Rozdział 38
Z perspektywy Rockyego:
Siedząc już sam w dużej sali do prób próbowałem coś napisać... nie szło mi źle. Miałem ją prawie skończoną... zacząłem powoli grać i śpiewać:
Oh no, here we go
Hear your voice on the radio
Like every single song
Is about you
Ever sec that we spend
Lots of mess stuck up in my head
Got me so distracted
And confused
Baby I think I've lost my mind
Feels like it crashed into my life
I keep on losing track of time
I'm so messed up
Yeah
I'm so messed up
I can't remember what I did tonight
Or even yesterday
Like dude, where's my car?
Excuse me, what's my name?
Someone get me this close
I can't remeber who
My mind's a total blank
But I just can't
Forget About You
Forget About You
Think that's coming back
Something 'bout the time we had
Wish that we would have been recorded
So right, super tight
Can't recall a thing last night
We woke up with a smile in the morning
Baby I think I've lost my mind
Feels like it crashed into my life
I keep on losing track of time
I'm so messed up
Yeah
I'm so messed up
I can't remember what I did tonight
Or even yesterday
Like dude, where's my car?
Excuse me, what's my name?
Someone get me this close
I can't remeber who
My mind's a total blank
But I just can't
Forget About You
Forget About You
I just can't
Forget About You
Forget About You
(I just can't
Forget About You)
Which way is up?
Which way is down?
Can't stop this room from spinning around
I'm floating high
High, off the ground
Caught in my head
Can't get you out
I can't remember what I did tonight
Or even yesterday
Like dude, where's my car?
Excuse me, what's my name?
Someone get me this close
I can't remeber who
My mind's a total blank
But I just can't
Forget About You
Forget About You
A na zakończenie dopisałem tylko:
I just can't
Forget About You
Forget About You
- Idealnie. - Powiedziałem do siebie i się uśmiechnąłem. Nagle do sali wparował Riki.
- Gotowy braciszku? - Pokiwałem mu twierdząco głową i wziąłem kurtkę, oraz poszedłem na górę. Wszyscy czekali gotowi. W między czasie Riker zdradził nam wszystkie szczegóły, jak ma na imię ta dziewczyna, gdzie mieszka i co ją sprowadza do Paryża. Ruszyliśmy, więc około godziny 15:30 do samochodu, Riker miał tak duży samochód, że tam by się 15 osób zmieściło, jeśli licząc podłogę. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Zadzwoniliśmy do furtki.
- Witajcie w moich skromnych progach! - Powiedziała Maia na powitanie i wpuściła nas do siebie. Jej dom był duży z zewnątrz jak i wewnątrz. Zaprosiła nas do ogrodu od razu jak pokazała nam salon. To co było na zewnątrz ucieszyło mnie jak i Rossa, albowiem stał tam wielki basen. Tak jak u nas w LA. Spojrzałem na młodego wymownie i od razu skoczyliśmy w ciuchach do wody. Rydel już miała skarcić nas za nasze zachowanie, ale Maia zrobiła po chwili to samo co my. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać i chlapać, a reszta patrzyła się na nas jak na durni. W końcu Riker jedyny mądry rozebrał się do bokserek i skoczył na bombę. Ponieważ dziewczyny nie miały stroi kąpielowych wyszło na to, że nie będą się kąpać i położyły się na leżakach chłonąc promienie słońca... dziwne w październiku 20 stopni Celsjusza w Paryżu? Nie zastanawiałem się nad tym długo i zanurkowałem pod wodę, gdy zauważyłem pewną osobę chwyciłem ją za nogi i zacząłem podtapiać, moją ofiarą padł nie kto inny jak sam Ellington. Biedaczek. Po około minucie w końcu go puściłem, a ten zaczerpnął świeżego powietrza, ja również.
- Debilu! Chciałeś mnie udusić? - Krzyknął kiedy tylko się dotlenił.
- Wiesz... powinienem. - Mruknąłem groźnie i usiadłem na brzegu basenu mając zanurzone tylko nogi. Nagle usłyszałem cichy chichot ze strony leżaków, kiedy tam spojrzałem dziewczyn nie było. Nagle uświadomiły mi w co się wpakowałem bo Delly rzuciła mnie do basenu i skoczyła po mnie podtapiając mnie. Zachłysnąłem się wodą, przez co siostra musiała mnie wypuścić. Wykaszlałem większość wody.
