Rozdział 35
Z perspektywy Ratliffa:
- Jeśli chodzi o to w szpitalu, to wcale nie o to mi chodziło. - Powiedziałem.
- Ehee... jaasne. Dajmy, że Ci wierzę. - Uśmiechnęła się i popatrzyła w moją stronę.
- Uwielbiam jak się uśmiechasz. - Odwzajemniłem go.
- Ja również. - Pocałowała mnie lekko w policzek. - Co dziś robimy?
- Wybieraj milady. - Zaśmiała się.
- Hmmmm... w kinie wypuszczają nowy film romantyczny.
- Romansidło? A nie wolisz horroru? Będę mógł Cię przytulić.
- A podczas filmu romantycznego będziesz mógł mnie całować. - Na jej twarzy pojawił się słodki triumfalny uśmieszek.
- To co... co to za film? - Zapytałem uradowany.
- Haha... "Pierwsza Miłość" to też taki dramat po części, ale są romantyczne momenty. - Poszliśmy do kina i kupiliśmy bilety, oraz popcorn i dużą colę na pół... Seans zaczął się po 10 minutach, w ten czas nie było połowy popcornu. Dostaliśmy miejsce na środku więc było wygodnie i spokojnie mogliśmy oglądać film. On mnie szybko znudził więc ziewnąłem i przeciągnąłem się obejmując Rydel, a ona wtuliła się we mnie. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... nagle coś za wibrowało w kieszeni Delly. Dostała sms'a...- Przepraszam muszę zadzwonić. - Wyszła na chwilę z sali wystukując jakiś numer. Nie było jej 10 minut. - Sory musiałam zahaczyć o toaletę. - Uśmiechnęła się i wróciliśmy do oglądania filmu.
- Właściwie co to był za sms?
- Od Rikera, martwi się o mnie i kazał zadzwonić.
- Aha. Dobra. - Uśmiechnąłem się do niej i dalej zasypiałem na tym jakże nudnym seansie... nigdy nie kręciły mnie romansidła. Wreszcie nadeszła scena pocałunku, uśmiechnąłem się tylko i zbliżyłem się, aby zrobić to co robili na ekranie, ale ona w pewnym momencie odsunęła się.
- Przepraszam... ja... ja nie mogę... - Wstała i wyszła z sali, chciałem ją zatrzymać, ale na marne. Wyszedłem więc za nią.
- Delly! Co się stało? - Wołałem, ale ona mnie nie słuchała i pobiegła przed siebie nie chciałem jej teraz męczyć i wiedziałem, że prędzej czy później wróci do hotelu więc ruszyłem właśnie w tym kierunku. Po 20 minutach byłem z powrotem w domu.
- Ell! A gdzie Rydel!? - Uniósł się Riker.
- A gdzie Rocky?
- U siebie, smsuje z Ashley... ale nie o to Cię pytałem!
- Nie wiem gdzie jest... chciała coś sobie sama przemyśleć. Wróci nie bój się.
- Zrobiłeś jej coś? - Zauważyłem jak powoli zaciska rękę.
- Nie. - Odparłem krótko i poklepałem go po ramieniu. Odszedłem do swojego pokoju... zdjąłem wszystko prócz bokserek i wskoczyłem do łóżka... byłem tak zmęczony, ale nie mogłem zasnąć... nagle w domu usłyszałem huk zamykanych drzwi, wyszedłem z pokoju i zobaczyłem blondyna, który miał pokój naprzeciw mnie. Spojrzał na mnie, a ja na niego i podeszliśmy do drzwi... oboje byliśmy w samych bokserkach. W przedpokoju stała Rydel.
- Delly! - Ucieszył się Riker i mocno ją uściskał. - Czy ty wiesz, która jest godzina?
- Czy wy wiecie, że jesteście w samych bokserkach? - Zaśmiała się lekko. - Przecież nic mi nie jest braciszku nie bój się. - Zapewniła go. Podeszła do mnie jak gdyby nigdy nic i przytuliła mnie. - Przepraszam. - Szepnęła tylko i poszła do swojego pokoju.
- Ja nie wiem jak ty, ale jestem zmęczony. Do jutra. - Powiedziałem i wróciłem do siebie, to samo zrobił również najstarszy, bo usłyszałem jeszcze jak zamyka swoje drzwi.
