśli samobójczych. Już po chwili rozległ się sygnał, potem drugi i rudy odebrał.
- Calum stary! - Rzekłem trochę ożywiony.
- Ross? Wieki się nie widzieliśmy co nie?
- No właśnie. Ja o tym, musimy się spotkać i to natychmiast.
- Jasne, może u mnie?
- Wolałbym nie wychodzić do ludzi, wyglądam co najmniej okropnie.
- Spoko, będę za 10 minut. - Rozłączył się, a ja poszedłem do łazienki. Wyglądałem źle, bardzo źle, byłem zdecydowanie wrakiem człowieka. Blady, podkrążone i opuchnięte oczy, włosy poczochrane, co zazwyczaj dodawało mi uroku, ale nie dzisiaj. W połączeniu z resztą wyglądałem jakbym wstał z grobu, albo miał ochotę na ludzką krew. W końcu rozległ się dzwonek do drzwi, otworzyłem je, a przyjaciel pisnął ze strachu.
- Aż tak źle? - Zapytałem.
- Co się stało? - Zdziwił się, ale i przeraził. Pokazałem mu, aby wszedł do środka i tak zrobił, usiadł na kanapie.
- Napijesz się czegoś?
- Daj tu wodę. - Poszedłem do kuchni i nalałem szklankę picia, oraz wróciłem do kumpla. - Mów stary co się dzieje?
- Raczej nie chcę znów tego wspominać. Chciałbym tylko, abyś mi pomógł się pozbierać. W skrócie chodzi o to, że zdradziłem Lau, ona mi tego nie wybaczy, jestem tego świadom i chcę jakoś znów zacząć żyć. Nie mówię od razu o chodzeniu na dziwki i chodzenia na imprezy co dzień. Chcę po prostu znów poczuć, że mam po co żyć.
- Rozumiem. To może... maraton horrorów? - Spytał z tym swoim błyskiem w oku.
- Za wcześnie na horrory. Co powiesz na komedię? - Rudzielec z uśmiechem się zgodził i włączyliśmy najlepszą jaką znałem czyli... Kac Vegas. Widziałem to 100 razy, ale zawsze się śmiałem jak to oglądałem, potem włączyliśmy Szybkich i Wściekłych. Poczułem się nieco lepiej, ale nie potrafiłem o niej zapomnieć tak bardzo ją kochałem. Przyjaciel musiał to zauważyć bo zatrzymał film.
- Jeśli aż tak bardzo ją kochasz to walcz o nią. Nie pozwól, aby taki feralny wypadek popsuł tą miłość między wami.
- Przestań Calum gadasz...
- Nie gadam bez sensu, kochasz ją, a ona Ciebie. Lau nie będzie potrafiła tak po prostu o tobie zapomnieć.
*Tymczasem u Laury*
- Raini gadasz bez sensu. Ross na pewno mnie już nie kocha.
- Laura czy ty siebie słyszysz? On Cię kocha jak nikogo innego, nie potrafi bez Ciebie żyć i pewnie włosy z głowy sobie rwie jak tu Ciebie odzyskać! Przecież dobrze pamiętasz jak się poznaliście prawda? - Powiedziała, a ja się uśmiechnęłam... to był najlepszy dzień mojego życia. Szłam sobie normalną drogą, aż tu nagle ni stąd ni zowąd pojawił się Rossy i wylał mi kawę. Przepraszał mnie cały czas, a ja tylko się z niego śmiałam. Zawsze miałam do siebie dystans. Użyczył mi bluzy, abym mogła zakryć plamę i zaoferował mi, żebyśmy wyszli gdzieś całą paczką, byłam wtedy na mieście z Raini. Zupełnie zatraciłam się we wspomnieniach. " - Hej nie musisz przepraszać! Nie obraziłam się...
- Jestem Ross. - Podał mi rękę z uśmiechem.