- Braciszku przepraszam!! - Krzyknęła przerażona, uśmiechnąłem się do niej.
- Nic się nie stało, nie zrobiłaś tego specjalnie. To znaczy, nie chciałaś żebym się zachłysnął. Resztę perfidnie zaplanowałaś. - Uśmiechnąłem się złowieszczo.
- Tak, twoja siostrzyczka jest zła i wredna. Wiem to. - Pokazałem jej język i wyszedłem z basenu. Dopiero teraz zauważyłem, że nasza dwójka ostatnia wyszła z kąpieliska. Grill był już gotowy, a mięso się smażyło... dzień zapowiadał się bardzo dobrze i taki również był. Około godziny 20 każdy oprócz Rossa był po przynajmniej jednym piwie, dobra... Ell to leżał trupem w takiej pozie, że nogi miał na moich nogach, a głowę na nogach Rydel... już miałem ochotę go zrzucić kiedy Delly pokiwała przecząco głową, postanowiłem odpuścić.
- Jesteś za dobra dla tego...
- Nie kończ. - Przerwała mi i opadła na fotel, po chwili zasnęła, a ja poszedłem w jej ślady. Obudziłem się po jakimś czasie, spojrzałem na zegarek, była 23. Zauważyłem, że nikogo nie ma na miejscu kierowcy, a Ell dalej śpi, za to Rydel też nie było. "Cholera..." Pomyślałem i wyszedłem z auta, byliśmy na jakimś odludziu bez zasięgu. Postanowiłem obudzić mojego "kolegę".
- Ell! - Krzyknąłem do niego, ale ten odwrócił się tylko na brzuch. - Ell wstawaj bo Ci walnę! - Nic... - Sam tego chciałeś. - Wszedłem do samochodu i zwaliłem go na podłogę, ten natychmiast się obudził.
- Co jest... gdzie my jesteśmy?
- Sam bym chciał to wiedzieć. - Powiedziałem i zacząłem grzebać w telefonie. - Cholera! - Krzyknąłem.
- Co się stało? Gdzie jesteśmy?
- Nie wiem... to jest jakieś totalne odludzie. Do tego nie ma Delly, Rikera, Rossa i reszty... - Spojrzałem jeszcze raz na komórkę. - Do hotelu mamy jakieś... 50 kilometrów. Okej... jak to możliwe?
- Ja mam dobry pomysł. Chodźmy spać, bo dzisiaj i tak nic nie zrobimy.
- TY nic nie zrobić. Nie trzeba było tyle pić. - Przewrócił oczami i poszedł spać na tylne siedzenia. Ja ruszyłem do przodu, na miejsce kierowcy i rozłożyłem krzesło, aby było w pozycji leżącej. Obudziłem się wcześnie, bo o 8 rano, ale Ell już nie spał i po cichu narzekał, jak to go głowa boli. Zajrzałem do schowka i rzuciłem mu aspirynę. Fotel przywróciłem znów do pozycji siedzącej i chciałem odpalić samochód kiedy zorientowałem się, że nie ma kluczyków. - No zajebiście... - Powiedziałem. - Nie ma kluczyków, czeka nas powrót na piechotę. - Odezwałem się do bruneta i wyszedłem z wozu, on zrobił to samo.
- To gdzie mamy iść? - Sprawdziłem, mieliśmy iść na północ. Zanim ruszyłem zatrzasnąłem drzwi od wozu, aby nikt się do niego nie dostał i poszedłem w wyznaczonym kierunku. Po drodze było kilka przeszkód, czyli drzew. Za każdym razem Ell wbijał się na jakieś drzewo i za każdym razem ja wybuchałem śmiechem tak, że to ja wpadałem na jakieś drzewo. Oboje się śmialiśmy z siebie nawzajem, a kiedy się ogarnialiśmy wracaliśmy do maszerowania, odkąd zaczęliśmy iść w stronę hotelu nie zamieniliśmy słowa. Droga była dość długa, a ja szedłem dość spory kawałek przed nim. W końcu trafiliśmy tam gdzie nie było innego wyjścia jak przejść przez płot. Napotkaliśmy jakiś duży, stary cmentarz i obejście go zajęłoby nam pewnie dwa razy więcej czasu niż przejście przez niego, a furtka była zamknięta.
- Mam nadzieję, że dasz sobie radę. - Powiedziałem i zacząłem się wspinać.