Ten rozdział prawie cały napisałam jak mi się "Król Lew" bufforował haha no wiecie noc... jutro buda, a ja rzucam sobie w myślach takie "A obejrzę sobie Króla Lwa..." no cóż trochę mi się ładował no to myślę "A co tam napiszę ten rozdział skoro mam pomysł" Hehe... no wiecie na plan wpadłam kilka dni temu, ale nie miałam coś ochoty pisać go, bo szkoła mnie zdołowała :* do nexta kochani nie wiem kiedy będzie, ale coś nasmaruję i opublikuję od razu :3
- Uwielbiam jak się uśmiechasz. - Odwzajemniłem go.
- Ja również. - Pocałowała mnie lekko w policzek. - Co dziś robimy?
- Wybieraj milady. - Zaśmiała się.
- Hmmmm... w kinie wypuszczają nowy film romantyczny.
- Romansidło? A nie wolisz horroru? Będę mógł Cię przytulić.
- A podczas filmu romantycznego będziesz mógł mnie całować. - Na jej twarzy pojawił się słodki triumfalny uśmieszek.
- To co... co to za film? - Zapytałem uradowany.
- Haha... "Pierwsza Miłość" to też taki dramat po części, ale są romantyczne momenty. - Poszliśmy do kina i kupiliśmy bilety, oraz popcorn i dużą colę na pół... Seans zaczął się po 10 minutach, w ten czas nie było połowy popcornu. Dostaliśmy miejsce na środku więc było wygodnie i spokojnie mogliśmy oglądać film. On mnie szybko znudził więc ziewnąłem i przeciągnąłem się obejmując Rydel, a ona wtuliła się we mnie. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... nagle coś za wibrowało w kieszeni Delly. Dostała sms'a...- Przepraszam muszę zadzwonić. - Wyszła na chwilę z sali wystukując jakiś numer. Nie było jej 10 minut. - Sory musiałam zahaczyć o toaletę. - Uśmiechnęła się i wróciliśmy do oglądania filmu.
- Właściwie co to był za sms?
- Od Rikera, martwi się o mnie i kazał zadzwonić.
- Aha. Dobra. - Uśmiechnąłem się do niej i dalej zasypiałem na tym jakże nudnym seansie... nigdy nie kręciły mnie romansidła. Wreszcie nadeszła scena pocałunku, uśmiechnąłem się tylko i zbliżyłem się, aby zrobić to co robili na ekranie, ale ona w pewnym momencie odsunęła się.
- Przepraszam... ja... ja nie mogę... - Wstała i wyszła z sali, chciałem ją zatrzymać, ale na marne. Wyszedłem więc za nią.
- Delly! Co się stało? - Wołałem, ale ona mnie nie słuchała i pobiegła przed siebie nie chciałem jej teraz męczyć i wiedziałem, że prędzej czy później wróci do hotelu więc ruszyłem właśnie w tym kierunku. Po 20 minutach byłem z powrotem w domu.
- Ell! A gdzie Rydel!? - Uniósł się Riker.
- A gdzie Rocky?
- U siebie, smsuje z Ashley... ale nie o to Cię pytałem!
- Nie wiem gdzie jest... chciała coś sobie sama przemyśleć. Wróci nie bój się.
- Zrobiłeś jej coś? - Zauważyłem jak powoli zaciska rękę.
- Nie. - Odparłem krótko i poklepałem go po ramieniu. Odszedłem do swojego pokoju... zdjąłem wszystko prócz bokserek i wskoczyłem do łóżka... byłem tak zmęczony, ale nie mogłem zasnąć... nagle w domu usłyszałem huk zamykanych drzwi, wyszedłem z pokoju i zobaczyłem blondyna, który miał pokój naprzeciw mnie. Spojrzał na mnie, a ja na niego i podeszliśmy do drzwi... oboje byliśmy w samych bokserkach. W przedpokoju stała Rydel.
- Delly! - Ucieszył się Riker i mocno ją uściskał. - Czy ty wiesz, która jest godzina?