- Laura. - Odwzajemniłam gest. - To jest Raini. - Po chwili przedstawił nam się też rudy. To na pewno będzie piękna przyjaźń. Bawiliśmy się cały dzień na plaży. Przy okazji wyprałam sobie po części koszulkę i mokra musiałam około 21 wrócić do domu, Ross mnie odprowadził, a Calum, Rai.
- To co spotkamy się jutro we czwórkę? - Zaoferował blondyn.
- No pewnie. Dalej mi wisisz tą kawę. - Uśmiechnęłam się do niego, a on lekko się zaśmiał i pocałował mnie w policzek na pożegnanie. Lekko się zarumieniłam, ale on na szczęście tego już nie widział."
Od tamtego dnia mi się spodobał... niby miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, sama w nią nie wierzyłam. Najpierw, aby się w kimś zakochać trzeba go poznać, ale ja podczas tego jednego dnia poznałam Rossa na wskroś. Gadaliśmy o wszystkim tego dnia i się poznaliśmy, każdy z nas opowiedział sobie historię życia, jedni mieli lepszą, inni trochę smutniejszą, ale ważne, że teraz są szczęśliwi. Kilka miesięcy potem zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nie rozłączni... pewnego dnia Ross wpadł do mnie z nieoczekiwaną wizytą.
"- Ross? Co ty tu robisz? - Mówiąc to pocałowałam go w policzek, zawsze się tak witaliśmy, to już tradycja u nas.
- Rikera aresztowali i nic mi nie chcieli powiedzieć... rodzeństwo zakazało mi tam jechać i pewnie gdzieś tutaj czai się Rocky i mnie śledzi. - Oczy mu się zaszkliły, a ja go mocno uściskałam.
- Rikera aresztowali i nic mi nie chcieli powiedzieć... rodzeństwo zakazało mi tam jechać i pewnie gdzieś tutaj czai się Rocky i mnie śledzi. - Oczy mu się zaszkliły, a ja go mocno uściskałam.
- Wejdź. - Powiedziałam, a chłopak wykonał polecenie. - Chcesz się napić? - Spytałam.
- Może soku jabłkowego. - Kiwnęłam głową ze smutnym uśmiechem i poszłam do kuchni, nalałam mu picia i przyniosłam przyjacielowi. Zawsze kiedy on był smutny czułam się jakby coś we mnie pękało, automatycznie ja też nie potrafiłam się z niczego cieszyć. Blondasek cały czas wlepiał wzrok w podłogę powoli sącząc swoje picie.
- Opowiesz mi co się stało? - Spytałam przerywając ciszę.
- Tak. Normalnie wstałem o 10 i zrobiłem sobie śniadanie, potem pograłem z braćmi na konsoli i około 13 wbili policjanci pytając się czy zastali Rika. Skuli go, choć on się opierał. Rydel od razu się rozpłakała, a Rocky wyglądał jakby chciał mu przywalić i to ostro. Zawsze się o nią martwił, chociaż Ellington od razu ją zaczął pocieszać za co to ja miałem ochotę walnąć jemu. No nie ważne. Tak więc zabrali go, ale żaden z nich nic mi nie powiedział i zabronili mi się z nim widzieć. Delly i Ell od razu prawie pojechali to wyjaśnić, a Rocky miał mnie pilnować. - Kiedy to mówił łzy nachodziły mu do oczu.
- Spokojnie Rossy. - Otarłam mu lecącą ciecz z policzka. - Nie możesz się tak przejmować, to na pewno jakieś nieporozumienie i Rik zaraz wyjdzie. - Ja do niego mówiłam, a ten cały czas patrzył w moje oczy. Oblałam się rumieńcem, a on się uśmiechnął pod nosem.
- Wiesz... chciałem jeszcze coś Ci powiedzieć.
- Zamieniam się w słuch. - W tej chwili oboje patrzyliśmy sobie w oczy i żadne z nas nie chciało przestać.
- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? - Kiwnęłam głową. - Cały czas wiszę Ci kawę. - Zaśmiał się... no i rozwalił taki romantyczny moment, ten zwijał się ze śmiechu, a ja miałam ochotę rąbnąć go w łeb, ale słodko wyglądał jak się śmiał. Po około 30 minutach się ogarnął i spokojnie już siedział na sofie. - Dobra, przepraszam. - Powiedział z uśmiechem, pokiwałam głową z dezaprobatą. - A na poważnie chciałem Ci powiedzieć coś innego i tylko odwlekam to w czasie... - Rzekł niepewnie. - Obiecaj, że mi nie przerwiesz.
- Obiecuję. - Uśmiechnął się lekko.
- W sumie to też nawiązuje do naszego pierwszego spotkania. Odkąd tylko Cię ujrzałem to mi się spodobałaś. Normalnie nie przepraszam tyle razy dziewczyny i nie czuję się przy niej taki zmieszany. Ty odkąd Cię zobaczyłem otumaniłaś moje zmysły i sprawiłaś, że widziałem tylko ciebie. Dlatego zaproponowałem spotkanie we czterech. Calum cały czas mnie pilnował, żebym nie zrobił czegoś głupiego. Na plaży kiedy byłaś cała mokra, głównie przeze mnie, wyglądałaś jeszcze piękniej, do tej pory umiem odtworzyć każdy szczegół związany z tobą. Kiedy się żegnaliśmy nie umiałem się powstrzymać i musiałem pocałować Cię w policzek. Po tych kilku miesiącach znajomości teraz wiem... zakochałem się w tobie, odkąd tylko się poznaliśmy i nigdy nie potrafiłbym pokochać nikogo tak bardzo. - W tej chwili spojrzał na mnie, a ja oszołomiona patrzyłam na niego. - Nie... zapomnij, to głupie. Przepraszam, że ci to powiedziałem, nie powinienem. - Mówił i chciał wyjść.
- Ja też. - Odwrócił się w moją stronę. - Ja też Cię kocham. - Oznajmiłam podchodząc do niego i całując go namiętnie, on to odwzajemnił i objął mnie w talii."
- Laura!! - Wrzasnęła przyjaciółka i wybudziła mnie z mojego świata.
- Wybacz, odpłynęłam.
- We wspomnieniach? - Kiwnęłam głową.
- Dalej go kochasz, a skoro tak jest to musisz mu wybaczyć. - Przytuliłam moją przyjaciółkę.
- Mimo wszystko niech się namęczy. Muszę mieć pewność. Musi pocierpieć, niech poczuje się tak jak ja.
- Jak chcesz, ale żebyś nie posunęła się za daleko. - Raini spojrzała na zegarek. - O rany, ale już późno! Powinnam wracać do domu. Do zobaczenia skarbie! - Przytuliła mnie i prawie wybiegła z domu, ehhh wiecznie spóźniona Rai.
Następnego dnia trzeba było iść do szkoły. Obudziłam się o 7 i poszłam od razu do łazienki. W budynku szkolnym znalazłam się około godziny 7:50. Podeszłam do swojej szafki i ogarnęłam co teraz mamy... - Ehhh matma. - Powiedziałam do siebie i wyciągnęłam książki do owego przedmiotu. Kiedy zamknęłam szafkę ujrzałam twarz blondyna, którego pomimo tej krzywdy, którą mi wyrządził, dalej go kochałam.
- Przepraszam Cię, przepraszam. Jestem głupim, idiotycznym egoistką i nie zasługuję na Ciebie. - Zignorowałam jego słowa i poszłam do sali, obejrzałam się za nim tylko raz. Płakał opierając się o szafki... podczas naszej kilkuletniej znajomości łzy poleciały mu tylko dwa razy... wtedy kiedy aresztowali Rikera i wtedy kiedy mi powiedział, że mnie zdradził. Po drodze spotkałam Maię.
- Gratuluję Ci. - Powiedziałam przechodząc obok niej.
- Niby czego? - Zdziwiła się lekko.