- No... ja też. - Odpowiedział mi i zrobił to co ja, ale jak był w połowie drogi na górę, a to nie było dość nisko, upadł na ziemię, zacząłem się z niego śmiać tak, że prawie sam spadłem, ale w końcu przeskoczyłem na drugą stronę. Ten próbował i próbował, ale nie wychodziło mu.
- Cholera jasna, ile można przechodzić przez płot.
- Na kacu nawet cały dzień. Człowieku głowa mnie napierdala, a ty mi każesz sporty ekstremalne uprawiać.
- To nie żadne sporty, tylko przechodzenie przez... - Zmierzyłem przeszkodę. - 3 metrowy płotek! - Dokończyłem, w końcu wkurzyłem się. - Jak nie umiesz przez to przejść to sobie tu zaczekasz do jutra, ja nie będę na ciebie czekał, zaraz bateria mi padnie. - Oznajmiłem i już miałem iść w swoją stronę.
- Kurwa mać Rocky! Ile razy mam Cię jeszcze przepraszać!
- Do końca życia, bo nigdy Ci nie wybaczę tego co zrobiłeś mojej siostrze!
- A myślisz, że ja to specjalnie zrobiłem? Że łatwo mi jest z tym żyć?! Cholera to się mylisz! Nigdy sam sobie tego nie wybaczę! Mogę tylko sobie wmawiać, że wszystko jest w porządku, ale tak nigdy nie będzie! Zawiodłem Ciebie, Rydel, Rikera, Rossa i Siebie! Ale jakoś Riker i Delly mi wybaczyli! - Walnął pięścią w ogrodzenie.
- Są zbyt słabi. Ja Ci nigdy nie zaufam i nigdy nie wybaczę, choćbyś nie wiem co zrobił. Nigdy już nie będziesz moim przyjacielem rozumiesz to?! Zawiodłeś mnie po raz pierwszy... i po raz ostatni. - Ostatnie słowa powiedziałem szeptem. Nie chciałem tego mówić, ale to była prawda. Nie potrafiłem mu wybaczyć, cały czas przed oczami miałem zapłakaną Rydel.
- Dlaczego? - Zapytał cicho.
- Bo jeśli zrobisz coś takiego po raz drugi...
- Nie zrobię. - Przerwał mi.
- Tego nie wiesz... nie przerywaj mi. Jeśli zrobisz coś takiego po raz drugi to jeśli znów bym Ci zaufał to mnie zaboli trzy razy bardziej. Nie wiesz jak to jest jak najlepszy przyjaciel atakuje twoją siostrę. Nie wiesz jak się wtedy czułem jak Ciebie zobaczyłem. - Wbiłem wzrok w ziemię. - Chciało mi się ryczeć rozumiesz!? Chciałem się rozpłakać, bo mnie zawiodłeś, a byłem pewien, że nigdy nie zrobiłbyś czegoś takiego! Nie byłem zły, czy wściekły. Byłem smutny... zawiodłem się na tobie i już nigdy nie chcę, więc Ci nie wybaczę! - Ell usiadł na ziemi, a ja na niego spojrzałem. Zacisnąłem powieki, aby się nie rozkleić. Zapanowała między nami cisza, nikt z nas nie wiedział co ma powiedzieć...
_______________________________________
Tadaaaaaam! Napisałam :3 Proszę o komy i bla bla bla... nie zanudzam was... ee to tak. Przerwałam w tym momencie, bo szczerze nie wiem co mają powiedzieć. No taaak... zaraz coś wymyślę! Tym czasem łapajcie! :3
- Witajcie w moich skromnych progach! - Powiedziała Maia na powitanie i wpuściła nas do siebie. Jej dom był duży z zewnątrz jak i wewnątrz. Zaprosiła nas do ogrodu od razu jak pokazała nam salon. To co było na zewnątrz ucieszyło mnie jak i Rossa, albowiem stał tam wielki basen. Tak jak u nas w LA. Spojrzałem na młodego wymownie i od razu skoczyliśmy w ciuchach do wody. Rydel już miała skarcić nas za nasze zachowanie, ale Maia zrobiła po chwili to samo co my. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać i chlapać, a reszta patrzyła się na nas jak na durni. W końcu Riker jedyny mądry rozebrał się do bokserek i skoczył na bombę. Ponieważ dziewczyny nie miały stroi kąpielowych wyszło na to, że nie będą się kąpać i położyły się na leżakach chłonąc promienie słońca... dziwne w październiku 20 stopni Celsjusza w Paryżu? Nie zastanawiałem się nad tym długo i zanurkowałem pod wodę, gdy zauważyłem pewną osobę chwyciłem ją za nogi i zacząłem podtapiać, moją ofiarą padł nie kto inny jak sam Ellington. Biedaczek. Po około minucie w końcu go puściłem, a ten zaczerpnął świeżego powietrza, ja również.