- Czy wy wiecie, że jesteście w samych bokserkach? - Zaśmiała się lekko. - Przecież nic mi nie jest braciszku nie bój się. - Zapewniła go. Podeszła do mnie jak gdyby nigdy nic i przytuliła mnie. - Przepraszam. - Szepnęła tylko i poszła do swojego pokoju.
- Ja nie wiem jak ty, ale jestem zmęczony. Do jutra. - Powiedziałem i wróciłem do siebie, to samo zrobił również najstarszy, bo usłyszałem jeszcze jak zamyka swoje drzwi.
Z perspektywy Rossa:
Obudziłem się około godziny 12... to dziś był ten dzień... nic złego się ze mną w nocy nie działo więc lekarze po wielu namowach zgodzili się mnie zwolnić tylko żebym przestał im truć. Mieli po mnie przyjść za godzinę więc już z niecierpliwością czekałem na moje kochane rodzeństwo i Ratliffa. Sprawdziłem tylko czy mam swoje "potrzebne" rzeczy... miałem kilka dawek narkotyków... zakupione na czarną godzinę jak ta. Tak bardzo chciałem z tym skończyć, ale ja... po prostu nie potrafiłem. Nie potrafię odmówić wstrzyknięcia dawki, bo serce mówiło "rzuć to w cholerę." Ale reszta ciała "daj kolejną..." ciężko jest przestać, ale ja wiem, że muszę więc skończę z tym jak tylko zużyję ostatnią... nikt nie może się o tym dowiedzieć. Schowałem więc to w bezpieczne miejsce, w takie, w którym nikt go nie znajdzie... wreszcie przyszła ta godzina... wszyscy przyjechali po mnie punktualnie o 13. Ucieszyłem się widząc Rydel, bo w końcu to na niej najbardziej mi zależało z rodziny... reszta wiadomo umiała się obronić. - No to co braciszku? - Rozmowę zaczął jak zwykle uśmiechnięty Rocky. - Trzeba będzie o Ciebie zadbać, bo pewnie zapuściłeś się w tym szpitalu.
- No... te kilka dni leżenia i nic nie robienia mnie zmęczyły. - Odparłem i również się uśmiechnąłem brunet podszedł do mnie i się przytulił... co było u niego dziwne.
- Mam nadzieję, że skończysz te wygłupy. - Powiedział do mnie szeptem. Delly to chyba uściskała mnie najmocniej ze wszystkich, Ell rzucił tylko krótkie "Hej" wiedział, że teraz lepiej żeby się do mnie nie odzywał i w sumie to dobrze... jeszcze do mnie nie dotarło jak ona może z nim chodzić. Mimo wszystko odpowiedziałem mu równie krótkim "Yo" i zapakowaliśmy się wszyscy do samochodu. Riker i Rocky siedzieli z przodu, a ja Rydel i Ratliff z tyłu... wreszcie zajechaliśmy do hotelu, weszliśmy do naszego miejsca zamieszkania. - DOM!! - Krzyknąłem uradowany, że tu jestem.
- Tylko na jakiś czas bracie... pamiętaj, że za 2 dni wyjeżdżamy. - Powiedział, oczywiście jutro wszyscy mieli koncert, a ja tylko mogłem obserwować ich z wygodnej kanapy... 10 koncertów na kanapie... to była dołująca myśl... ale nie dałem z Siebie zedrzeć jak zawsze obecnego uśmiechu, który witał u mnie ostatnio coraz częściej.
___________________Ten rozdział prawie cały napisałam jak mi się "Król Lew" bufforował haha no wiecie noc... jutro buda, a ja rzucam sobie w myślach takie "A obejrzę sobie Króla Lwa..." no cóż trochę mi się ładował no to myślę "A co tam napiszę ten rozdział skoro mam pomysł" Hehe... no wiecie na plan wpadłam kilka dni temu, ale nie miałam coś ochoty pisać go, bo szkoła mnie zdołowała :* do nexta kochani nie wiem kiedy będzie, ale coś nasmaruję i opublikuję od razu :3
Śffietny lozdzilik ^^ Szkoda ,ze go tak dlugo nie bylo :C Ale i tak beski ^^ Biedny Ross :C Czeksm na NEXT.!! <33
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac nastepnego