- Jesteś głupia tak sama z siebie czy ktoś Ci za to płaci?! - Uniosłam się poważnie wkurzona. - GRATULUJĘ! Rozjebałaś związek mój i Rossa! Jesteś z siebie dumna!? Osiągnęłaś to co chciałaś od początku! Brawo! Medal chcesz za to? Możesz się ze mnie śmiać! Mówić, że jestem głupia! Że niepotrzebnie się nabrałam, chciałam Ci jeszcze pomóc, ale wiesz co?! Sama radź sobie w tym zakichanym życiu bez rodziców i życzę Ci z całego serca, abyś nigdy więcej ich już nie spotkała! - Wykrzyczałam jej to prosto w twarz, a Ross patrzył na mnie w osłupieniu, cała szkoła chyba na nas tak patrzyła.
- Wiesz co?! Ja przynajmniej jestem szczęśliwa z tego kim jestem! A ty?! Niby co? Rozpuszczone dziecko, które zawsze miało wszystko podane na tacy! Niby chodzisz do szkoły i jesteś inteligentna, ale prawdziwą szkołą jest szkoła życia i jeśli tam nie odrobisz lekcji to masz przejebane! Wychowywałam się tak całe życie, że bycie suką oznacza przetrwanie! - Odeszła ze łzami w oczach. Ja po chwili też wybiegłam z budynku, poszłam do parku nie zważając na to, że na korytarzu rzuciłam książki w pizdu i biegłam tutaj. Płakałam cały czas, nie życzyłam tego dziewczynie, ale... to po prostu ze mnie wyszło, byłam wściekła. "Należało jej się... niech wie jak ty cierpisz."
"Nikt nie zasługuje na takie życie. Każdy powinien mieć rodziców." Moje sumienie kłóciło się ze mną w głowie, a ja po prostu nie miałam już sił. Ruszyłam do domu, miałam nadzieję, że Ness już wróciła z pracy. Musiała służbowo wyjechać na parę dni, dziś już powinna być w naszym mieszkaniu.
- Przepraszam Cię, przepraszam. Jestem głupim, idiotycznym egoistką i nie zasługuję na Ciebie. - Zignorowałam jego słowa i poszłam do sali, obejrzałam się za nim tylko raz. Płakał opierając się o szafki... podczas naszej kilkuletniej znajomości łzy poleciały mu tylko dwa razy... wtedy kiedy aresztowali Rikera i wtedy kiedy mi powiedział, że mnie zdradził. Po drodze spotkałam Maię.
- Gratuluję Ci. - Powiedziałam przechodząc obok niej.
- Niby czego? - Zdziwiła się lekko.
- Jesteś głupia tak sama z siebie czy ktoś Ci za to płaci?! - Uniosłam się poważnie wkurzona. - GRATULUJĘ! Rozjebałaś związek mój i Rossa! Jesteś z siebie dumna!? Osiągnęłaś to co chciałaś od początku! Brawo! Medal chcesz za to? Możesz się ze mnie śmiać! Mówić, że jestem głupia! Że niepotrzebnie się nabrałam, chciałam Ci jeszcze pomóc, ale wiesz co?! Sama radź sobie w tym zakichanym życiu bez rodziców i życzę Ci z całego serca, abyś nigdy więcej ich już nie spotkała! - Wykrzyczałam jej to prosto w twarz, a Ross patrzył na mnie w osłupieniu, cała szkoła chyba na nas tak patrzyła.
- Wiesz co?! Ja przynajmniej jestem szczęśliwa z tego kim jestem! A ty?! Niby co? Rozpuszczone dziecko, które zawsze miało wszystko podane na tacy! Niby chodzisz do szkoły i jesteś inteligentna, ale prawdziwą szkołą jest szkoła życia i jeśli tam nie odrobisz lekcji to masz przejebane! Wychowywałam się tak całe życie, że bycie suką oznacza przetrwanie! - Odeszła ze łzami w oczach. Ja po chwili też wybiegłam z budynku, poszłam do parku nie zważając na to, że na korytarzu rzuciłam książki w pizdu i biegłam tutaj. Płakałam cały czas, nie życzyłam tego dziewczynie, ale... to po prostu ze mnie wyszło, byłam wściekła. "Należało jej się... niech wie jak ty cierpisz."