- Debilu! Chciałeś mnie udusić? - Krzyknął kiedy tylko się dotlenił.
- Wiesz... powinienem. - Mruknąłem groźnie i usiadłem na brzegu basenu mając zanurzone tylko nogi. Nagle usłyszałem cichy chichot ze strony leżaków, kiedy tam spojrzałem dziewczyn nie było. Nagle uświadomiły mi w co się wpakowałem bo Delly rzuciła mnie do basenu i skoczyła po mnie podtapiając mnie. Zachłysnąłem się wodą, przez co siostra musiała mnie wypuścić. Wykaszlałem większość wody.
- Braciszku przepraszam!! - Krzyknęła przerażona, uśmiechnąłem się do niej.
- Nic się nie stało, nie zrobiłaś tego specjalnie. To znaczy, nie chciałaś żebym się zachłysnął. Resztę perfidnie zaplanowałaś. - Uśmiechnąłem się złowieszczo.
- Tak, twoja siostrzyczka jest zła i wredna. Wiem to. - Pokazałem jej język i wyszedłem z basenu. Dopiero teraz zauważyłem, że nasza dwójka ostatnia wyszła z kąpieliska. Grill był już gotowy, a mięso się smażyło... dzień zapowiadał się bardzo dobrze i taki również był. Około godziny 20 każdy oprócz Rossa był po przynajmniej jednym piwie, dobra... Ell to leżał trupem w takiej pozie, że nogi miał na moich nogach, a głowę na nogach Rydel... już miałem ochotę go zrzucić kiedy Delly pokiwała przecząco głową, postanowiłem odpuścić.
- Jesteś za dobra dla tego...
- Nie kończ. - Przerwała mi i opadła na fotel, po chwili zasnęła, a ja poszedłem w jej ślady. Obudziłem się po jakimś czasie, spojrzałem na zegarek, była 23. Zauważyłem, że nikogo nie ma na miejscu kierowcy, a Ell dalej śpi, za to Rydel też nie było. "Cholera..." Pomyślałem i wyszedłem z auta, byliśmy na jakimś odludziu bez zasięgu. Postanowiłem obudzić mojego "kolegę".
- Ell! - Krzyknąłem do niego, ale ten odwrócił się tylko na brzuch. - Ell wstawaj bo Ci walnę! - Nic... - Sam tego chciałeś. - Wszedłem do samochodu i zwaliłem go na podłogę, ten natychmiast się obudził.
- Co jest... gdzie my jesteśmy?
- Sam bym chciał to wiedzieć. - Powiedziałem i zacząłem grzebać w telefonie. - Cholera! - Krzyknąłem.
- Co się stało? Gdzie jesteśmy?
- Nie wiem... to jest jakieś totalne odludzie. Do tego nie ma Delly, Rikera, Rossa i reszty... - Spojrzałem jeszcze raz na komórkę. - Do hotelu mamy jakieś... 50 kilometrów. Okej... jak to możliwe?
- Ja mam dobry pomysł. Chodźmy spać, bo dzisiaj i tak nic nie zrobimy.
- TY nic nie zrobić. Nie trzeba było tyle pić. - Przewrócił oczami i poszedł spać na tylne siedzenia. Ja ruszyłem do przodu, na miejsce kierowcy i rozłożyłem krzesło, aby było w pozycji leżącej. Obudziłem się wcześnie, bo o 8 rano, ale Ell już nie spał i po cichu narzekał, jak to go głowa boli. Zajrzałem do schowka i rzuciłem mu aspirynę. Fotel przywróciłem znów do pozycji siedzącej i chciałem odpalić samochód kiedy zorientowałem się, że nie ma kluczyków. - No zajebiście... - Powiedziałem. - Nie ma kluczyków, czeka nas powrót na piechotę. - Odezwałem się do bruneta i wyszedłem z wozu, on zrobił to samo.