"Nikt nie zasługuje na takie życie. Każdy powinien mieć rodziców." Moje sumienie kłóciło się ze mną w głowie, a ja po prostu nie miałam już sił. Ruszyłam do domu, miałam nadzieję, że Ness już wróciła z pracy. Musiała służbowo wyjechać na parę dni, dziś już powinna być w naszym mieszkaniu.
*Tymczasem u Mai*
Płakałam cały czas w moim po części sekretnym miejscu. Po części, bo Ross też już je znał, ale nie liczyłam, że tu przyjdzie. Nie chciałam teraz nikogo widzieć. Może i byłam twardą suką, ale Lau nie powinna była poruszać tematu moich rodziców, zawsze się bez nich wychowywałam, ona nie wie jak to jest. Ona zawsze miała piękne życie i niesamowitych przyjaciół ja nigdy nic takiego nie miałam. - Hej wszystko okej? - Odezwał się głos chyba mojego jedynego przyjaciela.
- Odejdź, nie mam ochoty z nikim gadać. - On usiadł i objął mnie ramieniem, mimo wszystko przytuliłam się do niego.
- Nie jesteś złą dziewczyną. Ja to wiem... po prostu popełniłaś kilka błędów, ale możesz je naprawić. Jestem pewien, że sobie poradzisz. - Uśmiechnął się do mnie, a ja spojrzałam w jego piękne szare oczy.
- Ty to zawsze umiałeś mnie pocieszyć. Przepraszam, że wciągnęłam Cię w to wszystko.
- Wybaczam Ci. Przeproś Rossa i Laurę. - Kiwnęłam lekko głową.
- Ale na razie chcę tu zostać. Sama. - Oznajmiłam mu, a ten zrozumiał to i powoli wstał.
- Jak będziesz gotowa przyjdź do mnie, razem tam pójdziemy i mu wszystko wyjaśnimy. - Odszedł, a ja byłam znów jedynym człowiekiem w tym miejscu. Nagle poczułam rękę na swoim ramieniu, odwróciłam się delikatnie. Ten dotyk był taki... slaby, jakby miał się zaraz rozpłynąć. To kogo tam zobaczyłam mnie zdziwiło.
- Tata? - Ledwo wydusiłam nawet to słowo. Postać mojego Ojca była słabo widoczna, uśmiechnęłam się szeroko, ale on był smutny. - Czemu się smucisz? - Spytałam.
- Ponieważ moja najukochańsza córeczka przeszła na złą drogę. - Zacisnęłam oczy na jego słowa.
- Zawiodłam was. Przepraszam. - Duch podszedł do mnie i mnie przytulił. Poczułam to bardzo mocno.
- Córeczko, ty nigdy nas nie zawiedziesz. Musisz przeprosić tych ludzi. Liczyć na to, że Ci wybaczą. Nie możesz być taka. Nie tak Cię wychowaliśmy... albo raczej nie tak chcieliśmy Cię wychować. Nigdy nie chciałem was zostawiać. Mama też... przepraszam, że was zostawiliśmy.
- Nic się nie stało. Najważniejsze jest, że zawsze będziecie z nami w naszych sercach. - Mężczyzna uśmiechnął się i znów mnie uściskał.
- Muszę już iść. Pamiętaj o tym, że zło nie jest odpowiednią drogą kochanie... - Oznajmił i zniknął. Odetchnęłam głośno i wstałam oraz udałam się do mojego przyjaciela. Otworzył mi drzwi kiedy zapukałam.
- Gotowa? - Kiwnęłam tylko głową, a ten wyszedł i zamknął drzwi. - Do kogo najpierw?