- To gdzie mamy iść? - Sprawdziłem, mieliśmy iść na północ. Zanim ruszyłem zatrzasnąłem drzwi od wozu, aby nikt się do niego nie dostał i poszedłem w wyznaczonym kierunku. Po drodze było kilka przeszkód, czyli drzew. Za każdym razem Ell wbijał się na jakieś drzewo i za każdym razem ja wybuchałem śmiechem tak, że to ja wpadałem na jakieś drzewo. Oboje się śmialiśmy z siebie nawzajem, a kiedy się ogarnialiśmy wracaliśmy do maszerowania, odkąd zaczęliśmy iść w stronę hotelu nie zamieniliśmy słowa. Droga była dość długa, a ja szedłem dość spory kawałek przed nim. W końcu trafiliśmy tam gdzie nie było innego wyjścia jak przejść przez płot. Napotkaliśmy jakiś duży, stary cmentarz i obejście go zajęłoby nam pewnie dwa razy więcej czasu niż przejście przez niego, a furtka była zamknięta.
- Mam nadzieję, że dasz sobie radę. - Powiedziałem i zacząłem się wspinać.
- No... ja też. - Odpowiedział mi i zrobił to co ja, ale jak był w połowie drogi na górę, a to nie było dość nisko, upadł na ziemię, zacząłem się z niego śmiać tak, że prawie sam spadłem, ale w końcu przeskoczyłem na drugą stronę. Ten próbował i próbował, ale nie wychodziło mu.
- Cholera jasna, ile można przechodzić przez płot.
- Na kacu nawet cały dzień. Człowieku głowa mnie napierdala, a ty mi każesz sporty ekstremalne uprawiać.
- To nie żadne sporty, tylko przechodzenie przez... - Zmierzyłem przeszkodę. - 3 metrowy płotek! - Dokończyłem, w końcu wkurzyłem się. - Jak nie umiesz przez to przejść to sobie tu zaczekasz do jutra, ja nie będę na ciebie czekał, zaraz bateria mi padnie. - Oznajmiłem i już miałem iść w swoją stronę.
- Kurwa mać Rocky! Ile razy mam Cię jeszcze przepraszać!
- Do końca życia, bo nigdy Ci nie wybaczę tego co zrobiłeś mojej siostrze!
- A myślisz, że ja to specjalnie zrobiłem? Że łatwo mi jest z tym żyć?! Cholera to się mylisz! Nigdy sam sobie tego nie wybaczę! Mogę tylko sobie wmawiać, że wszystko jest w porządku, ale tak nigdy nie będzie! Zawiodłem Ciebie, Rydel, Rikera, Rossa i Siebie! Ale jakoś Riker i Delly mi wybaczyli! - Walnął pięścią w ogrodzenie.
- Są zbyt słabi. Ja Ci nigdy nie zaufam i nigdy nie wybaczę, choćbyś nie wiem co zrobił. Nigdy już nie będziesz moim przyjacielem rozumiesz to?! Zawiodłeś mnie po raz pierwszy... i po raz ostatni. - Ostatnie słowa powiedziałem szeptem. Nie chciałem tego mówić, ale to była prawda. Nie potrafiłem mu wybaczyć, cały czas przed oczami miałem zapłakaną Rydel.
- Dlaczego? - Zapytał cicho.
- Bo jeśli zrobisz coś takiego po raz drugi...
- Nie zrobię. - Przerwał mi.
- Tego nie wiesz... nie przerywaj mi. Jeśli zrobisz coś takiego po raz drugi to jeśli znów bym Ci zaufał to mnie zaboli trzy razy bardziej. Nie wiesz jak to jest jak najlepszy przyjaciel atakuje twoją siostrę. Nie wiesz jak się wtedy czułem jak Ciebie zobaczyłem. - Wbiłem wzrok w ziemię. - Chciało mi się ryczeć rozumiesz!? Chciałem się rozpłakać, bo mnie zawiodłeś, a byłem pewien, że nigdy nie zrobiłbyś czegoś takiego! Nie byłem zły, czy wściekły. Byłem smutny... zawiodłem się na tobie i już nigdy nie chcę, więc Ci nie wybaczę! - Ell usiadł na ziemi, a ja na niego spojrzałem. Zacisnąłem powieki, aby się nie rozkleić. Zapanowała między nami cisza, nikt z nas nie wiedział co ma powiedzieć...
_______________________________________
Tadaaaaaam! Napisałam :3 Proszę o komy i bla bla bla... nie zanudzam was... ee to tak. Przerwałam w tym momencie, bo szczerze nie wiem co mają powiedzieć. No taaak... zaraz coś wymyślę! Tym czasem łapajcie! :3