- Do Rossa. - Rzekłam niepewnie i udaliśmy się do domu blondyna. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili otworzył najstarszy brat chłopaka.
- Słucham? - Powiedział sucho, chyba Rossy już mu się wyspowiadał.
- Jest twój brat? - Spytałam cicho.
- Jest, ale nie wiem czy będzie chciał z tobą gadać.
- Riker możesz nie ufać jej, ale chyba mi tak, nie? Po prostu uwierz mi, że ona ma dobre intencje.
- No dobra. - Wpuścił nas. - Ross masz gości! - Krzyknął i poszedł widocznie do siebie, do nas wyszedł wrak człowieka i to zupełny.
- Stary wyglądasz gorzej niż kiedy widziałem Cię wczoraj! - Przeraził się mój przyjaciel, a ja zmartwiłam się jego wyglądem.
- Mhm... co ty tu robisz z nią? - Zadał pytanie, teraz już nie ma odwrotu, teraz trzeba będzie mu powiedzieć wszystko.
- On jest moim przyjacielem i to on mi pomagał zawsze uprzykrzać Ci życie, mimo, że tego nie chciał. Robił to dla mnie. Przyszłam tutaj, żeby Cię przeprosić, nie chciałam was zranić, wiem, że to co robiłam było złe. Postaram się zmienić... na początek zapewne wyprowadzę się z miasta, a potem zobaczymy. - Oznajmiłam mu, a blondasek patrzył się na nas nie mogąc nic wydusić.
- Czy ty to też Calum słyszałeś? - Zapytał dla pewności. - Maia, wszystkiego się po tobie spodziewałem, nawet tego, że zaciągniesz mnie do łóżka, ale słów typu "przepraszam" i "nie chciałam" nigdy nie myślałem, że je od Ciebie usłyszę. - Milczał chwilę. - No dobrze, wybaczę Ci... mimo tego, że nie powinienem to Ci wybaczę, ponieważ wiem, że żałujesz.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się lekko, a chłopak przytulił mnie lekko, wtuliłam się w jego ramiona, lecz po chwili już się odkleiłam. - Muszę iść przeprosić Laurę, ciekawe czy ona będzie taka wyrozumiała. Jeszcze raz przepraszam - Oznajmiłam Rossyemu i wyszłam razem z rudym. - Dzięki za wszystko. - Przytuliłam go mocno. W końcu ruszyliśmy do domu brunetki. Z każdym krokiem byliśmy coraz bliżej, a ja coraz bardziej się bałam. Wreszcie zapukałam do drzwi, Lau uchyliła je lekko.
- Czego chcesz? Nie dość mi życie zniszczyłaś? - Spytała oschle.
- Ja chciałam tylko...
- Nie interesuje mnie to. Możesz mówić mi teraz co chcesz, nic to nie zmieni, już i tak nie mogę poczuć się gorzej.
- Laura wysłuchaj jej. - Odezwał się Calum, a ona spojrzała na niego.
- A ty co jej przyzwoitka?
- Lau chciałam Cię przeprosić za to, że wyrządziłam Ci tyle krzywd, wiedz, że naprawdę żałuję tego co zrobiłam.
- Poczekajcie tu. - Poszła po coś i zaraz wróciła ze szklanką w ręku. - Rozbij ją. - Poleciła, a ja zdziwiona na nią popatrzyłam. - No rozbij, spokojnie nic Ci nie zrobię, mam ich pełno. - Rzuciłam nią z impetem na ziemię tak, że rozwaliła się na kilkaset kawałków. - A teraz powiedz przepraszam. Poskłada się? - Spytała, a mnie zamurowało. - No właśnie. To wszystko na dzisiaj, dobranoc. - Zatrzasnęła mi drzwi przed nosem, a ja rozpłakałam się w ramionach rudego.
- Ja naprawdę żałuję. - Powiedziałam pociągając nosem.
- Wiem. Przykro mi... chodźmy może do Ciebie co?
- Nie. Chcę zostać sama. Ty idź do siebie, ja pójdę do siebie, nie mam ochoty teraz na jakiekolwiek towarzystwo. Przepraszam. - Pocałowałam go w policzek i poszłam do siebie. Laura mi coś uświadomiła, jestem złą osobą. To, że kogoś przeproszę nie oznacza, że ten ktoś się pozbiera. To piętno zostało w nich zapieczętowane i za każdym razem będą się bać, że ja znów coś zrobię. Był tylko jeden sposób, aby oni mogli być szczęśliwi...
Ruszyłam do swojego budynku, był to dość duży blok mieszkalny, miał około 10 pięter... weszłam na dach i zadzwoniłam jeszcze ten ostatni raz do Caluma. - Halo? - Odebrał rudzielec.
- Przepraszam Cię za wszystko co Ci zrobiłam... - Chciałam się rozłączyć.
- Zaraz Maia! Co ty robisz? Gdzie jesteś? - Zapytał, ale nic nie usłyszałam, ponieważ zakończyłam połączenie.
- Zawsze będziesz dla mnie jak drugi brat. - Powiedziałam teraz do siebie, ale miałam nadzieję, że to wie. Wykręciłam numer do Rossa.
- Maia? Po co dzwonisz? - Spytał delikatnie.
- Chciałam Cię jeszcze raz przeprosić. Obiecuję, że już nigdy nie będę wam zawracać głowy. Nigdy mnie nie spotkacie. Przysięgam i Bóg mi świadkiem.
- Maia co ty chcesz zrobić? - Usłyszałam tylko i zakończyłam połączenie, znów. Pod mój blok podjechał motor, z siedzenia pasażera zszedł mój rudy przyjaciel. Odwróciłam się tyłem do krawędzi i przodem do wejścia na dach, rudy już tu był.
- Maia nie rób tego! - Krzyknął, zaśmiałam się. Tak samo powiedział Ross do McKenzie jak ona chciała wejść na tą niebezpieczną falę.
- Muszę to zrobić, inaczej oni nigdy nie będą szczęśliwi.
- Nie! Nie pozwolę Ci! - Mówił, płacząc.
- Nie płacz po mnie, szkoda łez. Będę przy tobie już na zawsze, w twoim sercu. Będę Cię obserwować i przysięgam, że kiedy będę z tobą to nigdy Ci się nic nie stanie. - W tym czasie na dach wbiegli Lau i Ross.
- Maia kurwa nie rób tego! - Wrzasnął blondyn, który był bliski płaczu.
- Skąd wiedzieliście, że tu jestem?
- Calum nam wysłał twój adres. - Rzekła brunetka. Zaśmiałam się pod nosem.
- Dziękuję wam za wszystko. - Oznajmiłam i bezwładnie opuściłam swoje ciało w dół. - Jestem Bogiem i wam to udowadniam, robię Magika. - Zawołałam do nich i uśmiechnęłam się, oni płakali za mną jak spadałam. Mimo tej krzywdy, którą im wyrządziłam oni wciąż płakali po mnie. W końcu uderzyłam o ziemię, przez kilka sekund towarzyszył mi okropny ból, ciągnęło się to w wieczność, aż wreszcie nie czułam już nic. Praca mojego serca się zatrzymała, wszystkie narządy zamarły, a ja sama odeszłam do moich rodziców...
_________________________________________
MASZ TY WREDNY ŻELKO JADKU! ;-; Zabiłam ją jak prosiłaś xD
MASZ TY WREDNY ŻELKO JADKU! ;-; Zabiłam ją jak prosiłaś xD
Oto i koniec tego shota, jak widzicie sprawy z Raurą nie rozwiązałam, ale spodziewajcie się, że po pogrzebie Mai bym ich połączyła... jak wam się podoba? Oceniajcie :) Mam nadzieję, że jest chociażby znośny xD
Do napisania kochanieńcy!